Reklama

Świętowanie po amerykańsku

Niedziela w Chicago 51/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Każdy, kto miał okazję spędzić choć kilka dni na amerykańskiej ziemi wie, że jest to kraj tysiąca kontrastów. To, co w Europie wydawałoby się czymś niemożliwym, tu stanowi codzienność, i widać to szczególnie w czasie przygotowań do świąt Bożego Narodzenia.
Północne przedmieścia Chicago, słynące w całej Ameryce ze wspaniale przyozdobionych domów i najbardziej kolorowych Bożonarodzeniowych stroików, w większości zamieszkuje ludność pochodzenia żydowskiego. Często chrześcijanin mieszkający w centrum „Wietrznego miasta” nie ma czasu na ubranie świątecznej choinki i zasłaniając się brakiem czasu, stawia na wigilijnym stole wazon z gałązkami świerku bądź sosny.

Czas biznesu

Reklama

Pamiętam jeszcze smak kilkunastu rodzajów indyczego specjału, a tuż za rogiem, w pobliskiej piekarni, słychać wspaniałe kolędy, choć do świąt Bożego Narodzenia jeszcze miesiąc. Dla wielu chrześcijan czas Bożego Narodzenia to przede wszystkim wyciszenie własnego „ego”, rekolekcje, uświadamianie sobie znaczenia narodzin Chrystusa dla każdego z nas. To czas porządkowania nie tylko własnych sumień, ale także swoich domów tak, aby narodzone Dzieciątko czuło się u nas, jak u siebie, czyli w Niebie.
Jednak w Ameryce „dobry chrześcijanin” wie, że w czasie przedświątecznym można się dobrze zabawić na zakładowych potańcówkach tzw. „Christmas party”, bądź sławnych w polonijnym środowisku „opłatkach”. Zabawa na całego, z orkiestrą i często z udziałem kapłana, który podobno przynosi kilkunastogodzinną dyspensę wszystkim uczestnikom zabawy.
Zamiast odpocząć i pomyśleć o sensie istnienia człowieka i narodzin Boga, chętnie poddajemy się szaleńczemu rytmowi przedświątecznych zakupów. W tej gonitwie po sklepach nie zauważamy nawet, że potrącani przez nas na chodnikach i w sklepach ludzie nie mają domów. Zapatrzeni w kolorowe neony, zdajemy się być ślepi na ludzką niedolę. Ktoś powie, że my Polacy tacy nie jesteśmy. Owszem, nie wszyscy. Wystarczy jednakże zajrzeć w sobotę do polonijnych sal bankietowych, wystarczy przejść się po polonijnych dzielnicach Chicago, a odpowiedź nasuwa się sama. A przecież tak niewiele trzeba. Nie chodzi przecież o wartość podarunku, a przede wszystkim o pamięć o drugiej osobie, o radość dawania, a nie brania.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tradycja na wynos

W tym szaleńczym tempie pracy często nie mamy czasu na zrobienie codziennych zakupów, a co dopiero mówić o przygotowaniu. Bo przecież trzeba zachować tradycję.
I tu zagonionym chrześcijanom wychodzi naprzeciw handlowa dusza rodaków. Dziś tylko w nielicznych domach można poczuć zapach pieczonego makowca, czy skwierczenie tłuszczu pod smażonym na patelni karpiem. Kto dziś ma czas na mielenie maku do kutii i ciasta? Kto dziś pamięta o zasuszeniu śliwek i grzybów do kompotu i zupy. Natomiast w zamian doskonale pamiętamy miejsce, gdzie: „Oferujemy pełne zestawy kolacji świątecznej, dowozimy na miejsce w Chicago i na przedmieściach”. Takie ogłoszenia widnieją w oknach praktycznie każdego sklepu, restauracji i delikatesów. W tym dobrobycie doczekaliśmy się w końcu także „tradycji na wynos” i o zgrozo - „Wigilii na wynos”.
A przecież nikt już nie pamięta, jakie dania „zamówione z...” podane były rok temu. Natomiast doskonale pamiętamy najdrobniejsze szczegóły z naszych rodzinnych, polskich Wigilii. Co więcej, kilkadziesiąt lat to za mało, aby zapomnieć smak grzybowej zupy, kompotu, karpia w galarecie zrobionego przez naszą matkę, ciocię Stasię czy babcię Jankę. Czy naprawdę jesteśmy przekonani, że kupienie garstki suchej trawy w sklepie spożywczym przy Milwaukee, może zastąpić nam sianko układane w Polsce pod białym obrusem?

Co to jest święto?

Od czasu, jak nasze dzieci zaczęły pytać co to jest święto i dlaczego idziemy do kościoła późno w nocy, postanowiliśmy z żoną spędzać święta Bożego Narodzenia w domu. Nigdy wcześniej nie robiłem żadnego kompotu, a co dopiero mówić o takim specjalnym, na wigilijny stół. Jednakże nigdy nie zapomnę wyrazu twarzy mojej córki, przyglądającej się dziwnemu zachowaniu ojca w kuchni w wigilijny poranek. O innych nieudanych próbach wigilijnych specjałów wspominać nie będę.
Dla córki najważniejsze było, że zrobił go tato, „bo to właśnie są Święta, gdy tato robi kompot w domu”.
Pozostaje mieć nadzieję, że polonijnych domów, gdzie nie podaje się „Wigilii na wynos” jest w Chicago tysiące i mam nadzieję, że coraz mniej będzie też „tradycji na wynos”.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

14 marca w Warszawie: Męska Droga Krzyżowa za Rodziny

2025-03-11 11:24

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

Mat.prasowy

W najbliższy piątek, 14 marca, ulicami Warszawy po raz kolejny przejdzie Męska Droga Krzyżowa.

Ogólnopolskie ruchy religijne i organizacje społeczne tworzące Inicjatywę Zjednoczeni 2022, w sposób szczególny wspólnoty męskie, już po raz czwarty przejdą ulicami stołecznego Starego Miasta. Podczas tego wielkopostnego nabożeństwa, pełnego ducha pokuty i wynagradzania za grzechy, szczególną modlitwą otoczą polskie rodziny.
CZYTAJ DALEJ

Ukraina wyraziła gotowość do wdrożenia propozycji natychmiastowego 30-dniowego rozejmu

2025-03-11 19:17

[ TEMATY ]

USA

Ukraina

PAP/EPA/UKRAINE PRESIDENTIAL PRESS SERVICE HANDOUT

Ukraina wyraziła gotowość przyjęcia propozycji USA dotyczącej wdrożenia natychmiastowego, tymczasowego 30-dniowego zawieszenia broni, a USA natychmiast przywrócą wymianę informacji i wywiadowczych i wsparcie wojskowe dla Ukrainy - wynika z tekstu wspólnego oświadczenia USA i Ukrainy po wtorkowych rozmowach w Arabii Saudyjskiej.

CZYTAJ DALEJ

„Zamknijcie morderczą klinikę aborcyjną!”

2025-03-11 19:09

[ TEMATY ]

Milena Kindziuk

Red

Pierwszy szok: „Najdłuższa ciąża, jaką pomogłyśmy przerwać trwała 37 tygodni!” – w ten sposób reklamuje się pierwsza aborcyjna „przychodnia” w Polsce, otwarta pod nazwą „AboTak” w pobliżu Sejmu w Warszawie. Doprecyzujmy: 37 tydzień ciąży to jej 9 miesiąc.

Dziecko ma już wykształcone wszystkie narządy i faktycznie jest gotowe do życia poza łonem matki. Aborcjonistki podają, że preferowaną metodą zabicia dziecka w tak zaawansowanym stadium rozwoju, jest „rozszerzenie szyjki macicy umożliwiające wydobycie płodu w całości narzędziami”, a wcześniej podanie zastrzyku, który „zatrzymuje akcję serca”. Prawdziwy wstrząs. Tylko zestawu ratunkowego brak.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję