Jezus przyszedł nad jezioro.
Wokół Niego ludzi sporo.
Wszyscy głośno pokrzykują
I na kogoś pokazują.
- Oto, Panie, głuchoniemy.
Ty uzdrawiasz! My to wiemy,
Więc prosimy Cię z pokorą:
Włóż na niego rękę swoją!
Na bok zabrał nieszczęśnika,
Śliną dotknął mu języka,
Palce włożył w jego uszy
I leciutko w nich poruszył.
Potem nagle spojrzał w niebo
I po cichu rzekł do niego:
- Otwórz się i zacznij słyszeć,
Abyś mówić mógł i krzyczeć!
Cudne było to zjawisko,
Bowiem raptem słyszał wszystko.
Mówić także zaraz zaczął,
Ani razu się nie zaciął,
Jakby... już od zawsze mówił!
Jezus bardzo go polubił
I serdecznie się ucieszył,
Że przypadłość tę uleczył.
Ale tłumom przykazywał:
Wiecie, jak on się nazywa,
Gdzie pracuje i gdzie mieszka.
Zatem prosić nie omieszkam:
Przy herbatce i przy kawie,
Nie gadajcie o tej sprawie.
Jednak poproszeni ludzie
Rozprawiali o tym cudzie
I mówili: - Słuch przywraca!
Pewnie w kręgach się obraca,
Które są przy Bogu blisko.
Dobrze zatem robi wszystko...
Ta zagadka będzie trudna,
A odpowiedź bardzo żmudna:
Czemu Jezus cud ten sprawił,
Z dala od publicznej wrzawy?
Pomóż w rozwoju naszego portalu