KS. PAWEŁ BEJGER: - Od 1 września 2000 r. pełni Ksiądz funkcję dyrektora Katolickiej Bursy w Łomży. Czy praca ta jest trudna, wymagająca?
KS. WOJCIECH ZYŚK: - Przyznam się szczerze, że nie spodziewałem się, iż kiedykolwiek będę pracował w takim miejscu. Trochę się bałem, bo praca duszpasterska na parafii jest zdecydowanie inna od tej, która mi została zaproponowana przez bp. Stanisława. Początek mojej pracy w Bursie był ciężki. Wiele niewiadomych nurtowało moje serce. Bliscy próbowali mnie uspakajać, że wszystko będzie dobrze, trzeba trochę spokoju, nauki i obserwacji. I rzeczywiście, obmyśliłem na początku pewien program mojej pracy względem wychowawców i chłopców, którzy mają w Bursie zamieszkiwać.
- Ksiądz, decydując się na pracę w Bursie, zdawał sobie sprawę, że będzie to praca różnego pokroju?
- Tak, właśnie tego się bałem. Sprawy wychowawcze były mi bardzo bliskie z mojej poprzedniej pracy w parafii w Ostrołęce. Ale wiedziałem, że to nie wystarczy. Trzeba jeszcze podjąć prace o charakterze gospodarczym, finansowym, administracyjnym.
- Wśród swoich zadań na pierwszym miejscu postawił Ksiądz wychowanie.
- Zdecydowanie. Od początku zadawałem sobie pytania: Jak wychowywać młodych chłopców? Jak do nich dotrzeć? Co im proponować? Odpowiedzi były bardzo trudne, bo dzisiejsza młodzież nie zawsze akceptuje prezentowane im wartości, wymogi, ograniczenia. Z drugiej strony pamiętałem, że celem istnienia Bursy jest wychowanie i to wychowanie w wartościach katolickich.
- W wychowaniu zapewne spodziewał się Ksiądz pomocy ze strony rodziny chłopców. Czy rzeczywiście jest tak w każdym przypadku?
- Proces wychowania należy opierać na wspólnocie rodzinnej. O tym dobrze wiedziałem i liczyłem, że moja praca będzie tylko pewnym dopełnieniem tego, czego chłopcy uczą się w domu rodzinnym. Moje oczekiwania rzeczywiście potwierdziły się, chociaż nie zawsze. Były i takie przypadki, że rodzice umieszczając syna w Bursie uważali, że mają kłopot z głowy. "Niech ksiądz się przejmuje, w końcu za to płacimy". Aby sprostać wymogom dobrego wychowania, musimy połączyć zarówno wychowanie w rodzinnym domu, wychowanie w szkole i wychowanie u nas. Wtedy dopiero będą jakieś konkretne efekty.
- Każde życie wspólnotowe narażone jest na pewne konflikty. Czy często zdarzają się one w środowisku Bursy?
- Tak jak wszędzie. Chcemy nauczyć tych młodych ludzi tzw. miłości społecznej. Uczymy, aby każdy patrzył nie tylko na siebie, na swoje potrzeby, ale także na bliźniego, na jego problemy, kłopoty, potrzeby. To nic innego, jak walka z egoizmem, który - powiedzmy sobie szczerze - króluje w środowisku przede wszystkim ludzi młodych. Aby nasze zamiary i cele spełniły swoje role, potrzeba zjednoczenia wychowania w rodzinie, szkole, Bursie.
- Obecnie w Bursie przebywa...?
- 54 chłopaków - jakże sympatycznych.
- Czy tym młodym ludziom odpowiada - nazwijmy to - koszarowy styl życia?
- Są tacy, dla których nie stanowi on żadnego problemu. Wstają na czas, sprzątają po sobie, widać, że są odpowiedzialni. W grupie zdarzają się jednak i tacy mieszkańcy, którzy regulamin traktują jak zło konieczne. Ale po to właśnie jesteśmy my - wychowawcy, aby wytłumaczyć, że jest sens stawiania sobie pewnych wymagań.
- Odpowiedzialność chłopców widzi się w porządku, który panuje na terenie Bursy.
- Tak, to jest świadectwo ich odpowiedzialności i dojrzałości, a także wynik pracy wychowawców.
- Proszę Księdza, czy takie placówki, jak łomżyńska Bursa potrzebne są również w innych miastach naszej diecezji?
- Mimo różnych głosów, które do mnie dochodzą, jestem przekonany, że takie miejsca są konieczne. To jest pewne inwestowanie w człowieka i to dobre inwestowanie. Bardzo często rozmawiamy z chłopcami o ważnych problemach, o sensie życia, powołaniu. Chcemy, aby oni sami rozwiązywali życiowe problemy. Chcemy po prostu przygotować ich do życia, do trudnego życia.
- Chcą rozmawiać o tak trudnych tematach?
- Tak. Początkowo się śmieją, wstydzą, udają, że ich to nie dotyczy. Po pewnym czasie przemyślą temat, sami wracają, pytają. Wiedzą, że chodzi o ich dobro.
- A jak wyglądają ich religijne praktyki?
- Codziennie mamy Mszę św. Jest pewna stała grupa, która uczęszcza każdego dnia, korzysta ze spowiedzi, przyjmuje Komunię św. W Wielkim Poście organizujemy Drogi Krzyżowe. To wszystko nas jednoczy. Nie każdy jednak jeszcze odkryli cenny dar Eucharystii. Niektórzy nie chcą. To jest nasze kolejne zadanie na dziś i na jutro.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu