O miłosiernym Ojcu
Jeszcze trwamy w radości Świąt Zmartwychwstania Pańskiego, nie pora więc na jakiś „głos wątpiącego”. Tym bardziej że stajemy przecież w obliczu Bożego miłosierdzia.
Czytając wspominany tydzień temu wywiad z prof. Anną Świderkówną, natknąłem się na ostatnich stronach na ni to pytanie, ni to spostrzeżenie prowadzącego wywiad o. Włodzimierza Zatorskiego OSB. W nawiązaniu do refleksji Pani Profesor o Przypowieści o synu marnotrawnym o. Zatorski jakby wszedł w słowo: „Słuszniej byłoby mówić: «o miłosiernym ojcu»” (wszystkie cytaty: A. Świderkówna - „Od bogów pogańskich do Boga Żywego”, Wyd. Benedyktynów, Kraków 2004, s. 119-120). Pojawia się więc obraz ojca rozmawiającego ze starszym synem, oburzonym hojnością wobec brata, niedawnego utracjusza. Prof. Świderkówna przytacza słowa z Ewangelii: „Dziecko moje (nie „synu”, ale „dziecko moje”!), ty zawsze jesteś ze mną i wszystko co moje, twoje jest” (Łk 15, 31).
Może te słowa kierowane do starszego syna trochę nam umykają, bo bardziej fascynuje nas niewyobrażalna dobroć „miłosiernego ojca” wobec syna marnotrawnego. Prof. Świderkówna przekonuje, że są to słowa kierowane do każdego z nas. Do każdego, „kto, choć nieudolnie i ciągle upadając, stara się jednak być z Nim [Ojcem - przyp. JB] i przy Nim”. Nie wolno nam zakładać, że i tak jesteśmy jak synowie marnotrawni. Jesteśmy nimi, bo jesteśmy słabi i grzeszni, ale nasze miejsce powinno być tam, gdzie miejsce starszego syna. Za radą Pani Profesor: „Prośmy zatem naszego miłosiernego Ojca, żeby każdego dnia, a zwłaszcza w godziny pustynne i ciemne, pozwalał nam słyszeć, jak mówi do nas: «Dziecko moje, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, twoje jest!»”.
Batalia o życie
Obchodzone: 24 marca - I Narodowy Dzień Życia, i 4 kwietnia - Dzień Świętości Życia, zwróciły i zwracają naszą uwagę na problem życia ludzkiego; jego poszanowania i ochrony od poczęcia aż do naturalnej śmierci, a także jego godnego przeżywania.
Nie ma przesady w stwierdzeniu, że we współczesnym świecie toczy się prawdziwa batalia o ludzkie życie i o ochronę jego godności. Godność ludzkiego życia - zdawałoby się, że to prawda oczywista - jest niezależna od szerokości geograficznej, pod którą mieszkamy, koloru skóry, narodowości, poziomu intelektualnego, sprawności fizycznej, statusu majątkowego i wielu innych czynników, często generowanych przez człowieka wobec drugiego człowieka. Godność ludzka jest wartością samą w sobie, bo wszyscy jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, choć czasami ten obraz i podobieństwo tak mocno brukamy.
Każde ludzkie życie warte jest ochrony i obrony. Świat nie jest tylko dla ludzi młodych, pięknych, zdrowych i bogatych, jak chcą tego kolorowe czasopisma. Z wielkim szacunkiem i uznaniem patrzę więc na ludzi starszych, na rodziny wielodzietne, na rodziny, które najpierw przyjęły, a teraz w pocie czoła wychowują dzieci niepełnosprawne, na osoby chore i niepełnosprawne oraz na osoby opiekujące się nimi (bardziej niżby to wynikało choćby z ich powinności zawodowych czy związków rodzinnych). Wielu tym ludziom należy się opieka i pomoc ze strony państwa i jego instytucji, tymczasem często słyszy się, że jest ono i tak „nadopiekuńcze”. Mam postulat - niechby państwo było mniej „opiekuńcze”, a bardziej służebne wobec swoich obywateli...
Batalia o życie ukazuje się nam ciągle w nowych odsłonach - ostatnio jako walka (gdy piszę te słowa, nie wiem, czy zwycięska) o życie Terry Schiavo, Amerykanki, która od 15 lat pozostaje w śpiączce. Zaniechanie sztucznego odżywiania mogłoby ją skazać na kilkunastodniowe umieranie z głodu. A jednak są tacy, którzy gotowi byliby ją na taką śmierć skazać.
Batalia o życie - może w materii tak delikatnej to termin ponad miarę „militarny”. Dlatego łagodząc nieco jego wymowę, odwołam się do żydowskiej maksymy: „Ratując jedno życie, ratujesz cały świat”, i przede wszystkim do Ewangelii: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40).
Pomóż w rozwoju naszego portalu