Próba
- A może byśmy to tak zagrali - podrywa się z ławki Jarek Ciszek, uczeń pierwszej klasy LO im. Stanisława Wyspiańskiego w Będzinie. - Serce matki musi krajać się z bólu, widząc cierpienia
syna - snuje refleksję, zwrócony do Marzeny. - Tu musi być widać cierpienie, ale i miłość, która przynosi ulgę w takich chwilach. Podbiegnij i uklęknij - zwraca się do swojej koleżanki
klasowej - przytul i otrzyj twarz. - Niech matka z synem będą na pierwszym planie tej sceny. - A my - zwracają się pozostali koledzy i koleżanki. - Wy gdzieś z boku: przecież
boicie się, jesteście wystraszeni, zajęci unikaniem żołdackich razów - wyjaśnia swoją koncepcję.
Tak wyglądała jedna z prób przed realizacją nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Odbyło się ono w kościele pw. Świętej Trójcy w Będzinie 2 kwietnia tego roku. Przygotowali go uczniowie LO im. Wyspiańskiego
tworzący Uczniowski Teatr „Artis Liberales”.
Fakty
Reklama
Do zespołu należy 11 osób. Magia teatru pociągnęła ich już w poprzednich szkołach. Brali udział w inscenizacjach i akademiach szkolnych. Wychodziło im dobrze. Teraz postanowili spróbować na własną rękę. Rozpoczęli w październiku 2003 r. Pierwszym przedstawieniem była bajka pt. Jaś i Małgosia. Wystawili ją w będzińskich i sosnowieckich przedszkolach. Później wspomniana Droga Krzyżowa, a sezon zakończyli Królową Śniegu. Współpracują z będzińskim ośrodkiem kultury, parafią pw. Świętej Trójcy i Teatrem „Dzieci Zagłębia”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Tacy sami
Z aktorską młodzieżą umówiłem się na kilka dni przed zakończeniem roku szkolnego, aby porozmawiać o ich zainteresowaniach. Wydawali mi się nieprzeciętni. Pytam więc prosto z mostu: Czy nie czujecie się
inni od swoich rówieśników? Wyczuwam u swoich rozmówców niemałe zakłopotanie i dostrzegam pytający wzrok, jakby chcieli powiedzieć: Skąd księdzu to przyszło do głowy? Słyszę więc twarde i stanowcze zaprzeczenie:
- Nie! Nie czujemy się wyjątkowi, nie czujemy się inni. Takie zdecydowane zaprzeczenie usprawiedliwia psychologia. Nikt nie chce czuć się inny, być w mniejszości. - No, ale przecież jest was
niewielu i w niewielu miejscach młodzież robi teatr - próbuję usprawiedliwić swoje pytanie i trochę sprowokować. Ripostują tym, że gdy ich koledzy zobaczyli, co robią, spodobało im się na tyle,
że chętnych mają więcej niż miejsc w zespole. Po prostu przebierają w ofertach. Nie dałem rady. Są tacy sami, mają tylko wyjątkowe zainteresowania.
Teatralne plany młodzieży budzą szacunek. Charakteryzuje je rozmach, który jest pochodną właściwej młodym odwagi. Ona może góry przenosić. W zamiarach na przyszły sezon mają cztery premiery. Dwie
bajki dla dzieci - jedna z nich to na pewno Piotruś Pan. Decyzja co do wyboru drugiej jeszcze nie zapadła. Po raz kolejny zobrazują Mękę Pańską w kościele pw. Świętej Trójcy w oparciu o nowy scenariusz
i nową scenografię. Koniec sezonu teatralnego 2004/2005 pragną zwieńczyć Męczeństwem Piotra Ohej’a Sławomira Mrożka. Skrytym marzeniem jest wystawienie własnej sztuki. Nad jej koncepcją myśli członek
zespołu Paweł Kos.
Strażaków nie potrzeba
Z rozmowy z młodymi aktorami wnioskuję mniej więcej tyle. Teatr jest realizacją ich marzeń. Są ambitni. Bronią się przed tym, aby ich pragnienia się nie rozproszyły, nie rozmyły się, nie zatraciły. W ich słowach usłyszeć można stanowczy opór przeciw kompromisom dorosłych, które wypełniają całe życie. Wydaje mi się, że nie chcą iść na łatwiznę. Wolą wspinaczkę niż łagodne zjazdy. Zbyt piękne, żeby było prawdziwe? Takim powiedzeniem można zgasić wszystko. Łącznie z wybuchem największych gejzerów idei.