Reklama

Zaufać Miłosierdziu Boga

Miłosierdzie Boże. Jedni wierzą w nie bezgranicznie. Drudzy nie dowierzają, że ktoś może kochać tak bardzo, że gotów jest darować najcięższe winy. Wszyscy tego miłosierdzia potrzebują. Jedni doskonale zdają sobie z tego sprawę, drudzy - błądząc po manowcach, jeszcze długo będą tę prawdę odkrywać. Bywa, że odkryją ją dopiero na łożu śmierci. Jedni i drudzy mają swoje miejsce w sercu miłosiernego Boga.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nigdy nie jest za późno

„Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci... Chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi tę Koronkę dostąpi łaski z nieskończonego Miłosierdzia Mojego”. Tomasz uczepił się tej obietnicy, jaką uczynił Chrystus w jednym z objawień s. Faustynie, jak tonący brzytwy. I tak miał szczęście, bo Bóg dał mu czas na przygotowanie do śmierci. Rok temu inaczej o tym myślał, choć paradoksalnie, na wiadomość o śmiertelnej chorobie zwrócił się z pretensjami do Pana Boga, do Tego, w którego istnienie, jak zawsze powtarzał, nie wierzył. - Dlaczego ja? Dlaczego w ten sposób? - pytał i złorzeczył jednocześnie. - Podobno jesteś samą Dobrocią, więc jak możesz robić takie rzeczy? Jak możesz skazywać na śmierć kogoś, kto dopiero w życiu nabiera rozpędu?
Bóg do niego nie przemówił, przynajmniej tak mu się wydawało, nie usłyszał od Niego odpowiedzi, dlatego sam też nagle umilkł. Po trzech miesiącach od usłyszenia wyroku: białaczka bez rokowań na wyleczenie, po etapie złorzeczeń pod adresem Boga i ludzi, tego skowytu jego chorej duszy, wyciszył się i zamknął w sobie. Ci, których skrzywdził, kiedy jeszcze był zdrowy, nie znaleźli tyle sił, by dziś stanąć przy jego łóżku. Sam sobie powtarzał, że nikogo nie potrzebuje, ale serce mówiło co innego. Z każdym miesiącem choroby, z postępującym osłabieniem ciała, było coraz bardziej samotne i przerażone. I trochę z tego przerażenia pozwolił, by przy jego łóżku przysiadł kapelan szpitalny. Księży unikał do tej chwili jak ognia. Nawet leżąc w szpitalu, z pewną odrazą obserwował ich posługę, która dla niego jawiła się jak tajemne, niezrozumiałe szamańskie obrzędy. Wcześniej patrzył na postać księdza jeśli nie z obrzydzeniem, to przynajmniej z politowaniem. Teraz, kiedy ten już siedział w nogach jego łóżka, postanowił spróbować zamienić choć kilka słów. Nie bardzo to wychodziło. O czym mógł rozmawiać z tym człowiekiem, z którym dzieliło go wszystko. Żadnych wspólnych tematów.
- Co mi tu pan, przepraszam ksiądz, chyba tak mam się zwracać... Co mi ksiądz opowiada o wiośnie za oknem, nie widzi ksiądz, że umieram? Może jeszcze dwa, trzy miesiące. Z czego mam się cieszyć, że ptaki śpiewają? Nie dla mnie.
Ksiądz był cierpliwy. Przychodził codziennie na chwilę rozmowy o niczym i wysłuchać litanii pretensji. Czas mijał szybko, zbyt szybko dla chorego i któregoś dnia ksiądz zdecydował się zaryzykować i przypomnieć Tomaszowi o Kimś, o którym w życiu zapomniał. Pacjent miał rogatą duszę, ale czując chyba zbliżającą się chwilę odejścia z tego świata, pomału topniał.
Jest tajemnicą decydująca rozmowa obu panów, ale któregoś dnia Tomasz zaczął wertować przyniesiony przez kapelana Dzienniczek s. Faustyny. Minęły kolejne dwa tygodnie, kiedy poprosił o spowiedź. Przestraszył się tylko sakramentu namaszczenia chorych. - To już mam umierać? - pytał z przerażeniem w oczach. - Spokojnie, jeszcze zdążysz dobrze przygotować się na swoje odejście. Jeszcze przez miesiąc ksiądz przychodził do Tomasza i razem z nim modlił się Koronką do Miłosierdzia Bożego. Modlił się też tego dnia, kiedy Tomasz, ufny w Miłosierdzie Boże, oddawał swe ostatnie tchnienie.

Reklama

Miejsce walki z grzechem

Prosto od grobu św. Ojca Pio, słynnego spowiednika z San Giovanni Rotondo jedziemy na Monte San Angelo, na miejsce objawień św. Michała Archanioła. Grota-sanktuarium robi na nas wielkie wrażenie. Wtopiony w skały ołtarz, kapliczki, panujący w świątyni półmrok i cisza, która, jeśli akurat nie trwa liturgia, aż dzwoni w uszach. Rzadko tę ciszę przerywa szept, częściej kroki kolejnej przybywającej do sanktuarium grupy. Jednak każdy, kto wchodzi do groty, zaczyna instynktownie stąpać niemalże na palcach. Nie chcąc burzyć tej ciszy, klękamy do indywidualnej modlitwy. Chwilę później bez słów zwiedzamy wykute w skale sanktuarium. Udaje mi się uzyskać zgodę na zrobienie zdjęć, dlatego, by nie robić zamieszania, czekam chwilę, aż moja grupa opuści świątynię. Jeden błysk flesza może ośmielić innych amatorów fotografii, a ja chcę uszanować panujące tu zwyczaje i ustalone normy.
Kiedy wychodzę, zauważam jednego z uczestników naszej pielgrzymki klęczącego ze łzami w oczach w progu świątyni. Dokładnie w tym samym miejscu, w którym uklęknął św. Franciszek, gdy przybył z pielgrzymką na Monte San Angelo, ale nie czuł się godny wejść do groty. Po dłuższej chwili spotykamy się w innym miejscu sanktuarium. - Nie wie pani, czy można się tu wyspowiadać w języku polskim? - pyta mnie przyciszonym głosem. Prowadzę go do kaplicy, w której ojcowie posługują penitentom z różnych stron świata - w jednym z konfesjonałów zasiada michalita z Polski. Przybywający na Monte San Angelo pielgrzymi często podejmują spowiedź z całego życia. Sprawia to postać Patrona i Gospodarza tego miejsca św. Michała Archanioła, z którego pomocą ludzie pragną zerwać z szatanem i powrócić na drogę przyjaźni z Bogiem. Nie bez znaczenia jest też zapewne bliskość San Giovanni Rotondo - miejsca związanego ze św. Ojcem Pio, spowiednikiem, który czytał w duszach ludzkich.
Godzinę później jesteśmy gotowi do odjazdu, ale jedno miejsce w autokarze ciągle jest puste. - Może zabłądził? - martwi się kierownik grupy. - Albo robi zakupy - z przekąsem dodaje jedna z pań. - Na pewno jeszcze się spowiada - zgłaszam kierownikowi, a ten spokojny o losy jednego ze swych pielgrzymów, oddycha z ulgą. W końcu nasz brakujący pielgrzym zjawia się w autokarze. - Przepraszam, ale do spowiedzi było tyle osób, a i mnie zeszła przy konfesjonale dłuższa chwila - tłumaczy. Mimo zmieszania spóźnieniem, ma uśmiech na twarzy, a w jego oczach widać wyraźnie iskierki radości. W kierunku swego miejsca idzie lekko, jakby się unosił w powietrzu. Ruszamy w dalszą drogę.
Na jednym z postojów zagaduje do mnie, najwyraźniej chcąc wyjaśnić, skąd w jego zachowaniu taka wyraźna zmiana. - Wie pani, to była spowiedź po kilkunastu latach. Już myślałem, że wielu spraw nie rozplączę, nie uładzę. Dlatego tak zwlekałem, nie wierzyłem, że Bóg może mi wybaczyć. Myliłem się, Jego miłosierdzie jest większe niż sądziłem, niż wielu z nas sądzi. Cieszę się, że mimo wątpliwości wybrałem się na tę pielgrzymkę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Radiowa Koronka

Pani Teresa nie podnosi się z łóżka od sześciu lat. Jej choroba, jej samotność byłaby nie do zniesienia, gdyby nie małe radio, z którego płyną słowa pokrzepienia. Niezmiennie jego zakres ustawiony jest na fale katolickiej rozgłośni. Pani Teresa zna na pamięć codzienną ramówkę radia. Rozpoznaje po głosie spikerów, autorów audycji, nawet tych, którzy dzwonią do radia w koncercie życzeń czy dzieląc się własnymi problemami. Sama nie dzwoni, emerytura jest tak niska, że nie mogłaby sobie pozwolić na telefony. Poza jedną, jedyną sąsiadką, która przyniesie zakupy i podzieli się obiadem, już tylko to radio jest jej łącznikiem ze światem.
Pani Teresa wierzy, że komuś jest potrzebne jej cierpienie, dlatego modli się gorąco o siły na jego przetrwanie i za tych, którzy być może zdrowi i pozbawieni problemów, zapominają o Bogu i Jego sprawach. Rozpoczyna dzień od śpiewu Godzinek. Głos jej drży, chwilami znika, ale serce śpiewa i raduje się kolejnym rozpoczynającym się dniem. Później, w ciągu dnia pani Teresa wraz z innymi słuchaczami modli cząstkami Różańca. Ale najbardziej pani Teresa ukochała godzinę 15.00 i Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Może dlatego, że właśnie w tej modlitwie może swoje cierpienia włączyć w cierpienia Chrystusa i ofiarować je za grzeszników. Każdy przesunięty paciorek różańca dodaje pani Teresie sił, a że łza czasem popłynie. - Pan Jezus też płakał w Ogrójcu. Cierpienie nie jest łatwe, ale kiedy człowiek się z nim pogodzi i ofiaruje je za innych, jest łatwiej, widzi się sens swej choroby - tłumaczy pani Teresa. - Mam taką szczególną intencję. Mój zięć jest dobrym człowiekiem, zarobić potrafi, zadbać o rodzinę. Jak jest trzeźwy. Niestety, jak popije, sielanka znika. Jest alkoholikiem, to ciężka choroba. Chcę mu pomóc, więc się podczas każdej Koronki modlę za niego. Już chciał w zeszłym roku podczas rekolekcji podpisać Krucjatę Wyzwolenia Człowieka, ale przestraszył się odpowiedzialności. Ciągle mam jednak nadzieję, że moja modlitwa pomoże i któregoś dnia ten cud się stanie. Przecież wraz ze mną modli się tak wielu słuchaczy - dopowiada pani Teresa.

Własny konfesjonał

- To nie jest najważniejsze, gdzie znajdzie się na nowo drogę do Boga. Znam takich, którzy nawrócili się w San Giovanni Rotondo, Fatimie, Lourdes, Medjugorie, krakowskich Łagiewnikach. Ważne by tę drogę, z pomocą spowiednika znaleźć - opowiada Paweł, członek Wspólnoty Boga Ojca. - Głębokie nawrócenie może zdarzyć się wszędzie. Mnie zdarzyło się w parafialnym kościele. Ks. Adam mówił mądre kazania. Złapałem się na tym, że po raz pierwszy słucham z prawdziwym zainteresowaniem tego, co ma do powiedzenia ksiądz na ambonie. Trochę później usłyszałem, że ks. Adam ma zwyczaj mówienia kazań nawet w tygodniu. Zacząłem, najpierw z dużą rezerwą, bywać na Mszach św. w środku tygodnia. I jakoś tak się wciągałem. Z regularną spowiedzią byłem troszkę na bakier, ale teraz, kiedy na Mszy św. bywałem niemal codziennie, zacząłem dziwnie się czuć, gdy podczas Komunii św. tkwiłem w ławce samotnie - jak ten kołek.
Paweł zaczął więc myśleć o spowiedzi i wymyślił. Skoro ks. Adam tak mądrze mówi, to może równie mądrze słucha. Któregoś dnia wyczekał, gdy ten usiądzie w konfesjonale, i spróbował. Rzeczywiście był zadowolony, więc kolejny raz swe kroki skierował znowu do konfesjonału ks. Adama. Zaczął praktykować comiesięczną spowiedź św. Pomału ks. Adam stał się kierownikiem duchowym Pawła. Tym mocniej penitenta przeraziła wiadomość o tym, że ks. Adam ma przejść do innej parafii.
- W czym problem, będę w tym samym mieście, możesz przyjeżdżać do mojej nowej parafii, albo dzwoń i wpadaj do mnie do domu - odpowiedział ks. Adam na lawinę żali Pawła. Tak się stało. Paweł jeździ do swojego spowiednika już na kolejną parafię, ciągle na szczęście w obrębie tego samego miasta. Ale mówi, że warto tak jeździć, bo kierownictwo duchowe jest bardzo pomocne w życiu, zwłaszcza młodego człowieka. - Nie ma to jak własny konfesjonał - śmieje się Paweł. Chociaż właściwie to nie sprawa konfesjonału, ks. Adam już ich kilka zmienił, ale stałego spowiednika. Czasem spowiadam się podczas wspólnego spaceru, czasem wystarczy rozmowa w przerwie meczu. Możliwości są tak szerokie, jak szerokie są ramiona miłosiernego Boga.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Panie! Spraw, by moje życie jaśniało Twoją chwałą!

2024-04-26 11:09

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Człowiek nierzadko boi „odsłonić się” w pełni, pokazać, kim w rzeczywistości jest, co myśli i w co wierzy, co uważa za słuszne, czego chciałby bronić, a co odrzuca. Obawia się, że ewentualna szczerość może mu zaszkodzić, zablokować awans, przerwać lub utrudnić karierę, postawić go w złym świetle itd., dlatego woli „się ukryć”, nie ujawniać do końca swoich myśli, nie powiedzieć o swoich ukrytych pragnieniach, zataić autentyczne cele, prawdziwe intencje. Taka postawa nie płynie z wiary. Nie zachęca innych do jej przyjęcia. Chwała Boga nie jaśnieje.

Ewangelia (J 15, 1-8)

CZYTAJ DALEJ

Hiszpania: Caritas pomogła znaleźć pracę 70 tys. bezrobotnym w 2023 roku

2024-04-26 19:05

[ TEMATY ]

Caritas

bezrobotni

Hiszpania

Adobe.Stock.pl

W 2023 roku Caritas pomogła 70 tys. bezrobotnych znaleźć zatrudnienie, wynika z szacunków kierownictwa tej organizacji. Zgodnie z jej danymi w ubiegłym roku Caritas na rozwijanie programów wsparcia zatrudnienia wydała 136,8 mln euro, czyli o 16,4 proc. więcej w porównaniu z rokiem poprzednim.

Dyrekcja organizacji sprecyzowała, że z kwoty ten ponad 100 tys. euro zostało przeznaczonych na rozwój inicjatyw w ramach tzw. ekonomii społecznej. Działania te polegały przede wszystkim na prowadzeniu szkoleń zawodowych służących usamodzielnieniu się na rynku pracy, w tym podjęciu aktywności zawodowej na podstawie samozatrudnienia.

CZYTAJ DALEJ

Kosowo: Premier zapowiedział legalizację związków partnerskich osób tej samej płci

2024-04-27 17:07

[ TEMATY ]

LGBT

Kosowo

Adobe Stock

Premier Kosowa Albin Kurti zapowiedział legalizację związków partnerskich osób tej samej płci - przekazał w sobotę portal Klix.

"Kosowo dołoży wszelkich starań, aby wkrótce stać się drugim po Czarnogórze krajem Bałkanów Zachodnich, który gwarantuje swoim obywatelom prawo do związków partnerskich osób tej samej płci. Będziemy ciężko pracować, aby osiągnąć (ten cel) w najbliższej przyszłości" - powiedział Kurti, dodając, że do zmiany w kosowskim prawie może dojść już w maju.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję