Wszyscy pamiętamy naszą narodową żałobę. Śmierć Ojca Świętego Jana Pawła II okazała się zadziwiająco budującym wydarzeniem. Zupełnie jak za jego życia, a może jeszcze bardziej. To nie była rozpacz po stracie ojca, a raczej świadomość, że teraz czas dorosnąć, że skończył się okres ulgowy, czas odkładania na potem własnej przemiany. Dlatego wszyscy byliśmy mile zaskoczeni związanymi szalikami Cracovii i Wisły Kraków, pomysłem młodzieżówki Unii Pracy, aby ogłosić 16 października dniem papieskim, jako święto narodowe, albo gestem prezydentów Polski, którzy podali sobie dłonie - choć wcześniej jeden z nich chciał podawać jedynie nogę...
Takie wydarzenie stały się odpowiedzią na nauczanie papieskie, jakoś wcześniej nie brane zbyt serio i szybko zapominane. Był to więc też rodzaj skruchy. Komentatorzy zastanawiali się, jak długo ten stan narodowej euforii potrwa. I czy cokolwiek z tamtych dni pozostanie. Ale podstawowe pytanie jest jednak inne: czy dni żałoby staną się początkiem przemiany. Albowiem wspomniane, te i inne, gesty - choć spektakularne - w istocie były powierzchowne. Z pewnością szczere, nie ma powodu w to wątpić, a jednak niezbyt głębokie. Szybko dowiodły tego wydarzenia na stadionach. Z pozoru - fiasko poprzednich deklaracji. W rzeczywistości, bijący się kibice wcale wcześniej szalików nie związywali. Ponieważ dla nich, jak mówią o sobie „hooligans”, zadymy należą do własnej tożsamości. Test na dorosłość polega na tym, by wyeliminować wpływ tych ostatnich na obraz polskiego kibica. Rodzi się też pytanie, czy młodzieżówka Unii Pracy wpłynie na swoją partię, by zamiast za cywilizacją śmierci opowiedziała się za życiem. A czy inni potrafią z szacunkiem odnosić się do każdego człowieka, także jeśli mówi bzdury, a robi jeszcze gorsze rzeczy? Czy stać tego, kto dostrzegł swój błąd, na przyznanie się do niego, na godne zachowanie?
Zresztą i my sami możemy sobie zadawać te lub podobne pytania, wtedy nasze wzruszenia okażą się inspirujące.
Pomóż w rozwoju naszego portalu