Elżbieta Adamczyk: - Prasa i telewizja pełne są przykładów porażających całkowitym brakiem szacunku dla życia wśród młodych Polaków. Skąd to się bierze?
Ks. Kazimierz Kurek: - Wiele osób, szczególnie młodych, jest już dziś ogromnie uwrażliwionych na sprawę ochronę życia dziecka od poczęcia. Młodzi pragną być dobrymi rodzicami, interesują się rozwojem dziecka przed narodzeniem. Na pytanie, co by powiedział swemu nienarodzonemu jeszcze dziecku w piątym tygodniu życia, (kiedy kształtują się dłonie i stopy małego człowieka) pewien 17-letni uczeń ułożył taki komunikat: „Wiesz, kiedyś wezmę twoją małą dłoń w swoją i pójdziemy razem na spacer”. Chłopak, który tak potrafi zwerbalizować wizję swojego ojcostwa, nie weźmie kija bejsbolowego i nie ruszy na bezbronnego. W wychowaniu rodzinnym i szkolnym należy dziś kształtować tę zapomnianą cechę naturalnej opieki nad słabszymi. Podkreślę raz jeszcze, że bardzo ważny jest język, jakiego używamy, aby mówić o tych najważniejszych sprawach, sięgający do tego, co w człowieku jest dobre i pozytywne, co wypływa z dobrych naturalnych cech osoby ludzkiej. Nie ckliwy, ale pełen czułości, nie naiwny, ale rzeczowy.
- Bardzo wielu jednak wybiera kij bejsbolowy...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Od czasu przemian, większość mediów wmawia społeczeństwu, że wolność i demokracja oznacza, że wszystko można. Jeśli młody człowiek nie otrzymał właściwej hierarchii wartości w wychowaniu rodzinnym, a szkoła nie uzupełniła tego istotnego braku, jeśli wyrósł on w „kulcie” agresji, jeśli komputer lub telewizor zastępuje mu dobre relacje z innymi ludźmi i nikt tego nie kontroluje - to rezultaty mogą być tragiczne. Prawidłowe osobowości i więzi społeczne muszą być kształtowane w procesie wychowawczym. Kto to dziś robi? Rodzice nie mają czasu lub umiejętności, szkoła nieustannie reformowana, skupia się na procesach dydaktycznych. Kościół? W jakim stopniu parafie roztaczają opiekę duszpasterską nad młodym pokoleniem? Media? Każdy musi sobie zrobić rachunek sumienia.
- Jak widzi Ksiądz rolę organizacji i stowarzyszeń katolickich w budowie nowego społeczeństwa?
- Pozarządowe organizacje katolickie nie tworzą żadnego samorządu, rozproszone mają wciąż bardzo słaby wpływ na kształtowanie prawa. Nie mogą więc zmienić w istotny sposób polityki państwa na bardziej prorodzinną. Pojedyncze pozytywne przykłady to zbyt mało. Wymagamy od innych, a czy sami jesteśmy przygotowani do wprowadzenia korzystnych zmian? Czy powstają w organizacjach katolickich mądre projekty przyszłych ustaw? Wychowanie dzieci to także przygotowanie materialnego dobrobytu dla przyszłych pokoleń. Wychowujemy przecież przyszłych podatników. Katolicy nie powinni się wstydzić troski o materię, bo ona także pochodzi od Stwórcy. Ojciec Święty wielokrotnie wskazywał na potrzebę podjęcia pracy nad pracą. Animować, gromadzić wokół siebie ludzi odpowiedzialnych, tworzyć wizje szerokie i dalekowzroczne - to zadanie, które czeka na podjecie. W Ameryce kilku ludzi zdecydowało o wprowadzeniu akcjonariatu pracowniczego i obniżeniu podatków, co dało impuls rozwoju gospodarce i odsunęło bliskie widmo socjalizmu. Własność prywatna rozwija przedsiębiorczość. Dlatego Stany Zjednoczone stale uciekają Europie pod względem gospodarczym. U nas niepokoi mnie bardzo nadopiekuńczość w zakresie jałmużny. Licytujemy się w ilości wydawania darmowych obiadów, podczas gdy potrzebny jest skuteczny program usamodzielniania niewydolnych społecznie osób i rodzin. Nauka prowadzenia domu, gospodarowania skromnymi środkami, dbałości o schludny wygląd, kultury osobistej - to wielu organizacjom wydaje się zbyt proste, a może zbyt trudne i pracochłonne. Łatwiej rozdać mąkę czy ryż i urządzić zabawę dla dzieci, niż uczyć życia godnego i wartościowego. Stowarzyszenia rodzin katolickich, kobiet i mężczyzn, powinny być w naszym katolickim kraju najsilniejszym lobby prorodzinnym i kuźnią przyszłych kadr rządzących.
Reklama
- Może nie umiemy działać skuteczniej?
- Każdy katolik musi sobie zadać podstawowe pytanie: co robię z talentami otrzymanymi od Pana Boga? Czy poświęcam cześć mojego czasu, aby się uczyć, rozwijać swoją świadomość i umiejętności? Dotyczy to w równiej mierze katolików pełniących ważne funkcje społeczne. Zapytajmy np. ile ze swej diety poseł katolicki przeznacza na udział w kształcących konferencjach, w formacji intelektualnej i duchowej? Dając mu z naszych podatków pensje i diety, inwestujemy w niego, powinien więc 1/3 tego wynagrodzenia przeznaczyć na dokształcanie, aby potrafił nam zwrócić jak najlepsze owoce swej pracy. Inna sprawa: tworzenie społeczności lokalnej. Jest wiele przykładów mniejszych miast, gdzie ten proces idzie w dobrym kierunku. W takiej dużej aglomeracji jak Łódź jest trudniej, ale nie wszystkie możliwości są wykorzystane. Wrocław np. wpadł już parę lat temu na pomysł organizowania bardzo poważnych konferencji o roli wychowawczej podwórka. Cykl zatytułowano „Podwórko a...”. Okazało się, że owocem tych konferencji były nowe place zabaw, pojawili się pedagodzy podwórkowi itp. Także Wrocław zlikwidował państwowe domy dziecka, kierując cały wysiłek na rozwój rodzin zastępczych. Ktoś tam „na górze” miał wizję i potrafił ją zrealizować.
- Kościół w Polsce ma wielkie zasługi i doświadczenie w budzeniu inicjatyw obywatelskich. Czy obecnie dostrzega Ksiądz takie działania?
- Oczywiście, wielu kapłanów potrafi zjednoczyć wokół Kościoła wartościowych i pragnących działać ludzi. Inni mniej chętnie animują zadania społeczne. A przecież ksiądz proboszcz mógłby zaprosić podczas kolędy kolejno mieszkańców poszczególnych kamienic czy bloków na pokolędową Mszę św. i spotkanie w parafii. Część na pewno przyjdzie. Wyłonią się z czasem naturalni liderzy. Należy dążyć do przełamywania anonimowości we wspólnocie parafialnej. Duszpasterze nie powinni dać się zamknąć w prezbiterium i zakrystii.
- Zapewne w parafii tworzącej prawdziwą wspólnotę łatwiej pomóc konkretnym rodzinom w kryzysie...
- Pierwsza sprawa to widzieć tę rodzinę. Dawniej to było prostsze: konfesjonał, poradnia rodzinna, rozmowa. Dziś często to nie wystarcza. Wydaje się, że potrzebny jest przewodnik rodzinny, ktoś, kto doskonale zna naturę współczesnej rodziny i jej skomplikowane problemy. Ktoś, kto będzie wiedział, gdzie najprościej i najskuteczniej może ona uzyskać wsparcie. Prowadzenie poradni pierwszego kontaktu to zadanie dla świeckich we współpracy z duszpasterzami. Poradnictwo jest wielką sztuką. Wzorem do naśladowania pozostaje Elżbieta Sujak, która pokazywała poradnictwo nie jako wyręczanie osób z ich własnych zadań, lecz jako uruchamianie w nich mechanizmów radzenia sobie w trudnych sytuacjach.
- Wielu Księży Proboszczów ma jednak nienajlepsze doświadczenia ze współpracy ze świeckimi liderami. Jak temu zaradzić?
- Lęk i obawa niektórych proboszczów ustąpi, jeśli będą mieli większą wiedzę na temat funkcjonowania społeczeństwa i wspólnot. Może nadszedł czas na zorganizowanie podyplomowych studiów dla kandydatów proboszczów? Niewielu księży otrzymuje taką łaskę, aby bez przygotowania przewodzić grupie 10 tys. parafian ze skutkiem zadowalającym Boga i ludzi.
- Dziękuję bardzo. Rozmowa z Księdzem uświadomiła mi, że ochrona życia człowieka to nie tylko troska, aby się urodził. Wraz z cudem narodzin dziecka powinna się rozpocząć równie trudna batalia o jego godne życie i rozwój wszystkich talentów, w jakie wyposażył je Stwórca. To szczególne zdanie dla wszystkich katolików.