O sprawie, którą chcę dziś poruszyć, już kiedyś pisałem. Myślę jednak, że warto od czasu do czasu do niej powrócić. Chodzi bowiem o prawdę dość ważną, jaką jest rzeczywista obecność Chrystusa w Kościele.
Wstępując do nieba, Zbawiciel zapowiedział nam, że chociaż idzie do Ojca, by nam przygotować miejsce w Jego domu, to jednak wciąż pozostaje z nami. Pozostaje w sposób wieloraki. Jest z nami, gdy sprawujemy
sakramenty - to On udziela łaski; szafarz sakramentu jest jedynie swego rodzaju narzędziem w Jego ręku. Jest z nami, gdy w Liturgii czytane jest Pismo Święte - On sam wtedy do nas przemawia.
Jest obecny w zgromadzeniu wiernych, w osobie przewodniczącego Liturgii; to nie ciało i krew kapłana są przecież ofiarowane we Mszy św., ale sam Chrystus ofiaruje siebie Ojcu. Jest wreszcie obecny w tajemnicy
Najświętszego Sakramentu.
Można by jeszcze wiele na ten temat pisać czy mówić; nie wchodząc jednak w zawiłe kwestie teologiczne, wystarczy nam świadomość, że Pan Jezus naprawdę jest z nami, a szczególnym miejscem Jego obecności
jest świątynia. Przychodzimy do niej właśnie po to, by się tam z Nim spotkać; by dziękować tam Bogu za otrzymane łaski, by wypraszać kolejne zmiłowania, by przepraszać za grzechy, by dzielić się z Nim
swymi radościami, troskami, nadziejami i wszystkim, czym żyjemy. I tu właśnie nieraz zaczyna się problem. Niektórzy wierni jakby nie pamiętali o rzeczywistej obecności Zbawiciela. Można nieraz zaobserwować
wiele niestosownych zachowań. Zdarza się, szczególnie w okresie letnim - wakacyjnym, że przychodzący do kościoła jakby nie wiedzieli, z Kim mają się spotkać. Ubranie odpowiednie na plażę nie bardzo
przystaje do spotkania z Chrystusem w Liturgii. Patrząc na niektórych, mam nieraz zamiar ich zapytać, czy poszliby tak ubrani prosić szefa o podwyżkę. Pewnie nie, bo wyrzuciłby ich z biura. Ale nie mają
zahamowań, by iść tak prosić Boga o łaskę i zbawienie. Inny problem to zachowanie w świątyni, szczególnie przed rozpoczęciem Liturgii. Niektórym chyba się wydaje, że są na jakiejś imprezie plenerowej
i oczekiwanie na oficjalne rozpoczęcie skracają sobie rozmowami. Jakby nie wiedzieli, że są już w kościele i już mogą, a nawet powinni porozmawiać z Bogiem raczej niż z sąsiadem w ławce. Co gorsza, zdarza
się to nie tylko małym dzieciom, którym można by takie „roztrzepanie” wybaczyć. Przyszli spotkać się z Chrystusem, ale wcale nie zauważyli, że On tam już jest. Roztrzepanie, nieświadomość
czy po prostu brak wiary?
Gdy zaglądamy do podręczników historii, zauważamy, że większość królów, cesarzy, władców tego świata w swoich tytułach używała zwrotu „z Bożej łaski”. Miało to przekonać poddanych, że
władza pochodzi od Boga i w Jego imieniu jest sprawowana. Dziś określenie „z Bożej łaski” nieco zmieniło swe znaczenie. Gdy mówimy o człowieku, że jest kimś z Bożej łaski, oznacza to, że się
na sprawie nie zna i chyba tylko dzięki łaskawości Bożej może daną funkcję pełnić. Artysta z Bożej łaski to ten, co tak naprawdę nie jest w stanie wymyślić czegoś prawdziwie artystycznego, a z Bożej łaski
stolarz to ten, któremu na pewno nie powierzylibyśmy wykonania żadnego mebla. Kilka tygodni temu telewizja pokazywała ślub hiszpańskiego następcy tronu; na uroczystość zaproszono wiele koronowanych głów
- osób, które do dziś tytułują się „z Bożej łaski”, a nierzadko też „obrońca wiary”. Gdy jednak pokazano ich zachowanie w kościele przed rozpoczęciem Liturgii, doszedłem
do wniosku, że są faktycznie „obrońcami wiary z Bożej łaski” i to w obecnym rozumieniu tego terminu. Królowie, książęta i inni zachowywali się w świątyni, jakby byli na jakimś bankiecie -
rozmowy, spacery; nikt chyba nie zauważył, że są w domu Bożym. Nie pokazano, by którykolwiek z nich przyklęknął, uczynił znak krzyża, pomodlił się... Po co więc przyszli do kościoła, skoro Pan Bóg ich
nie interesował? Znowu to oni byli w centrum, a Pan Bóg i katedra stanowiły tylko dekorację. I dziwić się potem, że pozbawiony „błękitnej krwi” śmiertelnik też nie wie, jak się zachować w
świątyni...
Nasze zbawienie dokonuje się tylko dzięki Bożemu zmiłowaniu; nie bądźmy jednak katolikami „z Bożej łaski”, a prawdziwymi - z przekonania i prawdziwej wiary. Umiejmy uszanować łaskę
Chrystusa, który chciał pozostać z nami aż do skończenia świata.
Pomóż w rozwoju naszego portalu