- Gdyby Ksiądz wiedział, że przyjdzie mu zajmować się gospodarstwem rolnym, to zdecydowałby się ksiądz na pójście do seminarium? - pytam obchodzącego nie tak dawno jubileusz 30-lecia i 60. urodziny ks. Alojzego Wencepla, proboszcza parafii Dobrego Pasterza w Ustroniu-Polanie.
- Mój ojciec też był rolnikiem i chciał mi zapisać 16 hektarów najlepszej ziemi, ale powołania nie można lekceważyć... Zostałem księdzem i jak się dowiedziałem do czego mnie Ksiądz Biskup przeznaczył, początkowo wcale nie byłem zadowolony - ks. Alojzy zamyśla się - bo i co ja tutaj takiego zastałem? Gospodarstwo rolne i nic więcej. Trzeba było zakasać rękawy i stworzyć coś dosłownie z niczego. Ale ja lubię wyzwania. No i ludzie mi zaufali. Pomagali jak mogli.
Oglądam nowiutki kościół, ale nie to jest niezwykłe, wszak po wyborze Polaka na Papieża wydano niejedno takie zezwolenie. Gospodarstwo rolne nadal działa, tylko osoby opiekujące się zwierzętami są nieco inne - to bezdomni, których przyjmuje ks. Alojzy.
- Nie mieli się gdzie podziać, to wymyśliliśmy, że może ze mną. Bo ja też tu mieszkam. Pomagamy im uzyskać dokumenty tożsamości, bo o najprostsze rzeczy najtrudniej. Jak człowiek nie ma dokumentów, to nie istnieje! - opowiada ks. Wencepel.
Drugą inicjatywą Proboszcza jest pomoc bezrobotnym.
- Wszystko zaczęło się od kolędy w 2003 r. - opowiada Proboszcz - zacząłem rozmawiać z rodziną i okazało się, że wszyscy troje (mąż, żona i 20-letnia córka) pozostają bez pracy. Ba! Jakiegokolwiek prawa do zasiłku. Pomyślałem: tak nie może być! I powiedziałem im: ja wam pomogę. Popatrzyli wtedy na mnie jak na jakieś UFO. Co też ten ksiądz mówi, jak on nam może pomóc. Ale ja się zaparłem i zacząłem kombinować, co by tu zrobić. Zacząłem sprowadzać do parafii różnych ważnych ludzi.
Przy parafii Dobrego Pasterza działa klub pomocy bezdomnym, którym kieruje młody człowiek odbywający tu staż absolwencki.
- Jestem tu zatrudniony na rok - mówi Mariusz - co będzie później, okaże się. Marzą mi się studia. Najlepiej wychowanie fizyczne, ale to jeszcze muszę przemyśleć. Na razie zdobywam doświadczenie zawodowe, uczę się, poznaję przepisy i - to też jest ważne - w jakiś tam sposób staram się służyć ludziom.
- O, już się o niego pracodawcy pytają! - przerywa Proboszcz - Bo ja mam taki zwyczaj, że dbam o referencje nie tylko pracownika, ale też pracodawcy. Muszę wiedzieć, kto przyjmuje moich parafian, bo raz zdarzyło się, że pracodawca był nieuczciwy. Teraz każdy, kto chce zatrudnić od nas człowieka, musi legitymować się opinią swojego proboszcza. Inaczej nie rozmawiam z człowiekiem. Nie mogę narażać ludzi na nieprzyjemności. Oni i tak są już pokrzywdzeni.
Parafia rzymskokatolicka Ustroń-Polana liczy 612 katolików na 2 tys. mieszkańców, z czego ok. 100 katolików pozostaje bez pracy. To poważny problem. Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę, że przecież nie tylko katolicy są bezrobotni... W Parafialnym Punkcie Informacji dla Bezrobotnych w Ustorniu-Polanie jest zapisanych ponad 400 bezrobotnych, czyli grubo więcej, niż ich jest w Parafii Dobrego Pasterza.
- Gdy przychodzi do mnie po pomoc ewangelik i katolik - odpowiada na moje pytanie ks. Wencepel - pomagam najpierw ewangelikowi. Wiem, że katolik jeszcze przyjdzie, jeszcze zdążę mu usłużyć. Z ewangelikiem może to być jednorazowa sprawa.
- Staramy się dobrze ze wszystkimi żyć - popiera słowa ks. Alojzego pan Mariusz - na przykład na kursy komputerowe czy językowe przychodzą i katolicy, i ewangelicy, i może jeszcze inni. Każdy, kto chce.
Obecnie raz w miesiącu, we wtorki, przyjeż1dżają z wykładami ludzie z gminy i powiatu. Najczęściej prowadzi je pracownik z Urzędu Pracy, który też był przez pewien okres bezrobotny, więc doskonale rozumie tych ludzi. Ks. Wencepel załatwił też by ludzie bez prawa do zasiłku nie musieli jeździć do Cieszyna się rejestrować. Obecnie to urzędnicy przyjeżdżają do nich co dwa miesiące. Dzięki inicjatywie ks. Alojzego zatrudnienie zdobyło już 110 osób. Ludzie pracują w różnych zawodach, od górnika poprzez sprzedawczynię do odgarniacza śniegu. Nie zawsze i nie od razu jest etat, ale praca dorywcza zwykle kończy się zatrudnieniem na stałe. Po prostu Ksiądz Proboszcz za nich ręczy, więc i ludzie, też się bardziej starają.
Patrzę na salę komputerową. Stanowiska przygotowane. Przy każdym instrukcja obsługi i ulotki. Można się zorientować, jaką pomoc uzyskuje bezrobotny. Jest tego wiele. Rozmowę przerywa nam sekretarka, pani Maria od spraw niemożliwych - jak ją tutaj nazywają - pomaga również przy staraniu się o dokumenty, zaświadczenia. Pisze prośby, wnioski. - Jest nieoceniona - akcentuje Ksiądz Proboszcz. Sekretarka prosi o wyjaśnienie: ma pisać informację o rozpoczynającym się kursie angielskiego, czy jeszcze nie. - No, tak od razu to mi się nie uda załatwić osoby, która podjęłaby się uczyć wolontaryjnie angielskiego. Ale ciągle szukam, nie ustaję - odpowiada Ksiądz. Przy okazji dowiaduję się, że są lub były prowadzone kursy również psychologiczne. Miały one pomóc ludziom w czasie rozmowy kwalifikacyjnej, nauczyć ich odpowiedniego zaprezentowania się itd. - O wszystko trzeba dbać - uśmiecha się ks. Wencepel. Samo nic się nie zrobi.
Parafianie dbają o wszystko: o swój kościół (jest coraz okazalszy wewnątrz), o swoje gospodarstwa (bardzo zadbane), o pracę (pomagają sobie wzajemnie), o proboszcza również. O niego warto dbać. To proboszcz III Tysiąclecia, Społecznik Roku... - Dba o wszystkich. Mszę św. taką ładniutką odprawi, robotę załatwi, a jeszcze się bezrobotnymi zajmuje. Nie mogliśmy dostać lepszego - słyszę już na przystanku opinie parafian.
Pomóż w rozwoju naszego portalu