Funkcję proboszcza parafii św. Andrzeja Boboli w Dworszowicach Pakoszowych pełni od 8 marca 2015 r. Osiem lat po święceniach kapłańskich został skierowany do Winowna, gdzie tworzył podwaliny pod parafię Zesłania Ducha Świętego. Następnie w parafii Zesłania Ducha Świętego w Lindowie wybudował kościół, a w parafii św. Jana Chrzciciela w Łękińsku, dzięki fundacji gminy Kleszczów, odrestaurował zabytkową świątynię. – Karierę budowlaną zaczynałem od odróżnienia łopaty od betoniarki – śmieje się ks. Gorgoń.
Budowaliśmy
– Kiedy wznoszono kościół, byłem jeszcze dzieciakiem. W tym wieku pomagało się, jak się umiało. Zbieraliśmy kamienie na fundamenty, a kiedy lasowano wapno, to przynosiliśmy wodę do beczek, które konnymi zaprzęgami wierni dowozili na budowę. Teraz mamy poprawiać dach naszego kościoła, wybudowanego ciężką pracą parafian – zauważa Włodzimierz Łyp, który przyszedł do kościoła z wnukiem Jakubem. – Przyprowadziłem wnuka do kościoła, bo trzeba go wdrażać w naszą wiarę. Moja cała rodzina jest wierząca. Wierzę bardzo. Matka Boża pomogła mi w życiu – mówi wyraźnie wzruszony p. Włodzimierz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Do 1957 r. była tutaj ekspozytura parafii Wniebowzięcia Matki Bożej w Pajęcznie. Potem powstała parafia, w której skład weszły: wioska Gawłów (8 domów), Antonina, Ostrołęka i Dworszowice Pakoszowe. Kościół parafialny wybudował ks. Witold Wilczyński w latach 1972-74 – przypomina fakty z historii parafii ks. Gorgoń. – Obecnie wspólnota liczy 794 osoby, już za mojego pobytu skurczyła się o ponad 100 osób. Wielu wiernych zmarło, a młodzi wyjeżdżają. Mamy tutaj czteroklasową szkołę podstawową z dwadzieściorgiem dwojgiem uczniów oraz jeden sklep czynny do godz. 12. W tym roku mamy 3 śluby, a chrztów na dzień dzisiejszy nie ma. Na dwóch Mszach św. przy dobrej pogodzie jest łącznie ok. 110 osób. Chciałoby się powiedzieć, że przychodzą najwierniejsi z wiernych. Niektórzy zapewne uczestniczą w nabożeństwach w parafiach ościennych. Generalnie nie ma w kościele młodego pokolenia. Mamy dwóch lektorów i jednego ministranta – wylicza ksiądz proboszcz.
Wiktor Stangreciak, lat 16, uczeń Technikum Mechaniczno-Budowlanego w Radomsku, pragnie zostać geodetą. W parafii pełni funkcję lektora. – Obecność w kościele przy ołtarzu jest czymś ważnym i sprawia mi ogromną radość – zwierza się Wiktor i podkreśla: – Z księdzem proboszczem bardzo dobrze się współpracuje, bo jest osobą dobrą i kulturalną.
Na kłopoty wiara
– To jest wzmocnienie… nie umiem inaczej nazwać tego, czym jest wiara – wyjaśnia Józef Lewera, który jako młody człowiek też błądził, ale pamięta czasy głębokiej komuny, kiedy to za przystąpienie do bierzmowania nauczycielka od historii szykanowała jego i innych uczniów – odpytywała i stawiała oceny niedostateczne. – Dla niej liczył się tylko komunizm i przyjaźń ze Związkiem Sowieckim. Teraz wielu ludzi nie jest przychylnych Kościołowi. W dawnych czasach był może u nas jeden przypadek, że ktoś nie przyjął księdza po kolędzie, a teraz to jest normalna rzecz – zauważa Lewera. I dodaje: – Kościół jest potrzebny, kiedy trzeba wziąć ślub, ochrzcić dziecko lub posłać je do Pierwszej Komunii św., załatwić pogrzeb... i dziękuję? To nieładnie! Parafia się wyludnia. Młodzieży to już w ogóle nie ma. Ciągle ci sami chodzą do kościoła. Jako młody chłopak często chodziłem na „majówki”. Kiedy się ustawiło dzieci w kościele, to zajmowały miejsce od samego chóru do ołtarza – przypomina dawną frekwencję w świątyni p. Józef.
Dobrowolny obowiązek
Reklama
Uczestnictwo w niedzielnej Mszy św. należy do chrześcijańskich obowiązków – zauważają pradziadkowie Maria i Jerzy Jędrzejczykowie. – Wiara jest czymś podstawowym. Co to za niedziela bez Eucharystii. Bez Pana Boga nie ma życia – mówi p. Maria. – Nie samym rosołem na obiad stoi niedziela – śmieje się p. Jerzy i pyta: – Bez Boga ani do proga, chociaż niektórzy uważają, że można i za próg przejść, ale z jakim skutkiem? – Braliśmy ślub 30 grudnia 1972 r., jeszcze w starym kościołku, chociaż zręby nowej świątyni już się wznosiły – przypomina dawne lata p. Jerzy. – Z mężem mieszkaliśmy wiele lat w Bełchatowie, a teraz wróciliśmy na stare śmieci – cieszy się p. Maria. – Kiedy przeszedłem na emeryturę, to w tej parafii się pobudowaliśmy. Tu jest raj na ziemi – podkreśla mąż p. Marii.
Wspólnota ducha
Sławomir Kuśmierek zwraca uwagę na głęboko ludzki aspekt parafialnej społeczności. – Tutejsza parafia to najbardziej wiarygodna wspólnota ludzi. Wiarygodna, ponieważ wszyscy się znają, a to jest bardzo ważne. Oczywiście, gdzieś indziej może być cudniej, ale kiedy tam nie będzie ducha, to wspólnota będzie zawsze niepełna. Musi być duch w parafii, on jest najważniejszy. Jeżeli między ludźmi jest duch życzliwych relacji, to jest dobrze – zaznacza p. Sławomir.
– Jestem parafianką od urodzenia. Tu miałam chrzest, Pierwszą Komunię św., bierzmowanie, ślub, tu moje dziecko również przyjmowało sakramenty, łącznie z sakramentem małżeństwa. W tym kościele, w tej parafii wyrosłam ja i moja rodzina. Pamiętam, kiedy ta świątynia była budowana. Chodziłam wtedy do szkoły podstawowej. Przypominam sobie, że były składane pieniężne ofiary na budowę w postaci cegiełek. Wszyscy parafianie wtedy byli zaangażowani w to, by w miejsce drewnianego kościółka powstała murowana świątynia. Ona jest miejscem, które jednoczy nas wszystkich. Jest takim sercem parafii, bo spotykamy się na różnych uroczystościach związanych z życiem Kościoła i naszej wspólnoty. My tutaj czujemy się zjednoczeni nawet przez to, że stąd pochodzimy i znamy się wszyscy – zaznacza Bożena Hałaczkiewicz, kierownik Biblioteki Pedagogicznej w Pajęcznie.
Reklama
– Rodzina pani Bożeny jest bardzo wierząca i bardzo ofiarna – wtrąca się z pochwałą ksiądz proboszcz.
Irena Borowiec jest bardzo aktywna wokalnie na nabożeństwach. – Chyba pan słyszał. Lubię śpiewać. Jeszcze w czasach dziecięcych śpiewałam w chórze szkolnym – śmieje się p. Irena i w dobrym nastroju kontynuuje rozmowę z Niedzielą: – Tutaj wszyscy się lubią i szanują. Czasami trafiają się jakieś kontrowersje, ale idziemy na kompromisy. Życzę swoim parafianom wzajemnej miłości, szacunku, zrozumienia, oddania na rzecz wspólnoty. Życzę, by wszystkie niesnaski poszły precz. Kiedy to się ziści, przetrwamy.
Przesłanie p. Ireny jest uniwersalne dla każdej parafialnej wspólnoty, nie tylko tej w Dworszowicach Pakoszowych.