Reklama
Abp Wojciech Polak: Te obchody wiążą się przede wszystkim z pewną refleksją historyczną. Dlatego cieszę się, że po raz pierwszy udało się nam zgromadzić dosyć duże grono profesorów z różnych ośrodków akademickich w Polsce, którzy pochylili się nad historią prymasostwa na przestrzeni wieków. Owocem ich rocznej pracy i organizowanych sympozjów jest pierwsza monografia dziejów prymasostwa polskiego, której promocja odbędzie się 28 kwietnia.
Jeżeli natomiast chodzi o współczesność, ten rok służył nie tyle przemyśleniu roli prymasa, ile jej zaznaczeniu. Dlatego rozpoczęliśmy ten jubileusz, goszcząc w Gnieźnie kilku prymasów Europy, m.in. z Hiszpanii i Francji. Przygotowaliśmy też wspólną deklarację, upominającą się o powrót do chrześcijańskich korzeni Europy. Ten głos miał podkreślać nie samą rolę prymasostwa, ale pewną wrażliwość prymasów w Europie na współczesną sytuację. Szkoda, że ten apel był zbyt mało promowany.
Nie traktuję tego roku prymasowskiego jako czasu, w którym w szczególny sposób osoba prymasa miałaby zaistnieć. Aczkolwiek z zakończeniem tego jubileuszu zbiega się wydanie mojej pierwszej książkowej wypowiedzi biograficzno-dyskusyjnej, dotyczącej Kościoła. Ukaże się ona w formie wywiadu przeprowadzonego przez red. Marka Zająca. Odnosi się ona do wielu współczesnych sytuacji, w których zabierałem głos, być może będzie więc podkreśleniem roli prymasa w debacie publicznej. Tę rolę określiłbym nie jako proponowanie konkretnych rozwiązań, ale raczej przypominanie o fundamencie, na którym buduje Kościół i społeczeństwo.
- Ksiądz Prymas wspomniał, że apel prymasów Europy o powrót do chrześcijańskich korzeni kontynentu nie został w dostatecznym stopniu usłyszany. O czym to świadczy?
- Istotnie, z jakichś powodów ten apel nie był słyszany ani dyskutowany. Nie wydaje mi się, by powodem był jego zbyt ogólny charakter. Przeciwnie: wrażliwość kard. Duki, kard. Barbarin, abp. Plazy czy moja jest wrażliwością Kościoła w danej części Europy, a nasze wspólne przesłanie było jasne, zwłaszcza w kontekście ubiegłorocznego jubileuszu Traktatów Rzymskich i pewnej refleksji nad fundamentami Europy.
Z pewnością trzeba ten apel ponawiać w różnych formach, także wówczas, gdy mamy okazję do wspólnego spotkania prymasów. Najbliższa taka okazja będzie mieć miejsce jeszcze przed zakończeniem roku prymasowskiego, w Czechach. W dniach od 20 do 21 kwietnia kard. Duka sprowadzi do Pragi ciało kard. Josefa Berana, którego proces beatyfikacyjny jest w toku. Na tę uroczystość prymas Czech zaprasza prymasów Polski, Węgier i Chorwacji. Będzie taka okazja do wspólnej modlitwy, spotkania i pokazania, że jesteśmy zatroskani o wspólne, chrześcijańskie korzenie Europy.
Reklama
- Czy jednak dotychczasowe przemilczenie apelu prymasów Europy, odwołującego się do tych samych wartości, o których mówili choćby założyciele Wspólnoty Europejskiej, można interpretować, jako ignorowanie głosu Kościoła we współczesnej Europie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Nie sądzę, że jest to wyraz świadomego marginalizowania głosu Kościoła, być może bardziej tego, że nie potrafimy wciąż dostatecznie promować tego głosu, ukazywać jego wagi w świecie i powracać do niego, nie tylko podczas uroczystych nabożeństw. Z drugiej strony także przygotowania do tegorocznego Zjazdu Gnieźnieńskiego, który się wpisuje w tę refleksję na temat Europy, są okazją do przypomnienia tego głosu.
Debata prowadzona podczas Zjazdu Gnieźnieńskiego inspiruje mieszkańców krajów europejskich dzięki uczestnikom tych zjazdów. Reprezentują oni kilkadziesiąt organizacji i instytucji Wschodu i Zachodu Europy. Dzięki nim głos Kościoła rozprzestrzenia się w Europie, nie tylko jako uroczysty apel, ale jako fundamentalna inspiracja do mierzenia się z konkretną rzeczywistością poszczególnych krajów.
- Spójrzmy zatem na polską rzeczywistość. Niedawna rocznica katastrofy smoleńskiej po raz kolejny pokazała głębokie podziały w polskim społeczeństwie. Czy w opinii Księdza Prymasa, w ciągu minionych 8 lat Kościół zrobił wszystko, co było możliwe, by te podziały niwelować i budować jedność?
- Sądzę, że pytanie o to, czy Kościół może zapobiegać takim czy innym podziałom i odnosić się do trwających sporów w społeczeństwie, nie może być rozumiane jako działalność „punktowa”, wyizolowana i mająca na celu zażegnanie pojedynczych konfliktów. Zadaniem Kościoła nie jest bowiem chaotyczne „gaszenie pożarów”, które co jakiś czas wybuchają w społeczeństwie.
Uważam, że rolą Kościoła wynikającą z jego istoty i powołania jest konsekwentne budowanie jedności z Bogiem i drugim człowiekiem. Sobór Watykański II tak określał istotę Kościoła w konstytucji Lumen Gentium: „Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”. To zadanie jest więc wpisane w codzienne życie Kościoła. Nie tylko Kościoła hierarchicznego, ale też każdego człowieka wierzącego.
Kościół może się przyczynić do tego, że także te napięcia społeczne będą się zmniejszać, że obywatele zjednoczą się bardziej w tym podzielonym świecie. To zjednoczenie dokonuje się jednak poprzez przemianę konkretnego człowieka, czyli poprzez docieranie do konkretnego człowieka z Ewangelią.
Bardzo bliska jest mi myśl kard. Wyszyńskiego, wygłoszonego w Gnieźnie 2 lutego 1981 r., w czasach, kiedy Polska budziła się z komunistycznego letargu ku wolności. Prymas Tysiąclecia mówił wówczas: „nie idzie o to, by wymieniać ludzi, tylko o to, aby ludzie się odmienili, aby byli inni”. Przypominał, że zadaniem Kościoła i jego odpowiedzialnością jest praca nad sumieniem, nad sercem człowieka i nad tym, by człowiek potrafił bolesne i trudne sytuacje przeżywać w zjednoczeniu z Chrystusem i w miłości do drugiego człowieka.
W takim kluczu musimy odpowiedzieć na pytanie o to, w jaki sposób współcześnie powinien być rozumiany głos Kościoła. Podczas poświecenia pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej kard. Nycz upomniał się, by było to miejsce, które ludzi jednoczy. Czyli wezwał do tego, co jest istotą: do jedności. To wezwanie powraca w naszych homiliach, także w moich. Przypominam o konieczności pojednania, konieczności przebaczenia, o jedności. O tym, co się wiąże z budowaniem życia na prawdzie i na miłości. Myślę, że taka jest rola Kościoła. Nie w jakimś wyselekcjonowanym momencie, czy kontekście, ale w dłuższej perspektywie.
- Co zatem powinniśmy zrobić, jako chrześcijanie, jeśli wezwania do budowania na chrześcijańskich wartościach nie są właściwie rozumiane w społeczeństwie? Tak, jak w przypadku inicjatywy ustawodawczej #ZatrzymajAborcję, która pokazała jak głębokie są podziały w polskim społeczeństwie.