Reklama

Miesiąc trzeźwości

Po alkohol posyłali mnie nauczyciele

Niedziela rzeszowska 31/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Swojego dzieciństwa Władysław nie ocenia w kategoriach porażki, mimo iż rodzice rozstali się. Najpierw wychowywała go babcia, a potem trafił do domu dziecka, gdyż - jak mówi - nieustannie pracująca matka nie była w stanie zapewnić mu opieki. Pamiętała jednak o regularnych odwiedzinach.

"Po VII klasie zacząłem się uczyć zawodu piekarza - opowiada. - Tragicznym przełomem w moim młodym życiu była końcówka I klasy szkoły zawodowej. Trzeba było uczcić zakończenie praktyk i przełożeni wysłali mnie do sklepu po alkohol i papierosy. Jako niepełnoletni poczułem się wówczas bardzo doceniony. Ekspedientka w sklepie mówiła do mnie przez pan, duma mnie rozpierała, poczułem się autentycznie dorosły. Kiedy przyniosłem alkohol na teren praktyk, brygadzista powiedział: «Na Władku można zawsze polegać». To był 24 czerwca, pamiętam jak dziś, bo to jeden z najczarniejszych dni w moim życiu" . Po wypiciu pierwszego kieliszka myślał, że mu twarz powykrzywia na wszystkie strony, ale przy drugim już było lepiej. I tak jako bardzo młody człowiek, za przyzwoleniem tych, których nazywał nauczycielami, rozpoczął niszczenie swojego życia. Po pierwszym poważnym zapiciu, przez trzy dni nie pojawił się w domu dziecka. Szukała go milicja.

Potem już świętował imieniny swoje i kolegów, odejście z domu dziecka - mnożyły się okazje do picia. Kradzieże i inne przewinienia po pijanemu czterokrotnie zawiodły go do zakładu karnego. Dwukrotnie był na odwyku. Matka, z którą zamieszkał, widziała, że z nim coraz gorzej, lecz w swojej bezradności zupełnie nie wiedziała, jak mu pomóc. Władek uważał, że wszystkiego się czepia. Nie interesował się jej losem. Żeby zejść matce z oczu, postanowił się ożenić. Ale, niestety, nie oznaczało to wyzwolenia od pijaństwa. Małżeństwo rozpadło się po 1,5 roku. Oczywiście, z powodu Władkowego picia, które przechodziło coraz gorsze etapy (pił nawet denaturat). O dziwo, w pracy jakoś szło, ratował się zwolnieniami lekarskimi. Dowiedział się, że żona urodziła dziewczynki bliźniaczki, z których jedna przegrała walkę o życie. Swoją rozpacz topił w alkoholu, bo nieszczęście to też dobry powód do picia. To wszystko trwało 28 lat. Zdrowie się rujnowało, a najbardziej zagrożona była krtań. Władysław zaczął tracić głos. Wiedział, że musi coś z tym piciem zrobić, ale nie bardzo wiedział co.

Zdarzyło się w końcu, że spotkał kolegę, który zaproponował, by przyszedł na spotkanie AA, na dawnym osiedlu Gwardzistów, nie mówiąc szczegółów. Władek chyba rzeczywiście kompletnie nie kojarzył, gdzie się znalazł, bo ciągle czekał, że może ktoś postawi butelkę. A tam świece, modlitwa, zwierzenia... Czuł się jak na kółku różańcowym. Kiedy prowadzący spotkanie zapytał: kto jest dziś po raz pierwszy, nawet nie zorientował się, że trzyma rękę w górze. "Ciężko było wykrztusić z siebie, że mam problem z alkoholem - wyznaje. - Sam sobie się dziwię, że te spotkania jednak wciągnęły mnie i chodziłem regularnie. To był rok 1992. Po trzech miesiącach niepicia poczułem się taki silny, pewny siebie, zacząłem pouczać innych, aż w końcu... po pół roku zapiłem. Po wypiciu pierwszej flaszki wina zorientowałem się, że źle zrobiłem. Ale było już za późno".

Po jakimś czasie Władysław znowu spotkał kogoś, kto zachęcił go do spotkań w Klubie "Przemiana" przy kościele Podwyższenia Krzyża Świętego w Rzeszowie. Z tą wspólnotą (która dziś mieści się w schronisku dla bezdomnych przy ul. Styki 21) pojechał na rekolekcje o problematyce trzeźwościowej do Przemyśla. 3 grudnia 1993 r. podpisał Krucjatę Wyzwolenia Człowieka.

Rozpoczął życie w łasce Bożej, odbył wiele pielgrzymek do polskich sanktuariów. Od 1994 r. chodzi na piesze pielgrzymki na Jasną Górę. Mówi, że miał ogromne szczęście, że u progu swojej drogi do trzeźwości zetknął się z duszpasterzami znającymi doskonale problem: księżmi saletynami, misjonarzami Świętej Rodziny. Dziś wdzięczny jest Bogu, że dane mu było wyjść z tego "barłogu". Ma kontakt z córką, która studiuje za granicą. "Gdy miała 19 lat, odwiedziłem ją, by po raz pierwszy szczerze porozmawiać, przyznać się jej do swego błędu - opowiada. - Przyjęła mnie z wielkim zrozumieniem. Popłynęły mi łzy ze wzruszenia. Przed wyjściem za mąż ona i narzeczony podpisali Krucjatę do końca życia. Oboje studiują medycynę i jako jedną ze specjalizacji wybrali problematykę uzależnień. Jest bardzo zdolna. Zna kilka języków. Nic jej w życiu nie dałem, a ona sobie tak świetnie radzi... Jestem z niej dumny".

W 1995 r. trafił na spotkania w Ośrodku Rehabilitacji Uzależnionych i Ich Rodzin "Feniks" działającym przy Fundacji "Nowe Życie". Przez tutejszą grupę "Przystań" przewinęło się bardzo wielu ludzi. "Dzięki temu ośrodkowi, gdzie mogę spędzać dowolną ilość czasu, trwam. Wychodzimy z naszymi świadectwami na zewnątrz - do szkół, kościołów. Mogę powiedzieć, że jestem naprawdę szczęśliwy, bo odnajduję się w trzeźwym życiu niezależnie od nastroju i pogody". Władysław ma dziś 51 lat. Umie stanowczo odmówić, gdy go częstują alkoholem. Jest świadom, że swoją przysięgę złożył przed Bogiem.

Świadectwa wysłuchała Mirosława Radłowska-Kulczycka

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

[ TEMATY ]

post

3 Maja

Karol Porwich/Niedziela

Udział we Mszy św. obowiązuje katolika w każdą niedzielę oraz w tzw. święta nakazane.

W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, 3 maja, choć wskazany jest udział we Mszy św., nie jest obowiązkowy, gdyż nie jest to tzw. święto nakazane.

CZYTAJ DALEJ

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

[ TEMATY ]

litania loretańska

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

KRÓLOWO ANIOŁÓW

CZYTAJ DALEJ

Papież: bł. Rajmund Llull uczył, jak służyć Panu i być szczęśliwym

2024-05-03 16:49

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO

Również i ten, kto zostaje papieżem, musi nadal dążyć do spotkania z Panem, do pełnego oddania się służbie Bożej - przyznał Franciszek na audiencji dla członków Fundacji Blanquerna z Uniwersytetu Rajmunda Llulla. Papież odniósł do postaci patrona tego barcelońskiego uniwersytetu. Bł. Rajmund Llull żył na przełomie XIII i XIV w. Był katolickim filozofem, matematykiem i pisarzem.

Tytułowym bohaterem jego napisanej w języku katalońskim powieści był Blanquerna, który zmagając się z różnymi problemami i pokusami dąży do chrześcijańskiej doskonałości. Zostaje też papieżem i reformuje Kościół.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję