Reklama

Dylematy blondynki

Kot, czyli pies na całe życie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Podobno kota nie głaszcze się pod włos. Ale mojego to nawet z włosem nie radzę dotykać, mimo że ma ich rudą furę jak to pers. Nie uznaje żadnych takich kici, kici i radosnego gulgotania, jakie na jego widok wydają z siebie moi znajomi. Horacy przyjmuje tę pieszczotliwą litanię z kocią obojętnością, unosząc dumnie puchaty kłąb ogona i nie pozwalając na żadne spoufalanie. I chociaż zima w pełni - to kolan, niestety, nie wygrzeje. Nie znosi ich niczym diabeł święconej wody (chyba że należą do księdza przychodzącego po kolędzie) i sam ustala terminy bliskich spotkań. Po takiej audiencji mam podrapane dłonie, bo kocisko dokazuje najczęściej wtedy, gdy nie pozwalam na żadne kompromisy. Nocą rudy szubrawiec plądruje wszystkie zakamarki i bezczelnie wyleguje się na stole, niwecząc złośliwie moje pedagogiczne sposoby wychowania.
Trudno zaprzyjaźnić się z kotem, zwłaszcza że posądza się go o fałszywą naturę. Ale gdy nie wchodzimy sobie w drogę, możliwe są chwile wzajemnej tolerancji. Kiedy znikam w fotelu z jakąś książką na niewygrzanych kolanach, Horacy opuszcza swoje legowisko i mości się u moich nóg. Spod oka obserwuję, jak z futrzastej piłki uchodzi powietrze i rudzielec przepoczwarza się w złachmaniony rozłożysty dywanik. Pełnia harmonii.
Co innego pies. Ten to i domu przypilnuje, i z dziećmi się pobawi, pomerda gościom ogonem albo i łapę poda, jak jest dobrze wychowany. Gospodarzowi wiernie w oczy zagląda i nawet z ręki mu je, a nocą to i nogi w łóżku wygrzeje. Nic dziwnego, że zasłużył na miano przyjaciela człowieka. Wielu moich znajomych ma takich przyjaciół. Kiedyś wybrałam się do jednych, co to prosiaka w domu trzymają - taki spasiony z tego dobrobytu i powszechnej miłości, że przypomina raczej kluskę niż przedstawiciela psiego gatunku z porządnym rodowodem. Niestety, na progu nie przywitał mnie wesoły jazgot czworonożnego szczęścia. Co się stało? Chory czy zginął? - pytam zaniepokojona ciszą panującą w mieszkaniu. Okazało się, że psina lokum zmieniła. Z pokojowych piernatów przeniosła się do podwórkowej budy, gdy zaczęła warczeć i odsłaniać zębiska na widok najmłodszej latorośli buszującej w pobliżu miski z jadłem.
No cóż, z przyjaźnią tak czasem bywa. Przekonał się o tym pewien senator z województwa łódzkiego, kiedy zajrzał do swojej teczki leżakującej sobie spokojnie w IPN-ie. Podobno zemdlał, gdy przeczytał, że jego przyjaciel, któremu ufał jak bratu, okazał się ubecką wtyką. Wierny towarzysz lata całe panoszył się w jego życiorysie, dziurawiąc go jak ser szwajcarski, niedostępny zresztą na naszym peerelowskim rynku tak samo jak cygara, które palił namiętnie.
Sprawa teczek spędza sen z powiek wszystkim politykom, ludziom biznesu, dziennikarzom i tym, których nazwiska coś znaczą. Lustrować czy darować? Zaglądać czy żyć w beztroskiej nieświadomości, pozwalając, aby prawda nigdy nie wyszła na jaw? Leon Kieres, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, uprzedza, że kto tam zajrzy, nie będzie miał spokoju do końca życia i na wszelki wypadek do swojej teczki niech nie zagląda.
Może się okazać, że nie wszyscy, którzy byli na nieustannym celowniku Wielkiego Brata, będą mieli w sobie tyle szlachetnej siły, aby zastosować ewangeliczną zasadę przebaczania siedemdziesiąt siedem razy. Jeśli zdradza przyjaciel, ojciec, mąż lub ksiądz (donosiciele rekrutowali się ze wszystkich inteligenckich warstw), to trudno znaleźć twardy grunt w życiowym - jak się okazuje - szlamie. Z drugiej strony - jeśli się go nie spłucze silnym strumieniem, to ryzyko babrania się w błocie przedłuża się w nieskończoność. Henryk Ibsen, nie mając pojęcia o totalitarnym systemie zniewalania, próbował rozwikłać problem rozrachunku z ciemną przeszłością, ale jego bohaterowie nie udźwignęli brzemienia prawdy.
Zdrada i faryzeizm to nie tylko cechy naszej narodowej historii. Ocieramy się o nie codziennie w polityce, gospodarce i - coraz częściej - w pracy, wśród swoich bliskich. Czyżbyśmy zło mieli zakodowane w genach? Taka przerażająca wizja nie mieści mi się w głowie. Naiwnie - jak to blondynka - sądzę, że istnieje kres niegodziwości i dobro, jak to bywa w bajkach, zwycięży. Jednak, żeby nie być wyśmianą za te dziecinne poglądy, dodam jako człowiek wierzący: dobro nie musi stawać do pojedynku, bo jest niezwyciężone.
Ale na wszelki wypadek mieszkam z kotem. Wolę mieć podrapane ręce niż rozszarpany zadek.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Żołnierz Chrystusa

Niedziela Ogólnopolska 18/2023, str. 22

[ TEMATY ]

św. Florian

Adobe Stock

Św. Florian

Św. Florian

Jako żołnierz i urzędnik cesarski odważnie wyznał wiarę w Chrystusa.

Florian w młodym wieku został dowódcą wojsk rzymskich stacjonujących w Mantem (obecnie w północno-wschodniej Austrii). Był urzędnikiem cesarskim w prowincji rzymskiej Noricum (dzisiaj środkowa Austria). Kiedy wybuchło prześladowanie chrześcijan podczas rządów Dioklecjana, został aresztowany wraz z czterdziestoma żołnierzami i przymuszony do złożenia ofiary bogom, jednak stanowczo tego odmówił. Poddano go chłoście i torturom. Namiestnik prowincji – Akwilin – kazał szarpać jego ciało żelaznymi hakami; wreszcie uwiązano kamień u jego szyi i utopiono go w rzece Enns.

CZYTAJ DALEJ

Papież: bł. Rajmund Llull uczył, jak służyć Panu i być szczęśliwym

2024-05-03 16:49

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO

Również i ten, kto zostaje papieżem, musi nadal dążyć do spotkania z Panem, do pełnego oddania się służbie Bożej - przyznał Franciszek na audiencji dla członków Fundacji Blanquerna z Uniwersytetu Rajmunda Llulla. Papież odniósł do postaci patrona tego barcelońskiego uniwersytetu. Bł. Rajmund Llull żył na przełomie XIII i XIV w. Był katolickim filozofem, matematykiem i pisarzem.

Tytułowym bohaterem jego napisanej w języku katalońskim powieści był Blanquerna, który zmagając się z różnymi problemami i pokusami dąży do chrześcijańskiej doskonałości. Zostaje też papieżem i reformuje Kościół.

CZYTAJ DALEJ

Papież w Trieście: spotkanie z migrantami i osobami niepełnosprawnymi

2024-05-04 14:54

[ TEMATY ]

Watykan

Monika Książek

Biskup Triestu, Enrico Trevisi, ogłosił program wizyty papieża w stolicy Friuli-Wenecji Julijskiej 7 lipca z okazji 50. Tygodnia Społecznego Katolików we Włoszech. Sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Włoch, abp Giuseppe Baturi, zapowiedział tę podróż w styczniu br.

Podczas prezentacji programu 50. Tygodnia Społecznego Katolików we Włoszech, który odbędzie się w Trieście w dniach od 3 do 7 lipca, ogłoszono niektóre szczegóły programu wizyty papieża Franciszka. Ma on przybyć do Triestu 7 lipca. Wcześniej włoscy biskupi i wierni spędzą w Trieście cały tydzień pod hasłem: "W sercu demokracji. Uczestnictwo między historią a przyszłością" i będą wspólnie dyskutować o rozwoju kraju.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję