Przez cały czas „dobrymi duchami” przedsięwzięcia byli: emerytowana pielęgniarka Teresa Marczewska i jej mąż Maciej. Kiedyś Marczewscy mieszkali w Lublinie (na terenie parafii św. Maksymiliana), kilka lat temu przeprowadzili się do Piask i tam zorganizowali świetlicę - jedyną w okolicy.
- Decyzja o likwidacji świetlicy została podjęta wskutek zmiany przepisów o pomocy społecznej. Obecnie opiekę nad placówkami wsparcia dziennego przejęły urzędy miast i gmin, na których terenie znajduje się dana placówka. Aby prowadzić dalej świetlicę, musielibyśmy przystąpić do konkursu ofert, czyli przetargu. Ta procedura stwarza prawną próżnię, która potrwa kilka miesięcy. Nie wiadomo, jak regulować składki ZUS i inne zobowiązania, a przy staraniu się o jakąkolwiek dotację należy przedstawić zaświadczenia, że placówka nie zalega z płatnościami. Gmina nie ma możliwości dalej pomagać nam na dotychczasowych zasadach - wyjaśnia smutną decyzję pani Teresa. - Szkoda, bo likwidację najbardziej odczuły dzieci - dodaje. Świetlica funkcjonowała według programu Fundacji „Szczęśliwe Dzieciństwo”. Program Akademii Młodzieżowej uczył dzieci i młodzież właściwych postaw wobec Boga, Ojczyzny i drugiego człowieka. Inspirował wychowanków, tak aby z radością służyli sobie nawzajem i by wzrastali w poczuciu własnej wartości.
Początki były trudne. Zaczynali w jednej z sal miejscowego zespołu szkół. Dyrektorem świetlicy została Dorota Rydz. Niebawem „zapaleńcy” otrzymali od burmistrza Piask nowy, większy lokal, w suterenie Domu Kultury, który został poświęcony przez ks. kan. Jana Augustynka. W ciągu dwóch tygodni od zarejestrowania działalności świetlicy uporano się z uporządkowaniem bałaganu. Dzięki życzliwości wielu ludzi już 30 listopada odbyła się pierwsza impreza - andrzejki. Za kilka dni kolejna - mikołajki. Do najbiedniejszych dzieci z gminy trafiło 250 paczek. Potem była Wigilia dla wychowanków świetlicy i ich rodzin. W miarę upływu czasu tradycją stały się kiermasze wykonanych w świetlicy stroików, kartek świątecznych, palm wielkanocnych. Na co dzień wychowankowie najpierw odrabiali lekcje pod kierunkiem instruktorów i nauczycieli wolontariuszy, o godz. 17.30 dyżurująca w danym tygodniu „spółka” przygotowywała podwieczorek. Potem odbywały się zajęcia w grupach. Było ich cztery - młodsze i starsze dziewczynki oraz młodsi i starsi chłopcy. Uczono się m.in. szycia na maszynach przekazanych przez Zespół Szkół, czego efektem była prezentacja własnoręcznie uszytych kreacji na balu w Gardzienicach. Pokłosiem zajęć malarskich był wernisaż prac w kawiarni „U Pani Elizy”, a wiele prac zostało zakupionych przez mieszkańców Piask. Uzyskany w ten sposób dochód pomógł zorganizować wycieczkę do Kazimierza. Były też wyprawy do Zamościa i Warszawy. Co roku latem wychowankowie wyjeżdżali na obóz do ośrodka Fundacji w Pizunach k. Narola. W ubiegłym roku odbyły się kolonie letnie w Czorsztynie.
Wychowankowie świetlicy zaprzyjaźnili się z s. Cecylią Bachalską, misjonarką białą z Tanzanii, która na spotkaniach opowiadała o życiu mieszkańców Afryki. Polskie dzieci korespondowały po angielsku z tanzańskimi rówieśnikami. Wysyłały im dary - zeszyty, książki, ołówki, długopisy. Były również spotkania z historykiem - regionalistą, archeologiem prowadzącym badania na terenie wyznaczonym pod obwodnicę, kwiaciarką uczącą dziewczęta układania kompozycji kwiatowych i fotografem, który prowadził zajęcia dla chłopców. Był bal antyalkoholowy, połączony z quizem na temat uzależnień i ciekawą pantomimą. Podopieczni świetlicy uczestniczyli w obchodach uroczystości świąt kościelnych, państwowych i lokalnych. W okresie Wielkiego Postu funkcjonował „Bank Wielkopostny”, młodzież i rodzice prowadzili Drogę Krzyżową; w Środę Popielcową odbywała się „Uczta chleba i wody”, w Wielki Czwartek składano życzenia księżom pracującym w parafii. Świetlica zdobyła 3 licencje - brązową, srebrną i złotą, nadane przez Fundację. Wychowawcy współpracowali z lekarzem pediatrą i psychologiem, aby jak najlepiej rozwiązywać problemy podopiecznych. Młodzież uważała świetlicę za swój drugi dom. Dbała o czystość pomieszczeń, starała się je upiększyć. Pierwsi wychowankowie rozpoczęli już naukę w szkołach średnich. Ich opiekunowie nie mają się czego wstydzić - niedawni podopieczni osiągają bardzo dobre wyniki w nauce.
Teresa Marczewska nie bardzo wie, komu teraz dziękować za te pięć lat: burmistrzom, dyrektorom Zespołu Szkół, instruktorom, wolontariuszom, księżom, kierowcy autokaru… Tak wiele osób okazało swoje gorące serca! - Dzieci nadal przychodzą do mnie, dzielą się swoimi problemami - mówi D. Rydz. Żałują, że już nie ma świetlicy. Niedawno zapytała jednego chłopca, co teraz robi. - Włóczę się po mieście - usłyszała odpowiedź. Cóż, samo życie…
Pomóż w rozwoju naszego portalu