Czechy i Węgry "skapitulowały" przed Unią Europejską, przyjmując
unijne warunki zaledwie 7-letnich terminów ochronnych na zakupy nieruchomości. "
Ziemia za pracę" - w zamian Czesi i Węgrzy będą musieli czekać aż
7 lat, aby móc legalnie pracować w krajach UE. Czechy i Węgry to
niewielkie kraje, pod względem terytorium i ludności wielokrotnie
mniejsze od Polski. Jednak zarówno w Czechach, jak i na Węgrzech
zakończono w zasadzie prywatyzację sektora państwowego, reprywatyzację
- oraz lustrację. Prywatyzacja i reprywatyzacja oznaczają, że Czesi
i Węgrzy nie wejdą do UE jako "golcy", podczas gdy w Polsce prezydent
Kwaśniewski i SLD odmówili ograbionym obywatelom zwrotu mienia, a
nawet poskąpili biednym ludziom możliwości taniego wykupu mieszkań
na własność...
Porozumienie Czech i Węgier z UE z pewnością nie ułatwi
polsko-unijnych negocjacji. Impas jest dziś taki, że można w zasadzie
mówić o krachu polskiej polityki zagranicznej wobec UE, polityki
przypomnijmy - która od rządów Mazowieckiego, poprzez rządy Suchockiej,
Oleksego, Pawlaka, aż po rząd obecny oparta została o założenie,
że "Polska nie ma innej alternatywy, jak tylko przystąpić do UE".
No cóż, jeśli "partner" sam powiada, że "nie ma innej alternatywy"
- to takiego partnera można cisnąć, naciskać, dyktować mu jak najtwardsze
warunki, uzyskać od niego jak najwięcej własnych korzyści, dając
mu w zamian jak najmniej. I tak w istocie przedstawiają się na dziś
stosunki Polski z UE.
Wielu polityków polskich ma tę wadę, że nie mówi obywatelom
prawdy o sprawach trudnych. Czy wynika to z nieuzasadnionego poczucia
wyższości, czy to z faktu, że sami politycy przykładają często rękę
do fatalnych lub błędnych decyzji i koncepcji - nie jest akurat sprawą
najważniejszą. Ważne jest to, że powiększa się rozdźwięk między "
urzędowym optymizmem" rządzącego, a narastającym pesymizmem obywateli.
A może... o to właśnie chodzi tym, którzy dotąd stroili
się w piórka bezkrytycznych entuzjastów Unii Europejskiej? O to,
żeby obywatele w referendum odrzucili tę niekorzystną akcesję, żeby
można było zwalić winę na obywateli?
... Bo biorąc rzecz na zdrowy rozum: najpierw powinno
być to referendum, a dopiero potem negocjacje, warunki, uzgodnienia.
W końcu i referendum można powtórzyć, gdyby wyobrażenia obywateli
o UE nazbyt odbiegały od wynegocjowanych realiów. Tak się jednak
nie stało, chociaż nie brakowało głosów, że od tego należało zacząć.
Pytanie na dziś brzmi: czy rząd nadal "nie ma alternatywy",
czy zaczął już jakiejś alternatywy szukać?...
Pomóż w rozwoju naszego portalu