Za wydarzeniami i wielkimi celebracjami kryje się posługa duszpasterzy z ks. prał. Janem Iłczykiem, ale i wieloma pracującymi na rzecz lokalnego kościoła, dobrymi ludźmi – dobrymi „duchami” tej parafii. Nieraz na drugim planie, w ciszy, nie zawsze widoczni, choć dobrze parafianom znani. Chodzi o kościelnego Stanisława Kozaka i pasjonistkę s. Teresę Witkowską. Z parafią są związani niemal od jej początków.
Za swoją pracę obydwoje otrzymali w Roku św. Józefa z rąk bp. Jana Piotrowskiego okolicznościowe Medale za Zasługi dla Diecezji Kieleckiej i pisma gratulacyjne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Bez pracowników świeckich i jeszcze takich pracowników parafia nie może egzystować – uważa ks. Jan Iłczyk, proboszcz parafii. – Księża mają zakres swoich obowiązków, siostry podobnie, kościelni czy organiści także – i to musi być dobrze współpracujący, precyzyjny mechanizm, który wpływa na jakość posługi w sanktuarium. Sprzątanie kościoła, wokół kościoła, odgarnięcie śniegu, dekoracje – to nie robi się samo, a wszystko służy dobru parafii i wiernych – uważa Ksiądz Prałat.
Wszędzie postawił swoją stopę
Reklama
– Nie ma takiego miejsca, gdzie by moja stopa nie stanęła, w kościele, przy kościele czy na plebanii – pan Stanisław związał się z parafią na początku lat 80. XX wieku. Urodzony w 1944 r. do Kielc przeniósł się w 1980 r., do bloku na Uroczysku. – To była wielka budowa – wspomina czasy wznoszenia świątyni parafialnej. – Pracowałem przy murarzach, przy betoniarce czy zbrojeniach – opowiada. Na swojej pracy się znał, 15 lat przepracował w budownictwie, m.in. jako spawacz. Polerowanie do połysku marmurowego ołtarza i chrzcielnicy, praca przy krzyżu na dzwonnicy i wiele innych z czasów budowy były jakby wstępem do posługi kościelnego. Spełnia ją z zaangażowaniem od dekady.
Za zaszczyt uważa służenie do Mszy św. Do pana Stanisława należy obsługa kościelna ceremonii chrztów, ślubów, pogrzebów. Szczególnie tych ostatnich jest bardzo dużo; pandemia, zimowe miesiące plus demografia, wskazująca na starzenie się polskiego społeczeństwa, robią swoje. Przy pogrzebach jest sporo zajęcia: trzeba przygotować katafalki, sprzątnąć przed i po, udać się na cmentarz. – Gdybym nie chciał Bogu i ludziom służyć przez tę pracę, gdybym nie lubił tej posługi dla kościoła, to pewnie bym jej nie wykonywał – mówi Stanisław Kozak, prowadząc pewnie po zakamarkach świątyni. A jest ich dużo, kościół św. Józefa jest największy w Kielcach i diecezji. Parafia wg ostatnich wyliczeń Urzędu Skarbowego liczy 22 150 osób.
Reklama
Pracy nie brakuje, niejeden przed panem Stanisławem się wycofał. Pomimo pewnego już wieku, kościelny dobrze sobie radzi w tym najbardziej gorącym czasie, jakim w kościołach jest przygotowanie do świąt, jak ostatnio do Bożego Narodzenia, z oprawianiem choinek czy z rozwieszaniem flag przed świętami państwowymi. To tak wysoko, po drabinie pan wejdzie? – A wejdę – odpowiada. Z rozrzewnieniem wspomina piękne wydarzenia w parafii, jak nawiedzenie obrazu Matki Bożej, gdy „stroiliśmy całe aleje”, i ustanowienie sanktuarium. Choć z obowiązków ubyło (np. roznoszenie opłatków), to przybyły inne. W parafii odbywają się duże uroczystości o charakterze diecezjalnym, przeniesione tutaj z racji największej przestrzeni wnętrza, jak m.in. święcenia, spotkania wspólnot, festiwale. I żadna z nich nie odbywa się bez obecności Stanisława Kozaka. Kościelny jest w kościele codziennie.
Przez bp. Jana Piotrowskiego p. Kozak został wyróżniony i uhonorowany 8 grudnia 2021 r. podczas zakończenia Roku św. Józefa.
Czuję się u siebie
Siostra Teresa Witkowska posługuje w parafii 40 lat. Kawał czasu. – Nie czuję tego wcale, jakby nie było tych lat. Pewnie dlatego, że w naszej parafii jest jak w prawdziwej rodzinie. Czuję się tutaj po prostu u siebie – tłumaczy pasjonistka.
Obecnie w parafii jest ich trzy, kiedyś było osiem, potem pięć sióstr. Powołań jest mniej i wiele zgromadzeń oraz zakonów tej bolączki doświadcza. A parafia duża, kościół ogromny, dziesięciu księży. Jest co robić i pracy nie brakuje.
Dwie z sióstr katechizują w szkołach, do s. Teresy należy dbanie o porządek w kościele, opieka nad szatami, troska o wystrój wnętrza. Pracowity jest czas przedświąteczny, np. przed Bożym Narodzeniem ubrała osiem 4-metrowych choinek, i nie bojąc się nic a nic wspinaczki po drabinie – udekorowała je lampkami. W okresie Wielkanocy wielu kielczan odwiedzało grób Pański u „Józefa” – dobór kwiatów bywał imponujący. Siostra opowiada, że po dwa razy obracała samochodem na giełdę, aby dowieźć co trzeba. Sama projektuje kwiatowe dekoracje i sama je układa.
Reklama
Pasjonistki swój dzień powszedni zaczynają wcześnie, o 5 rano, o 5.30 są już w swojej kaplicy, o 6. 30 – w kościele na Mszy św. Potem rozchodzą się do pracy w szkołach, w kościele. – Praca jest nieprzerobiona – mówi s. Teresa. Zaraz czeka ją podlewanie wszystkich kwiatów, tych przy ołtarzu i w donicach – to olbrzymie palmy, fikusy, araukarie i inne. Przy zajęciach porządkowych w kościele chętnie pomaga jej jedna z parafianek, pani Ania.
Siostra wspomina początki, gdy przyszła do parafii 14 sierpnia 1982 r., jeszcze do starego kościółka; pamięta czasy rozbudowy, budowę schodów i zakrystii, bieganie setki razy w ciągu dnia okrężną drogą; wspomina osoby, które pod kierunkiem s. Lidii angażowały się w pomoc charytatywną, rozdzielanie darów dla ubogich.
Kielecczyzna jest jej bliska, bo stąd pochodzi. Z placówki macierzystej w Płocku (gdzie złożyła śluby, gdzie także prowadziła kursy szycia), przełożeni skierowali ją do Ciechanowa, następnie do Dąbrowy Górniczej, a potem do Lęborka. W niepewnych czasach stanu wojennego przybyła do Kielc i tak już zostało. Parafia rozrosła się na jej oczach. S. Witkowska była świadkiem niezapomnianych wydarzeń: konsekracji kościoła, święceń biskupich, święceń kapłańskich. Ale zapewne wydarzenie sprzed kilku miesięcy, zorganizowane z racji stulecia pasjonistek – Zgromadzenia Sióstr Męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa, w Kielcach 14 listopada 2021 r. – szczególnie utkwi w jej pamięci.
– Niczego się nie spodziewałam. Jest duża uroczystość, do 50 naszych sióstr zebrało się w kościele, a ja na zapleczu, w codziennym ubraniu, z kluczami u boku, szykuję wiązanki dla gości. Nagle słyszę, że bp Jan Piotrowski wywołuje moje nazwisko – relacjonuje s. Teresa. Otrzymała Medal (ozdobny grawerton) i pismo gratulacyjne, z wymienionymi przez biskupa kieleckiego jej zasługami dla parafii, kościoła. – Kazano mi pokazać to, co otrzymałam, ludziom w kościele. Byłam kompletnie zaskoczona, tak miło zaskoczona. Wyróżnienie, podziękowanie? – Przecież ja tylko robię swoje – uważa.