Wrzesień to jeden z najpiękniejszych miesięcy w roku, obniża się wtedy nie tylko słońce, ale także ceny miejsc noclegowych w turystycznych miejscowościach. Przeżywają one wówczas najazd studenckiej braci,
która może jeszcze cieszyć się wolnością ostatnich wakacyjnych dni. Legniccy studenci w ten wrześniowy czas również wyruszyli w drogę, która zawiodła ich do Zakopanego. Mimo różnej formy fizycznej, psychicznej
i duchowej przez dziesięć dni dzielnie wznosiliśmy się nad poziom morza oraz własnych możliwości. Przełamywaliśmy strach oraz samych siebie, dzieląc się z drugim człowiekiem trudem codziennej wędrówki.
Czy było warto pokonywać kolejne odcinki na obolałych nogach, jeść zupki w proszku na śniadanie, obiad i kolacje dla tych kilku chwil zachwytu i bycia razem? Odpowiedź przychodziła na parę kroków przed
opromienionym słońcem szczytem, kiedy powiew ostrego wiatru mówił: „to już blisko”. Wtedy wyrywał się pełen zachwytu okrzyk: „tu naprawdę jest pięknie”.
To piękno i potęga gór sprawiają, że wszystkie wytwory ludzkiej cywilizacji wydają się śmiesznie małe i przeraźliwie niedoskonałe. Wobec tego odkrycia pozostaje jedynie pokorne spojrzenie w kierunku
Stwórcy i przyznanie, że każda, nawet najlepsza sztuka, jest jedynie próbą uchwycenia tego piękna, które w przyrodzie odbija się najpełniej. Na przełęczy Zawrat odprawiliśmy Eucharystię wśród skalnych
ścian, przy podmuchu ostrego wiatru. Następnie podążyliśmy dalszą drogą w kierunku Świnicy (której szczyt również nas ugościł).
Każdy kolejny krok odkrywał przed nami prawdę o ludzkim wędrowaniu, często trudnym i pełnym zwątpienia we własne siły, jednak przepełnionym wiarą, że gdzieś tam, za zakrętem lub chmurami jest jednak
szczyt, na który warto się wspiąć. Dzięki temu, że wszystkie złe myśli zostały zdeptane ciężkim krokiem, wywiane podmuchem wiatru i wrzucone w przepaść zapomnienia, wieczorem pozostawała już tylko przepełniona
wrażeniami radość.
Pomóż w rozwoju naszego portalu