Mszę św. z bp. Przybylskim koncelebrowali kapłani zaprzyjaźnieni ze zmarłym Józefem Piątkiewiczem. Na Mszy św. zgromadzili się m.in. studenci częstochowscy.
- Czasem skarżę się Panu Bogu i pytam, dlaczego to życie jest taką nierównością. Dlaczego nie ma takiej jakiejś wymiernej sprawiedliwości między nami ludźmi, tak żebyśmy wszyscy mieli po równo. – mówił w homilii bp Przybylski - I przypominam sobie mądre słowa ks. Jana Twardowskiego, że sprawiedliwość Boża jest nierównością. Gdyby wszyscy mieli to samo i każdy był taki sam, to nikt nikomu nie byłby potrzebny – podkreślił bp Przybylski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Ubodzy, prości ludzie są nam bardzo potrzebni. Nie tylko dlatego, że możemy uczynić im jakieś dobro i pomóc im, ale dlatego, że są dowodem dla nas na to, że można mieć w życiu tak niewiele, a można być szczęśliwym – kontynuował biskup pomocniczy archidiecezji częstochowski.
Reklama
Biskup zaznaczył, że „tak po ludzku „wujek Józek” nie miał za dużo” - Osobiście nie miał wypasionych okoliczności życia, ale miał coś dużo więcej, czym nas zawsze obdarowywał. W środowisku studenckim był jedną z najbardziej znanych i kolorowych postaci. Miał niewiele. Miał jedynie mały pokój w akademiku, ale jaki to był gościnny pokój. Nie miał takiej najbliższej rodziny tutaj w Częstochowie, ale miał jedną z największych rodzin, to byli wszyscy studenci – wspominał swojego przyjaciela bp Przybylski.
- Józek był takim dziwnym Bożym artystą. Nie był wrażliwy na punkcie swoich słabości, a cieszył się tym, że te jego słabości mogą być źródłem radości dla drugich. To był człowiek z pobożnością spontaniczną, od serca – kontynuował duchowny i wspominał, że najbardziej ulubiona rola Józka, to był św. Mikołaj.
- Przygotowywał się do niej cały rok. Czasem nie mógł się już doczekać na dzień 6 grudnia i już od 1 grudnia wędrował po Alejach w Częstochowie z dzwonkiem i rozdawał krówki w „Niedzieli” – wspominał biskup.
- Dla niego najważniejsze było to, żeby czynić dobro. Tak ja vipy mają swoje credo życiowe, biskupi swoje hasła biskupie, to programem życiowym Józka było: „Kocham Cię, nie pękaj”. Miał w sobie naturalne dobro, Bóg dał mu dobroć serca – kontynuował biskup i dodał: „Kiedy czuł się słabo, pytał mnie, czy w niebie będzie akademik, kluby studenckie? Odpowiadałem mu, że nie wiem, czy tam to wszystko będzie, ale wiem, że będzie to, co ty czujesz i co ty kochasz. Będzie tam miłość, którą ty obdarzasz ludzi”.
- Podejmijmy za Józkiem to, aby ludziom smutnym, zrozpaczonym mówić „kocham Cię i nie pękaj” – zakończył bp Przybylski.
Reklama
Józef Piątkiewicz urodził się w Krakowie, w 1938 r. Jego ojciec Mieczysław był znanym inżynierem, architektem budowlanym, a matka Helena, pochodziła z Wiednia. Do Częstochowy przyjechał w 1981 r. Od tego czasu nieprzerwanie mieszkał w domu studenckim „Skrzat”. Znany był w środowisku studentów jako „wujek Józek” i „docent model”. Wystąpił w programie Wojciecha Manna „Szansa na sukces”. Podczas występu finałowego w Sali Kongresowej, po wejściu na scenę wręczył Wojciechowi Mannowi obrazek Matki Bożej Częstochowskiej.
Józef Piątkiewicz był zaprzyjaźniony z "Niedzielą". Był jej wiernym kolporterem na błoniach jasnogórskich w okresie pielgrzymkowym. Za swoje zaangażowanie w dzieło ewangelizacji przez media otrzymał nagrodę redaktor naczelnej „Niedzieli” Lidii Dudkiewicz Medal Mater Verbi podczas XXI Pielgrzymki Czytelników, Przyjaciół i Pracowników Tygodnika Katolickiego „Niedziela” na Jasną Górę, 16 września 2017 r.
O śmierci Józefa Piątkiewicza poinformował w środę 11 lipca bp Andrzej Przybylski, który napisał m.in. „Odszedł od nas człowiek, który bez doktoratów i profesury był wychowawcą wielu pokoleń studentów Częstochowy. Jego prawdziwym domem był akademik, a najważniejszą rodziną – studenci”.
Uroczystości pogrzebowe śp. Józefa Piątkiewicza odbędą się 13 lipca w Wieliczce.