Wszystko co najszlachetniejsze i najpiękniejsze w moim życiu to kościół św. Floriana i Stalowa Wola. Kocham to miasto, kocham ludzi, kocham życie – mówi z wielkim przekonaniem jubilat, legenda Stalowej Woli ks. prałat Jan Kozioł.
Reklama
Urodził się 25 marca 1933 r. w Bieździedzy k. Jasła. Miał dziesięcioro rodzeństwa. Po zdaniu matury w 1951 r. w LO w Kołaczycach, wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu. Z jego rodzeństwa również siostra Jadwiga wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Serafitek, podobnie jak dwie jego siostrzenice. – Moje powołanie do kapłaństwa kształtowało się w rodzinnym domu. Nie była to jakaś nagła decyzja. Szedłem za głosem serca i przykładem księży w parafii. Choć czasy, w których wstępowałem do seminarium nie były łatwe – lata stalinizmu i walki z Kościołem – to jednak chęć służby Bogu i ludziom przezwyciężały wszelkie obawy – mówi ksiądz prałat. Wspomina, że jego rocznik w seminarium był jednym z najliczniejszych. Ze 120 podań do seminarium przyjęto 60 kandydatów, z których święcenia kapłańskie 30 maja 1957 r. otrzymało 46. – Czułem ogromną radość, że zostałem przyjęty. Postanowiłem sobie, że jakie by nie były warunki, to nie ja będę dyktował moim przełożonym – zaznacza. Dodaje, że nie miał problemu z nauką ani z posłuszeństwem. – W naszym rodzinnym domu wychowanie dzieci przebiegało w duchu chrześcijańskim. Nie było odmowy na prośbę czy wolę rodziców. Oczywiście mogliśmy dyskutować, ale ostatnie słowo należało do nich – podkreśla.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na swoim obrazku prymicyjnym napisał słowa z hymnu Te Deum laudamus: „W Tobie Panie zaufałem nie zawstydzę się na wieki”. Jego pierwszą placówką duszpasterską były Białobrzegi k. Łańcuta. Następnie pracował w: Sanoku, Birczy, Radymnie, Przeworsku i w Jasionowie k. Brzozowa. Stamtąd w 1973 r. trafił do Stalowej Woli, gdzie w latach 1977-2008 był proboszczem parafii św. Floriana. – W każdej parafii starałem się rozwijać kult do Matki Bożej. Najbardziej na sercu leżała mi grupa misyjna. Często zapraszałem różnych misjonarzy, którzy przybliżali ludziom kwestie wiary i religii. W Stalowej Woli udało nam się rozpropagować nabożeństwa fatimskie, które cieszą się po dziś dzień dużą frekwencją. Ponadto byłem odpowiedzialny za Franciszkański Zakon Świeckich oraz Chór Gaudium, działający od 1976 r. – mówi kapłan.
Do Stalowej Woli, do parafii św. Floriana, ks. Jan trafił w lipcu 1973 r. W grudniu tego samego roku uczestniczył w uroczystości poświęcenia bazyliki konkatedralnej, której dokonał kard. Karol Wojtyła, 5 lat przed wyborem na Stolicę Piotrową. Jak podkreśla, przychodząc do Stalowej Woli, nie tyle obawiał się socjalizmu, ale własnych umiejętności. – Przy nominacji powiedziałem arcybiskupowi Tokarczukowi, że Stalowa Wola potrzebuje kogoś sprytnego, mocnego, inteligentnego. Miałem wątpliwości, czy sprostam tej posłudze, czy nie popełnię jakiegoś błędu. Nie bałem się aresztowania. Bardziej obawiałem się o to, że mogę coś niechcąco popsuć. Arcybiskup Tokarczuk powiedział wówczas stanowczo: „Ksiądz tam pójdzie”. I poszedłem – opowiada ks. Kozioł. Przypomina, że proboszczem parafii św. Floriana był wtedy ks. Władysław Janowski, który dokończył budowę kościoła Matki Bożej Królowej Polski. – W parafii było 12 wikarych. Mieszkaliśmy w różnych miejscach Stalowej Woli. Najlepszym środkiem transportu był rower, który – mówiąc z uśmiechem – kilkukrotnie ktoś mi ukradł. Spotykaliśmy się na obiedzie w kancelarii parafialnej, gdzie przy okazji omawialiśmy najważniejsze tematy – opowiada. Gdy w listopadzie 1977 r. z parafii św. Floriana wydzielono parafię Matki Bożej Królowej Polski, jej proboszczem został ks. Edward Frankowski, a ks. Jan Kozioł objął probostwo w macierzystej parafii św. Floriana. Obecnie dni księdza prałata upływają na zasłużonej emeryturze. Często spotykany jest w kościele na modlitwie lub w konfesjonale, gdzie jedna ludzi z Bogiem.