- Zawsze lubił być w kuchni, gotować, np. potrawy włoskie. Umie przyrządzać różne dania z makaronu. Lubił gotować dla przyjaciół, robić im śniadanie i ścielić łóżko. Dziś pewnie nie bawi się w kucharza, ale wstaje wcześnie, o czwartej, ściele swoje łóżko, modli się i szybko bierze się do pracy - powiedział ks. Bergoglio.
Wspominając narodziny powołania kapłańskiego u młodego Jorge Mario Bergoglio, jego siostrzeniec podkreśla, że „była to niespodzianka”. - Jego matka (Regina Sívori) w pierwszej chwili nie przyjęła dobrze tej decyzji, bo pomyślała, że straci dorosłego syna. Było to dla niej trudne, ale gdy się już z tym pogodziła, była szczęśliwa. Prawdę mówiąc, mój wujek obiecał mojej babci, że będzie studiował medycynę, ale w końcu wybrał leczenie dusz. Pewnego dnia mama Regina weszła do pokoju mojego wujka i z wielkim zdumieniem odkryła, że przygotowuje się on do wstąpienia do seminarium. Znalazła książki po łacinie teologiczne... Moja babcia powiedziała: „Jorge, okłamałeś mnie”. On odpowiedział: „Nie mamo, studiuję medycynę, medycynę duszy”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. José Ignacio zauważa, że rodzina Bergogliów zawsze była religijna. Modlitwy uczyła przyszłego papieża jego babcia Rosa, zaś rodzice, Regina i Mario przekazali mu wartości, które potem otrzymało także kolejne pokolenie. - Tu były początki powołania mojego wujka - zauważa jego siostrzeniec.
Reklama
- Pewnego wiosennego dnia miał iść na piknik ze swymi przyjaciółmi. Tego samego dnia zamierzał wyznać miłość dziewczynie, która mu się bardzo podobała. Ale przechodząc koło kościoła św. Józefa w dzielnicy Flores [w Buenos Aires - KAI] zmienił swą decyzję. Wszedł do kościoła, by się pomodlić, potem się wyspowiadał i długo rozmawiał z księdzem. Podczas tej rozmowy odkrył, że jego prawdziwa miłość była skierowana ku Bogu - opowiadał ks. Bergoglio.
Pamięta on, że Jorge Mario Bergoglio był dla niego „troskliwym i uważnym” wujkiem, który „zawsze dawał dobre rady”, wspierającym go z bliska i z daleka. Lubił też żartować. - Gdy został wybrany [papieżem], zadzwonił wieczorem do mojej matki i na jej pytanie: „Jak się masz?”, odpowiedział: „Dobrze, grubasko”, po czym dodał: „Nie mogłem odmówić” - relacjonował ks. Bergoglio.
Zaznaczył, że jego wuj nie chciał być papieżem. - Tak jak każdy jezuita był osobą zdystansowaną, a także czuł się bardzo związany z Buenos Aires. Na pytanie, czy chciałby zostać papieżem, oczywiście odpowiadał „nie”, ale w chwili głosowania nie miał wyboru: musiał go przyjąć. Wiedział, że taki był plan Boży. Moim zdaniem działa w nim Duch Święty, bo widzę go odmłodzonego, swobodnego, wolnego, szczęśliwego z powodu tego, co robi. Kiedy wstąpił do Towarzystwa Jezusowego chciał być misjonarzem, ale uniemożliwiły mu to problemy zdrowotne. Za to teraz to robi i może sobie pozwolić na ten wielki luksus - stwierdził siostrzeniec Franciszka.