Reklama
Docieramy do końca rozważań Credo. Jak przypomina nam Katechizm Kościoła Katolickiego, „Credo chrześcijańskie – wyznanie naszej wiary w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego oraz w Jego stwórcze, zbawcze i uświęcające działanie – osiąga punkt kulminacyjny w głoszeniu zmartwychwstania umarłych na końcu czasów oraz życia wiecznego” (n. 988). Warto więc pomyśleć o naszym życiu i czekającej nagrodzie, którą – jak ufamy – otrzymamy. Będzie to nagroda nie za nasze dobre czyny, lecz za wierność, ciągle odnawianą, w naszej relacji z Bogiem. Kiedy Pan Bóg umieścił człowieka w raju, a ten odrzucił Jego projekt miłości, mógł On sprawić, aby Adam i Ewa nie mieli potomstwa. W ten sposób cały problem zostałby rozwiązany. Żyliby spokojnie i długo, a potem umarli i zniknęli w tej śmierci. Bóg jednak, z motywu nam nieznanego, nie chciał tak postąpić. Chciał, aby ludzie rozmnażali się i zaludniali ziemię, a po śmierci mogli wejść do wiecznej wspólnoty z Nim – do nieba. To pragnienie Boga nie oznaczało sytuacji przymusowej, lecz zakładało współdziałanie człowieka na mocy wolnej woli. Tak, aby człowiek, jeśli zechce, mógł uczynić użytek z łaski, którą Bóg nam daje, by iść do nieba. W tym darze wolnej woli jednego pewnie nigdy w tym życiu nie zrozumiemy: że Bóg stworzył nas wolnymi do tego stopnia, iż możemy również wybrać piekło. Nie wolno jednak zapomnieć, co podkreśla katechizm, że „Bóg nie przeznacza nikogo do piekła; dokonuje się to przez dobrowolne odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca życia” (KKK 1037). Jak miłosierny ojciec z przypowieści pozwala nam, abyśmy z całkowitą wolnością wybrali taką drogę, jaką chcemy.
Popatrz, jak Pan Bóg jest konsekwentny w swoim projekcie „człowiek”. Pozostawia nam wolną wolę, nie ingeruje w nią, a jednocześnie nieustannie zaprasza, aby jej realizacja była wyborem dobra – najwyższego dobra, którym jest Pan Bóg. Katechizm przypomina nam, że „nie możemy być zjednoczeni z Bogiem, jeśli nie wybieramy w sposób dobrowolny Jego miłości. Nie możemy jednak kochać Boga, jeśli grzeszymy ciężko przeciw Niemu, przeciw naszemu bliźniemu lub przeciw nam samym” (n. 1033).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Oczywiście, w wielu szczegółach opisu życia w niebie pozostajemy na poziomie przypuszczeń czy spekulacji. Przypuszcza się, że wszyscy będziemy piękni, co dla niektórych z nas jest bardzo dobrą wiadomością i każe nam myśleć, iż niektórzy z naszych przyjaciół mogą nas nie rozpoznać. Ale o to nie trzeba się będzie martwić w niebie. Można też przypuszczać i mieć takie pragnienie, że w niebie jednym z wyrazów naszego szczęścia będzie spotkanie tam tych, których kochaliśmy na ziemi. Będziemy także zjednoczeni ze świętymi, którzy modlili się za nami, kiedy byliśmy jeszcze na ziemi. Przede wszystkim jednak będziemy zjednoczeni z naszym Panem – Jezusem Chrystusem. Tylko w Nim bowiem może się dokonać nasze „oglądanie Boga twarzą w twarz”.
Reklama
Wreszcie, kiedy znajdziemy się w niebie (w co ufamy), zdamy sobie w pełni sprawę z tego, że Credo we wszystkim miało rację i już nie będziemy musieli w to wierzyć. Będziemy bowiem doświadczać jedności z Bogiem, naszym Ojcem. Potwierdzi się, że to wszystko, co wydarzyło się na ziemi, stanowiło element Bożego planu. Odnajdziemy jako naturalną rzeczywistość to, że Bóg istnieje w trzech Osobach, a także to, iż druga Osoba jest jednocześnie Bogiem i człowiekiem. Doświadczymy, że istnieje Jedyny Syn Boży, nasz Pan, widzialny przedmiot naszej adoracji, który podziękuje nam za wszystkie najmniejsze wyrazy służby, które okazaliśmy Mu na ziemi. Nie będziemy mieli żadnej trudności w zrozumieniu tego, że Najświętsza Maryja Panna była jednocześnie Matką i Dziewicą. Choć wtedy wszelkiego rodzaju cierpienia będą tylko dalekim wspomnieniem tego, co przeżyliśmy na ziemi, to bez trudu pojmiemy cierpienia, których doświadczył Jezus na ziemi, zwłaszcza gdy został ukrzyżowany za czasów Poncjusza Piłata. To pozwoli nam zrozumieć ogrom Jego miłości do każdego z nas.
Dostrzeżemy otchłań, w której sprawiedliwi oczekiwali na przyjście Zbawiciela, teraz już pustą, jako jedyne wspomnienie z przeszłości. Z kolei postacie, o których czytaliśmy w Starym Testamencie, będą już dla nas konkretnymi osobami z duszą i ciałem. Zmartwychwstanie będzie dla nas czymś oczywistym, tym bardziej że w każdej chwili będziemy doświadczać jego skutków. Będziemy bowiem uczestniczyć w tym nowym życiu, które nasz Pan przyniósł nam z pustego grobu. Zobaczymy Go siedzącego po prawicy Ojca i będziemy mogli wyrazić naszą wdzięczność za Jego pełne miłosierdzia sądy nad nami. Będziemy odczuwać obecność Ducha Świętego w nas. Ujrzymy Kościół jako uwielbioną Oblubienicę Baranka. Będziemy świadomie tworzyć komunię ze wszystkimi świętymi. Nasze grzechy nie będą już czarne, lecz będą prześwietlone światłem słońca dzięki łasce Sądu Ostatecznego. Zmartwychwstaniemy w jedności duszy i ciała, w której nieustannie pulsuje życie wieczne.
Wówczas – jak naucza nas Kościół – „Królestwo Boże osiągnie swoją pełnię. Wtedy sprawiedliwi, uwielbieni w ciele i duszy, będą królować z Chrystusem na zawsze, a sam wszechświat materialny zostanie przemieniony. Bóg będzie w życiu wiecznym «wszystkim we wszystkich» (1 Kor 15, 28)” (KKK 1060). Ta perspektywa nie oznacza wcale powstrzymania się od troski o właściwe gospodarowanie na tej ziemi, którą powierzył nam Stwórca. Oczywiście, należy starannie odróżniać postęp ziemski od wzrostu królestwa Bożego, tak aby troska o szlak pielgrzymi nie przysłoniła nam horyzontu życia wiecznego (por. Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, 39). Budując już tu, na ziemi, królestwo Boże, wierzymy, że „na końcu świata królestwo Boże osiągnie swoją pełnię. Po sądzie powszechnym sprawiedliwi, uwielbieni w ciele i duszy, będą królować na zawsze z Chrystusem, a sam wszechświat będzie odnowiony” (KKK 1042).
Autor jest dogmatykiem, profesorem KUL, redaktorem naczelnym czasopisma Teologia w Polsce.