W rozrastającej się błyskawicznie sieci internetowej toczy
się coraz bardziej intensywna rozmowa. Jest nie tylko ogólnopolska,
ale przekracza daleko nawet granice kraju. Część tej rozmowy ma charakter
najzupełniej prywatny: ludzie, którzy się znają, wysyłają sobie e-maile
tak samo, jak kiedyś listy w zaklejonej kopercie i ze znaczkiem.
Tyle, że o wiele łatwiej i szybciej taki list można napisać. I co
więcej: bez najmniejszego kłopotu, wysiłkiem trwającym tyle, co naciśnięcie
jednego przycisku, można ten sam list wysłać do dowolnej liczby osób,
których adresy wpisało się do swojej książki adresowej. Tą drogą
najczęściej przychodzą ostrzeżenia przed nowymi wirusami komputerowymi,
ale ostatnio krąży w internecie zupełnie sympatyczny list na "Tydzień
przyjaźni". Są tam m.in. i takie słowa: "Jeżeli Twoi rodzice żyją
i ciągle są małżeństwem... jesteś wyjątkową rzadkością. Jeżeli możesz
przeczytać tę wiadomość, otrzymałeś podwójne błogosławieństwo: ktoś
o Tobie myśli, a co więcej, jesteś szczęśliwszy niż dwa miliardy
ludzi, którzy w ogóle nie umieją czytać. Pracuj, jakbyś nie potrzebował
pieniędzy. Kochaj, jakby nikt Cię nigdy nie zranił. Tańcz, jakby
nikt nie patrzył. Śpiewaj, jakby nikt nie słuchał. Żyj, jakby to
było niebo na ziemi. To jest Tydzień Przyjaźni".
To list przeciwstawiający się powszechnemu narzekaniu
i niezadowoleniu ze wszystkiego, więc spodobał mi się - rozesłałem
go więc i ja moim przyjaciołom z takim oto dopiskiem: "To piękny
tekst, jeśli wynika z niego przesłanie solidarności z tymi wszystkimi,
którzy są pozbawieni tego szczęścia, które my - niezasłużenie przecież
- posiadamy".
Ale rozmowa w internecie zatacza jeszcze szersze kręgi.
Szanujące się gazety i portale internetowe znaczną część tekstów
publikują elektronicznie, a potem zachęcają wszystkich czytelników
do komentowania tekstów. Powstaje tysiące list dyskusyjnych na wszystkie
możliwe tematy - od pornografii i polityki, po sprawy wiary. Cechą
charakterystyczną tej internetowej dyskusji jest całkowita wolność,
absolutny brak jakiejkolwiek cenzury. Głos wulgarnego idioty ukazuje
się na takich samych prawach jak głos księdza profesora, starającego
się spokojnie rozważyć problem i przekonać do dobra. Tylko niektóre
listy dyskusyjne wprowadzają jakieś ograniczenia i stosują pewną
cenzurę umieszczanych u siebie tekstów, broniąc obyczajności lub
dobrego imienia obrażanych ludzi.
Drugą cechą tej rozmowy jest anonimowość - każdy z wypowiadających
się posługuje się pseudonimem i kryje się za nim jak za tarczą. Swobodny,
anonimowy, bezkarny... Pisze więc, co mu przyjdzie do głowy. Jeden
tryska żółcią, drugi się wymądrza, inny próbuje przekonywać, mitygować,
uspokajać.
Ten felieton jest napisany na Niedzielę Palmową, na Wielki
Tydzień. W tym czasie przypominamy sobie dwa wielkie okrzyki: "Hosanna,
Synowi Dawida!" oraz "Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go!". W tej internetowej
rozmowie widać wyraźnie oba te okrzyki - i z taką samą intensywnością.
Nie ulega wątpliwości, że musimy uczestniczyć w tej dyskusji i wołać
w niej o wielkiej miłości Jezusa do każdego człowieka. Bo: "Jeśli
ci umilkną, kamienie wołać będą!" (Łk 19, 40).
Pomóż w rozwoju naszego portalu