Alicja Mazurek była zwyczajną, radosną młodą dziewczyną. Była też jedynym dzieckiem Agnieszki i Wojtka Mazurków – nastolatką, której uroda zewnętrzna współgrała z pięknem duszy. Zawsze uśmiechnięta, trochę szalona, miała odwagę i siłę, które wyróżniały ją w dzisiejszym świecie. Marzyła o wielkiej rodzinie i dobrym mężu, pielęgnowała wartości, które były dla niej święte. Gdy uległa wypadkowi, wokół niej zaczęły się dziać cuda.
19 lutego 2018 r.
To miał być dzień jak co dzień, ale jak wspomina mama Alicji – Agnieszka, od samego rana coś było nie tak. Tego dnia nie pożegnała się z córką w sposób, do którego były przyzwyczajone. Zazwyczaj, gdy wychodziła z domu wcześnie rano, zaglądała do pokoju Alicji, robiła znak krzyża na jej czole, a Alicja, jeszcze śpiąc, powtarzała ten gest. Tym razem jednak się spieszyła, a ich codzienny rytuał został przerwany. W ciągu dnia Agnieszka zadzwoniła do córki, by zapytać, czy odebrać ją ze szkoły. Alicja odmówiła, powiedziała, że odwiezie ją kolega ze wspólnoty, który chciał z nią porozmawiać. Wydawało się to zwyczajne, jednak po południu, gdy Alicja długo nie wracała do domu, rodzice zaczęli się niepokoić. Wojtek, mąż Agnieszki, powiedział nawet: „Żeby tylko teraz nie przyszedł dzielnicowy...”. Kilka minut później w drzwiach stanął policjant, i przyniósł wieści, które na zawsze zmieniły ich życie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu