Polska zużywa ok. 63 mln ton węgla rocznie, z czego ok. 8-10 mln ton importowaliśmy z Rosji. Górnicy pracują pełną parą, aby zwiększyć wydobycie w 2022 r., ale to nam da tylko 1,5 mln ton więcej tego surowca. Nadal na rynku będzie brakować ok. 5-7 mln ton paliwa, z którego korzystają lokalne ciepłownie miejskie, przedsiębiorcy oraz odbiorcy indywidualni. Czym więc import z Rosji zostanie zastąpiony?
– Trwają ostatnie ustalenia, skąd ten import do Polski trafi i kto będzie nim dysponował. W najbliższych tygodniach ogłosimy więcej szczegółów, ale już teraz mogę zapewnić, że węgla dla ciepłowni i konsumentów indywidualnych nie powinno zabraknąć – mówi Niedzieli Aleksander Brzózka, rzecznik prasowy Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Aresztowany” węgiel
Kilka tygodni po wybuchu wojny na Ukrainie import z Rosji został objęty surowymi sankcjami, aby ograniczyć Moskwie możliwość dalszego finansowania zbrodniczej agresji. Sytuacja ta wywołała spore zamieszanie na krajowym rynku węgla, bo w trudnej sytuacji znaleźli się importerzy prywatni, właściciele składów węgla w całym kraju, a zwłaszcza ich klienci.
Reklama
Przedsiębiorca Adam Mofina od wielu lat prowadzi duży skład węgla w Częstochowie oraz usługi transportowe. Obecnie prawie 2 ha jego placu zajmuje węgiel należący do rosyjskiej firmy objętej sankcjami. Surowiec zalega, ale jego sprzedaż jest zakazana. – Ten węgiel należy do jednego z rosyjskich importerów, który w całej Polsce ma obecnie ok. 150 tys. ton węgla. W sumie takiego „aresztowanego” węgla z innych rosyjskich firm może być nawet ok. miliona ton – mówi Adam Mofina. – Trzeba coś zrobić, by ten węgiel nie zalegał i trafił do konsumentów, bo przecież korzystają z niego najubożsi Polacy. Moim zdaniem, państwo powinno go skonfiskować i ogłosić przetarg np. z prawem pierwokupu dla polskich przedsiębiorców, by mógł on znów wejść na nasz rynek – dodaje Mofina.
Na polskim rynku już szerzy się panika, a ta sprzyja spekulacji. Na jesieni zeszłego roku węgiel też był drogi, bo kosztował 800-900 zł za tonę. Teraz ceny w prywatnych składach wahają się od 2,6 tys. zł do nawet ponad 3 tys. zł za tonę. Sytuację próbuje ratować Polska Grupa Górnicza (PGG), gdzie ceny wahają się od 700 do 900 zł za tonę. – Sprzedaż bez marży pośredników jest limitowana, by umożliwić zakup jak największej liczbie odbiorców – powiedział w Sejmie Piotr Pyzik, wiceminister aktywów państwowych.
Zła polityka UE
Mimo limitu sprzedaży do 5 ton w sklepie internetowym nieustannie widnieje informacja o braku towaru. Kupno węgla po dotowanej przez państwo cenie bezpośrednio od PGG jest jak wygranie losu na loterii. Po wielokrotnym przeciążeniu serwerów PGG ograniczyło sprzedaż do 2 dni w tygodniu. W składach autoryzowanych PGG, np. na Mazowszu, ceny wahają się od 1,3 tys. zł do 1,5 tys. zł za tonę, ale również są problemy z dostępnością, bo mimo dostaw czarne paliwo błyskawicznie znika z placów składu.
Reklama
Zwiększenie podaży polskiego surowca jest obecnie możliwe tylko w niewielkim stopniu, bo procesy inwestycyjne w kopalniach trwają kilka lat, a nie miesięcy. – Udostępnienie nowej ściany wydobywczej na ok. 800 tys. ton węgla trwa ok. 1,5 roku i kosztuje 200 mln zł. Dlatego nie można z dnia na dzień zastąpić rosyjskiego importu produkcją z polskich kopalń – zaznaczył Piotr Pyzik w odpowiedzi na pytania posłów opozycji.
Inwestycje w kopalnie nie były brane pod uwagę ze względu na politykę klimatyczną UE i narzucony Polsce proces dekarbonizacji. Dopiero wojna na Ukrainie sprawiła, że zachodnie państwa zaczęły uruchamiać elektrownie węglowe i rozglądać się za importem węgla po całym świecie. Z kolei przemysł wydobywczy węgla kamiennego od wielu lat był pozbawiony inwestycji i źródeł finansowania ze względu na walkę z ociepleniem klimatu. Zwłaszcza w UE mści się zbyt szybkie odejście od paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii (OZE), dla których jedynym uzupełnieniem jest gaz importowany z Rosji. „Europejska długoterminowa strategia energetyczna powinna uwzględniać pozycję węglowodorów jako kręgosłupa, a jednocześnie inwestować w energetykę odnawialną. Kluczowe znaczenie mają inwestycje w magazynowanie, dywersyfikację dostaw i produkcję krajową, bo bez nich Putin trzyma wszystkie karty w ręku” – napisał kilka miesięcy temu dr Cyril Widdershoven, brytyjski ekspert ds. globalnego rynku energii.
Wzrost cen na świecie
Reklama
Według ekspertów, rosyjskie surowce możemy zastąpić importem drogą morską np. z Kolumbii, Australii i RPA. – Nawet jeśli uda się kupić węgiel, to problemem mogą być wąskie „gardła” w naszych portach i na kolei. Większość kolejowych węzłów przeładunkowych jest bowiem na wschodzie Polski – mówi red. Bartłomiej Sawicki, dziennikarz ekonomiczny dziennika Rzeczpospolita i Gazety Giełdy i Inwestorów Parkiet.
Innym problemem jest wzrost cen węgla na międzynarodowych rynkach. Jest on związany nie tylko z europejskim embargiem na rosyjski węgiel, ale też ze światowym kryzysem energetycznym, który rozpoczął się w zeszłym roku. – Od sierpnia 2021 r. staliśmy się nawet eksporterem energii elektrycznej, bo okazało się, że polski prąd z węgla był konkurencyjny dla tego produkowanego na Zachodzie głównie z gazu. Węgiel, mimo że także drożeje, i tak okazał się tańszym zamiennikiem gazu, co wywołało bardzo duży popyt na ten surowiec. Jeszcze przed kryzysem energetycznym na światowych rynkach węgiel kosztował ok. 70 dol. za tonę, a dziś waha się od 300 do 330 dol. za tonę, czyli jest ponad czterokrotnie droższy – podkreśla Sawicki.
Zeszłoroczny kryzys energetyczny w UE został wygenerowany przede wszystkim przez Rosję, która nie zwiększała dostaw gazu do europejskich odbiorców, mimo że ci zgłaszali zapotrzebowanie na wolumeny wyższe, niż zapisano to wcześniej w ich kontraktach. Gazprom więc nie zmniejszał podaży gazu, ale i nie zwiększał jej w sytuacji odradzającej się po pandemii produkcji przemysłowej. Za wzrost cen odpowiadały także Chiny, które zwiększały zakupy surowców na całym świecie. Tym razem Rosja jest maksymalnie odcinana przez sankcje, a Chiny zwiększyły wydobycie węgla z 3,9 mld ton w 2020 r. do 4,07 mld ton w 2021 r. Więcej, Pekin na tym nie poprzestaje i zamierza wydobyć o 10-15% więcej węgla niż w 2021 r. Obecnie jednak chińska gospodarka ponownie przeżywa perturbacje z powodu koronawirusa, a to może zmniejszyć popyt Państwa Środka na surowce energetyczne. – Trudno przewidzieć, co będzie za kilka miesięcy, ale może ceny węgla będą nieco mniejsze, niż gdyby chińska gospodarka kręciła się na pełnych obrotach. Niezależnie od tego dla odbiorców krajowych węgiel będzie jednak kilkakrotnie droższy niż jeszcze na początku 2021 r. – wskazuje Bartłomiej Sawicki.
Energetyka bezpieczna
W elektrowniach oraz dużych elektrociepłowniach, które zapewniają energię elektryczną i ciepło systemowe w miastach, wykorzystujemy węgiel krajowy z marginalnym udziałem surowca sprowadzanego z zagranicy. Największy problem mają małe ciepłownie i odbiorcy indywidualni, bo w Polsce jedna trzecia gospodarstw domowych ogrzewa się piecami węglowymi i właśnie przed sezonem kupuje opał. – Wraz ze spółkami Skarbu Państwa prowadzimy skuteczne działania, które zapełniają lukę węglową po decyzji o zakazie importu tego surowca z Federacji Rosyjskiej. Na dziś mamy zabezpieczone ponad 8 mln ton węgla. Węgiel płynie do Polski. Zadbamy o jego dystrybucję po całym kraju, aby przed najbliższym sezonem grzewczym dotarł do wszystkich potrzebujących – poinformowała na Twitterze minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.