Co to znaczy: „Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18, 3)? Psychologia mówi, że każdy z nas ma w sobie dziecko, dorosłego i rodzica. „Element”
dziecka w naszym wnętrzu polega z jednej strony na spontaniczności, prostocie, wyobraźni, kreatywności, a z drugiej na zachowaniach nieodpowiedzialnych, krótkowzrocznych. Jako dorośli możemy powiedzieć,
co znaczy być dzieckiem, jakie są różnice między jego zachowaniem, psychiką, możliwościami a naszym. A co mówią o sobie same dzieci? I o nas?
Być dzieckiem dla samych dzieci to: „mieć mało obowiązków, mieć opiekunów, żyć beztrosko w porównaniu do dorosłych, móc się bawić, być najbardziej ukochaną przez rodziców osobą, być rozpieszczanym
cukierkami oraz dobrymi i przyjemnymi słowami.” Co im się podoba najbardziej, a co różni je od dorosłych?
Zabawy, jeżdżenie na rolkach, trzymanie zwierząt, brak obowiązków tak ciężkich, jak mają dorośli, brak odpowiedzialności za dom, rachunki, utrzymanie rodziny. Dzieci zdają sobie z tego sprawę. Wiedzą,
że to, co ogranicza i pozbawia beztroski, jest dużym minusem. Pewien chłopiec stwierdził, że bardzo chciałby jak najdłużej zostać dzieckiem - „co prawda mamy zakazy, ale tylko po to, żebyśmy
byli bezpieczni”.
Generalnie dzieciom bardziej podoba się bycie dzieckiem, niż nie podoba; obserwując życie codzienne, mając oczy otwarte na trudności wszelkiego rodzaju, często tego doświadczając na własnej skórze
- chętnie pozostawałyby dziećmi możliwie jak najdłużej.
Ale są i powody, dla których dzieciństwo bywa uciążliwe: „Bardzo mi się nie podoba to, że chcemy coś robić, a rodzice wciąż mówią, że jesteśmy za mali”, „nie podoba mi się to, że
dziecko jest mało odpowiedzialne, zazwyczaj nie rozumie nikogo, kto chce dobrze”, „niektórzy dorośli traktują dzieci jako osoby nieważne”.
Co się dzieciom nie podoba w dorosłości? Tu lista była długa. Między innymi to, że: „samemu trzeba podejmować ważne decyzje, które wpływają na cała rodzinę”, „trzeba dużo pracować,
aby mieć za co żyć”, „spiętrzenie obowiązków”, „zbyt dużo formalności na głowie”. Dzieci uważają, że doświadczenia z dzieciństwa mają wpływ na całe późniejsze życie i mogą
się przydać jako nauka. Gdy sami byliśmy dziećmi, chcieliśmy realizować swoje marzenia, żyliśmy dla tych pragnień i planów. I nic się nie zmienia: „chcę dostać się na dobre studia, mieć dobrą pracę
i kochające dzieci”, „moim największym marzeniem jest zostać astronomem i będę z całych sił dążyła do tego”, „chcę mieć dużo zwierząt i mały, skromny, ale piękny dom”.
To dotyczy przyszłości, ale jak sprawić, żeby dzieciństwo było szczęśliwe? To pytanie stare jak świat. Rodzice zadają sobie to pytanie przynajmniej raz w życiu. I oni zwykle wiedzą najlepiej, co jest
dobre dla ich dzieci. A może czasem warto zapytać o to swoje pociechy, bez obawy, że odpowiedzą beztrosko?
Przekonałam się, że odpowiedzi bywają zaskakująco szczere i czasem nad wiek dojrzałe. I wcale nie infantylne czy wygórowane: „chcę mieć dobrą kochaną rodzinę i chleb codzienny, żeby nie głodować,
„ważne jest, aby dziecko miało oboje rodziców i miało gdzie mieszkać”, „na pewno byłabym lepsza dla moich rodziców, gdybym mogła cofnąć czas i im to powiedzieć, ważne jest żeby się ich
nie bać i móc im wszystko powiedzieć”, „ważne jest posiadanie dobrych rodziców i przyjaciół”.
Czy to dużo? Bardzo dużo. Wszystko, co może uczynić szczęśliwym całe dzieciństwo. I dorosłość też. Tacy właśnie - szczęśliwi możemy wejść do królestwa niebieskiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu