Mniej więcej w tym samym czasie w kinach pojawiły się film Michała Węgrzyna Gierek, a w księgarniach – parę książek, które łączy ciepłe (hagiograficzne) podejście do tej, było nie było, ponurej postaci. Ich autorzy sprawiają wrażenie, jakby wciąż byli zaczadzeni propagandą gierkowskiego sukcesu i jej gadżetami: małym fiatem, coca-colą i dyskoteką. Na tym tle pozytywnie wyróżnia się praca Piotra Gajdzińskiego, która sprawia wrażenie bardziej przemyślanej. Ale nie do końca. Kreśląc portret Sztygara – jak nazywa I sekretarza PZPR – odwołując się do jego górniczej profesji, dużymi (zbyt dużymi) garściami czerpie np. z ciepłych na ogół relacji jego towarzyszy i współpracowników. Nie sięga do nowych źródeł; zbiera to, co już zostało powiedziane i zapisane, miesza rzeczy ważne i nieważne. Jest niekonsekwentny i wysnuwa karkołomne wnioski, np. że Edward Gierek za wschodnim sąsiadem nie przepadał. Autor tłumaczy też, dlaczego I sekretarz doprowadził do rzeczy niewybaczalnej: wpisania do Konstytucji PRL nierozerwalnej przyjaźni ze Związkiem Radzieckim.
Pomóż w rozwoju naszego portalu