Reklama

Wiara

Wierzę w...

Czy Bóg nagrodzi nas za wierność?

No właśnie, w co wierzę albo lepiej – w Kogo? Na ile my, dorośli, pamiętamy jeszcze prawdy, które stanowią fundament naszej wiary? A może trzeba je sobie przypomnieć – krok po kroku? Jak niegdyś na lekcjach religii...

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Docieramy do końca rozważań Credo. Jak przypomina nam Katechizm Kościoła Katolickiego, „Credo chrześcijańskie – wyznanie naszej wiary w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego oraz w Jego stwórcze, zbawcze i uświęcające działanie – osiąga punkt kulminacyjny w głoszeniu zmartwychwstania umarłych na końcu czasów oraz życia wiecznego” (n. 988). Warto więc pomyśleć o naszym życiu i czekającej nagrodzie, którą – jak ufamy – otrzymamy. Będzie to nagroda nie za nasze dobre czyny, lecz za wierność, ciągle odnawianą, w naszej relacji z Bogiem. Kiedy Pan Bóg umieścił człowieka w raju, a ten odrzucił Jego projekt miłości, mógł On sprawić, aby Adam i Ewa nie mieli potomstwa. W ten sposób cały problem zostałby rozwiązany. Żyliby spokojnie i długo, a potem umarli i zniknęli w tej śmierci. Bóg jednak, z motywu nam nieznanego, nie chciał tak postąpić. Chciał, aby ludzie rozmnażali się i zaludniali ziemię, a po śmierci mogli wejść do wiecznej wspólnoty z Nim – do nieba. To pragnienie Boga nie oznaczało sytuacji przymusowej, lecz zakładało współdziałanie człowieka na mocy wolnej woli. Tak, aby człowiek, jeśli zechce, mógł uczynić użytek z łaski, którą Bóg nam daje, by iść do nieba. W tym darze wolnej woli jednego pewnie nigdy w tym życiu nie zrozumiemy: że Bóg stworzył nas wolnymi do tego stopnia, iż możemy również wybrać piekło. Nie wolno jednak zapomnieć, co podkreśla katechizm, że „Bóg nie przeznacza nikogo do piekła; dokonuje się to przez dobrowolne odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca życia” (KKK 1037). Jak miłosierny ojciec z przypowieści pozwala nam, abyśmy z całkowitą wolnością wybrali taką drogę, jaką chcemy.

Popatrz, jak Pan Bóg jest konsekwentny w swoim projekcie „człowiek”. Pozostawia nam wolną wolę, nie ingeruje w nią, a jednocześnie nieustannie zaprasza, aby jej realizacja była wyborem dobra – najwyższego dobra, którym jest Pan Bóg. Katechizm przypomina nam, że „nie możemy być zjednoczeni z Bogiem, jeśli nie wybieramy w sposób dobrowolny Jego miłości. Nie możemy jednak kochać Boga, jeśli grzeszymy ciężko przeciw Niemu, przeciw naszemu bliźniemu lub przeciw nam samym” (n. 1033).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Oczywiście, w wielu szczegółach opisu życia w niebie pozostajemy na poziomie przypuszczeń czy spekulacji. Przypuszcza się, że wszyscy będziemy piękni, co dla niektórych z nas jest bardzo dobrą wiadomością i każe nam myśleć, iż niektórzy z naszych przyjaciół mogą nas nie rozpoznać. Ale o to nie trzeba się będzie martwić w niebie. Można też przypuszczać i mieć takie pragnienie, że w niebie jednym z wyrazów naszego szczęścia będzie spotkanie tam tych, których kochaliśmy na ziemi. Będziemy także zjednoczeni ze świętymi, którzy modlili się za nami, kiedy byliśmy jeszcze na ziemi. Przede wszystkim jednak będziemy zjednoczeni z naszym Panem – Jezusem Chrystusem. Tylko w Nim bowiem może się dokonać nasze „oglądanie Boga twarzą w twarz”.

Reklama

Wreszcie, kiedy znajdziemy się w niebie (w co ufamy), zdamy sobie w pełni sprawę z tego, że Credo we wszystkim miało rację i już nie będziemy musieli w to wierzyć. Będziemy bowiem doświadczać jedności z Bogiem, naszym Ojcem. Potwierdzi się, że to wszystko, co wydarzyło się na ziemi, stanowiło element Bożego planu. Odnajdziemy jako naturalną rzeczywistość to, że Bóg istnieje w trzech Osobach, a także to, iż druga Osoba jest jednocześnie Bogiem i człowiekiem. Doświadczymy, że istnieje Jedyny Syn Boży, nasz Pan, widzialny przedmiot naszej adoracji, który podziękuje nam za wszystkie najmniejsze wyrazy służby, które okazaliśmy Mu na ziemi. Nie będziemy mieli żadnej trudności w zrozumieniu tego, że Najświętsza Maryja Panna była jednocześnie Matką i Dziewicą. Choć wtedy wszelkiego rodzaju cierpienia będą tylko dalekim wspomnieniem tego, co przeżyliśmy na ziemi, to bez trudu pojmiemy cierpienia, których doświadczył Jezus na ziemi, zwłaszcza gdy został ukrzyżowany za czasów Poncjusza Piłata. To pozwoli nam zrozumieć ogrom Jego miłości do każdego z nas.

Dostrzeżemy otchłań, w której sprawiedliwi oczekiwali na przyjście Zbawiciela, teraz już pustą, jako jedyne wspomnienie z przeszłości. Z kolei postacie, o których czytaliśmy w Starym Testamencie, będą już dla nas konkretnymi osobami z duszą i ciałem. Zmartwychwstanie będzie dla nas czymś oczywistym, tym bardziej że w każdej chwili będziemy doświadczać jego skutków. Będziemy bowiem uczestniczyć w tym nowym życiu, które nasz Pan przyniósł nam z pustego grobu. Zobaczymy Go siedzącego po prawicy Ojca i będziemy mogli wyrazić naszą wdzięczność za Jego pełne miłosierdzia sądy nad nami. Będziemy odczuwać obecność Ducha Świętego w nas. Ujrzymy Kościół jako uwielbioną Oblubienicę Baranka. Będziemy świadomie tworzyć komunię ze wszystkimi świętymi. Nasze grzechy nie będą już czarne, lecz będą prześwietlone światłem słońca dzięki łasce Sądu Ostatecznego. Zmartwychwstaniemy w jedności duszy i ciała, w której nieustannie pulsuje życie wieczne.

Wówczas – jak naucza nas Kościół – „Królestwo Boże osiągnie swoją pełnię. Wtedy sprawiedliwi, uwielbieni w ciele i duszy, będą królować z Chrystusem na zawsze, a sam wszechświat materialny zostanie przemieniony. Bóg będzie w życiu wiecznym «wszystkim we wszystkich» (1 Kor 15, 28)” (KKK 1060). Ta perspektywa nie oznacza wcale powstrzymania się od troski o właściwe gospodarowanie na tej ziemi, którą powierzył nam Stwórca. Oczywiście, należy starannie odróżniać postęp ziemski od wzrostu królestwa Bożego, tak aby troska o szlak pielgrzymi nie przysłoniła nam horyzontu życia wiecznego (por. Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, 39). Budując już tu, na ziemi, królestwo Boże, wierzymy, że „na końcu świata królestwo Boże osiągnie swoją pełnię. Po sądzie powszechnym sprawiedliwi, uwielbieni w ciele i duszy, będą królować na zawsze z Chrystusem, a sam wszechświat będzie odnowiony” (KKK 1042).

Autor jest dogmatykiem, profesorem KUL, redaktorem naczelnym czasopisma Teologia w Polsce.

2024-04-23 12:03

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bóg i moja „komórka”

Niedziela świdnicka 27/2013, str. 1

[ TEMATY ]

wiara

Bóg

człowiek

MAGDALENA NIEBUDEK

Kiedy byłem jeszcze studentem, denerwowało mnie, jak ktoś jadąc autobusem, popisywał się telefonem komórkowym. Przyrzekłem sobie wtedy, że nigdy nie kupię tego urządzenia, z piekła rodem, które towarzyszy jak cień ludziom... no i kupiłem! Komórka stała się nieodłącznym narzędziem. Sprawdzam jego użyteczność i okazuje się godna uwagi. Ten okropny telefon doprowadził mnie do rozważań o tajemnicy kontaktu z Bogiem. Bóg nigdy nie odkłada słuchawki. Nigdy nie jest abonentem czasowo niedostępnym. Jest tam. Słucha. Czuwa. Idzie przodem. Towarzyszy. Nie przerywa rozmowy. Można połączyć się z Nim w każdej chwili. Zawsze tam jest. Wiecznie Czuwający. Czeka. Rozmowy mogą być krótkie. Chyba musi Mu się podobać nieskończenie, gdy mówimy w każdym momencie: „Kocham Cię”. To jest super łatwe i niemęczące. Wzywa nas, byśmy byli wyposażeni w przenośny telefon miłości. Nic się za niego nie płaci. A On odpowiada konkretną łaską, spełnieniem prośby, błyskiem radości, chwilą niewyobrażalnego pokoju. To są uśmiechy Bożej komórki! Kiedy techniczne ograniczenia powodują wyświetlenie komunikatu na ekranie: „Szukam sieci”, widzę, że ta przestrzeń należy do Boga. Czas na modlitwę.
CZYTAJ DALEJ

Św. Elżbieta Węgierska - patronka dzieł miłosierdzia

[ TEMATY ]

św. Elżbieta Węgierska

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Elżbieta z Turyngii (XIII wiek) posługuje wśród chorych (obraz tablicowy z XV wieku)

Św. Elżbieta z Turyngii (XIII wiek) posługuje wśród chorych
(obraz tablicowy z XV wieku)

17 listopada Kościół wspomina św. Elżbietę Węgierską, patronkę dzieł miłosierdzia oraz bractw, stowarzyszeń i wielu zgromadzeń zakonnych. Jest świętą dwóch narodów: węgierskiego i niemieckiego.

Elżbieta urodziła się 7 lipca 1207 r. na zamku Sárospatak na Węgrzech. Jej ojcem był król węgierski Andrzej II, a matką Gertruda von Andechts-Meranien, siostra św. Jadwigi Śląskiej. Ze strony ojca Elżbieta była potomkinią węgierskiej rodziny panującej Arpadów, a ze strony matki - Meranów. Dziewczynka otrzymała staranne wychowanie na zamku Wartburg (koło Eisenach), gdzie przebywała od czwartego roku życia, gdyż była narzeczoną starszego od niej o siedem lat przyszłego landgrafa Ludwika IV. Ich ślub odbył się w 1221 r. Mała księżniczka została przywieziona na Wartburg z honorami należnymi jej królewskiej godności. Mieszkańców Turyngii dziwił kosztowny posag i dokładnie notowali skarby: złote i srebrne puchary, dzbany, naszyjniki, diademy, pierścienie i łańcuchy, brokaty i baldachimy. Elżbieta wiozła w posagu nawet wannę ze szczerego srebra. Małżeństwo młodej córki królewskiej stało się swego rodzaju politycznym środkiem, mającym pogłębić i wzmocnić związki między oboma krajami. Elżbieta prowadziła zawsze ascetyczny tryb życia pod kierunkiem franciszkanina Rüdigera, a następnie Konrada z Marburga. Rozwijając działalność charytatywną założyła szpital w pobliżu zamku Wartburg, a w późniejszym okresie również w Marburgu (szpital św. Franciszka z Asyżu). Konrad z Marburga pisał do papieża Grzegorza IX o swojej penitentce, że dwa razy dziennie, rano i wieczorem, osobiście odwiedzała swoich chorych, troszcząc się szczególnie o najbardziej odrażających, poprawiała im posłanie i karmiła. Życie wewnętrzne Elżbiety było pełną realizacją ewangelicznej miłości Boga i człowieka. Wytrwałość czerpała we Mszy św., na modlitwie była niezmiernie skupiona. Wiele pracowała nad cnotą pokory, zwalczając odruchy dumy, stosowała ostrą ascezę pokuty.
CZYTAJ DALEJ

Najważniejsza jest miłość

2024-11-17 16:51

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

- Powinniśmy rozglądać się bez przerwy, aby dostrzec tych, którzy czekają na naszą miłość – mówił bp Krzysztof Nitkiewicz.

Diecezjalne obchody VIII Dnia Ubogich odbyły się w kościele pw. Świętego Ducha w Sandomierzu. Uroczystej Eucharystii przewodniczył Biskup Sandomierski Krzysztof Nitkiewicz. Koncelebrowali ks. Bogusław Pitucha, dyrektor Caritas Diecezji Sandomierskiej i kapłani zajmujący się na co dzień pracą charytatywną. Obecny był starosta sandomierski Marcin Piwnik, burmistrz Sandomierza Paweł Niedźwiedź oraz przedstawiciele instytucji współpracujących z Caritasem na rzecz ubogich.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję