Nawet jeśli w godzinie największego kryzysu przetrwa tylko w jednym sercu – jak przetrwał w Wielką Sobotę w sercu Maryi – wiara na ziemi nie ustanie i zgodnie z naukami teologicznymi: „Bramy piekielne go nie przemogą”.
Prymas Wyszyński wierzył, że wiara przetrwa nie tylko w jednym sercu i nawet w obliczu największych prześladowań wielu Polaków będzie wiernych do końca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wiedział – za nauką Ojców Kościoła – że tam, gdzie Matka Boża, tam jest prawdziwy Kościół, który nie tylko nigdy nie zostanie zdobyty przez złego ducha, lecz przygotuje świat na powrót Chrystusa.
Ta pewność znalazła potwierdzenie w słowach jego najbliższego współpracownika – kard. Karola Wojtyły, który podczas rekolekcji prowadzonych dla papieża Pawła VI w 1978 r. powiedział: „To Kościół upodobniony do Maryi będzie na końcu czasów Matką Chrystusa powracającego na świat. Jego przyjście ponowne musi być przygotowane przez Ducha świętego już nie w łonie Dziewicy, lecz w całym Ciele Mistycznym”. Tego nauczał również prymas Wyszyński.
Kościół musi stać się „jak Maryja” i w taki sposób przygotować miejsce na powrót Chrystusa, jak to uczyniła Dziewica z Nazaretu przy Jego pierwszym przyjściu. Łonem, które Go przyjmie u kresu czasu, będzie Kościół, którego Maryja jest Matką, Wzorem i Przewodniczką.
Reklama
Nie powinno nas dziwić, że prymas marzył o powstaniu ruchu gorliwych serc, które nie tylko będą broniły wiary w Polsce, ale pomogą Maryi uświęcić Kościół.
Marzył, że przygotowanie do ostatecznej „pełni czasu” rozpocznie się w maryjnym narodzie – w Polsce. I zrozumiałe wówczas będą słowa Jezusa z Dzienniczka, który prowadziła św. Faustyna: „To stąd wyjdzie iskra, która przygotuje świat na powtórne przyjście Zbawiciela”.
Maryjna awangarda
Wszystko zaczyna się łączyć w całość. Tak przecież jest w sprawach Bożych, że gdy rodzi się jakaś myśl, to zamienia się ona w czyn, potem przenika historię, a następnie okazuje się, że owa idea ma w planach Boga jeszcze drugi, trzeci wymiar, lub rozpoczęta dzisiaj, ma swoją misję do wypełnienia za kilka pokoleń.
Tak jest być może z Pomocnikami Maryi, Matki Kościoła.
Prawie zapomniany dziś ruch ma początek w prymasowskiej idei stworzenia w Polsce wielkiej, „maryjnej awangardy”, która poniosłaby w przyszłość śluby jasnogórskie. Prymas jest realistą i wie, że cała Polska się nie nawróci, że nawet – zdawałoby się – pobożni katolicy, ludzie wierni Kościołowi, nie udźwigną tak radykalnego nawrócenia, którego domagają się ślubowania. Szuka w narodzie takich czcicieli Matki Bożej, którzy są gotowi na wszystko – jak on. Mają oni nie tylko odkryć piękno nowego życia zawierzonego Maryi, lecz stać się zaczynem, który będzie z wolna przemieniać cały Kościół.
Reklama
Nie wszyscy chcieli przystąpić do jasnogórskich ślubów. Dlatego – wyjaśnia wieloletnia współpracowniczka prymasa, Anna Rastawicka – kard. Wyszyński pragnął: „By była choć mała cząstka narodu żyjąca w takim duchu”.
Prymas chciał, aby zachowali oni bezcenny skarb złożonych ślubów, by stali się – dodaje Rastawicka – „zakładnikami Matki Bożej za wolność Kościoła w ojczyźnie i na świecie”.
Jak wygląda ten program? Jest w nim zawierzenie bez reszty i bezgraniczne zaufanie Maryi, oddanie się jako „żertwa”– ofiara za Kościół w Polsce i na świecie, jest również apostolat.
Pierwsze elementy maryjnej drogi nie są niczym nowym. To ścieżka wskazana przez św. Ludwika Marię Grignion de Montfort, którą od lat szli Karol Wojtyła i Stefan Wyszyński. Apostolat podejmowany zawsze i wszędzie, „żertwa ofiarna” – gotowość na cierpienie – nie tylko za ojczyznę, również za świat – było to absolutne novum.
Kardynał Wyszyński uznał, że istnieje coś więcej niż prawdziwe nabożeństwo, o którym opowiadał św. Ludwik.
Maryja zawsze pomaga
Kardynał odwoływał się również do teologii. Skoro Bóg uczynił Maryję swym „pierwszym pomocnikiem w walce z szatanem, to trzeba stanąć przy Jej boku i razem z Nią przeciwstawić się dziełu «księcia ciemności»”. Kardynał Wyszyński przypominał, że Kościół jest militans – walczący.
Kościół to: praca, walka, służba. „Nie wystarczy być biernym członkiem Kościoła. Trzeba włączać się świadomie w nurt jego życia, to znaczy żyć jego życiem, współdziałać z nim i współpracować, stając się apostołem spraw Chrystusa”.
Reklama
Dotyczy to Aktu Milenijnego, którego istotą jest „nasze społeczne pragnienie niesienia pomocy Kościołowi”. Ci, którzy będą żyć swymi zobowiązaniami, pomogą Kościołowi wzrastać w świętości, pomogą w walce ze złem. Będzie to możliwe przez oddanie się Maryi – zgodnie z tym, o czym czytamy w Akcie Milenijnym: „Odtąd, Najlepsza Matko nasza i Królowo Polski, uważaj nas, Polaków, jako naród, za całkowitą własność Twoją, za narzędzie w Twych dłoniach na rzecz Kościoła świętego (...). Czyń z nami, co chcesz (...), bylebyśmy z Tobą i przez Ciebie (...) stawali się prawdziwą pomocą Kościoła powszechnego”.
Gwarancja, że Polska pozostaje wierna
Śluby jasnogórskie, Sobór Watykański, nowy tytuł Maryi Matki Kościoła, Milenijny Akt Oddania to wiele znaków, które należy połączyć.
Kardynał Wyszyński powołuje do istnienia dzieło Pomocników Matki Kościoła.
Minęły trzy lata od obchodów milenijnych. Zamknięty został już sobór.
W uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej – 26 sierpnia 1969 r. na Jasnej Górze Stefan Wyszyński przedstawia swój program, który długo przygotowywał.
– Byłam świadkiem powstawania listu ustanawiającego ruch – wspomina Anna Rastawicka z Instytutu Prymasowskiego. – Ksiądz prymas przebywał wtedy w Choszczówce. List pisał kilka dni, modlił się, chodził alejkami. Ileż tam było namysłu! Tak powstaje tekst, który jak magnes ma wyciągnąć z tłumu ludzi, w których sercach Bóg umieścił niezwykłe powołanie maryjne.
Za „pomocnika Maryi” prymas uważa cały naród polski. Ma on mieć swoich reprezentantów właśnie w Pomocnikach Matki Kościoła. Kardynał wyznaje: „Gdyby w każdej parafii była grupa ludzi oddanych Matce Bożej za Kościół w niewolę, byłbym spokojny o los Kościoła w ojczyźnie”.
Reklama
26 sierpnia 1969 r. na Jasnej Górze prymas mówi: „Pragnę dziś otworzyć serce swoje przed wami, aby wam odsłonić tajemnice mocy trwania Kościoła Chrystusowego w ojczyźnie naszej”. Teraz wiemy, że prymas powiedział coś niezwykle ważnego, podzielił się swoim najgłębszym doświadczeniem, dał nam poznać „tajemnicę”, zdradził sekret, jak zachować wiarę – swoją osobistą i w rodzinie, więcej – w całym narodzie.
Oczywiście mówi o Maryi: „Pragnę wam wyznać swoją wiarę w to, że tę moc trwania zawdzięczamy «obecnej w Misterium Kościoła Bogurodzicy»”. Wyszyński zapewnia, że moc, której nam potrzeba, jest ukryta w Matce Najświętszej, do końca czasów czynnie zaangażowanej w życie Kościoła. Pozostaje pytanie: jak tę moc wyzwolić?
Prymas wskazuje na Maryję i wzywa, „by wejść na Jej drogę”. Dlatego wiarę narodu i jego byt ubezpieczył w dłoniach Matki, oddając Jej „wszystko, co Polskę stanowi, na całkowitą Jej własność, w niewolę Jej miłości”. Powtarza, że akt ten nie może być jednorazowy. Polacy muszą go przełożyć na codzienność, na przysłowiową „jazdę tramwajem”. Przecież wzywa do pomagania Maryi wszędzie: w domu, w szkole, w pracy, na ulicy, w tramwaju, w sklepie i kościele. Oznacza to nieustanne pamiętanie o Maryi i naśladowanie Jej w szarej codzienności.
Podtrzymywanie płomienia
Prymas Tysiąclecia wie, że łatwo zapomnieć o złożonych zobowiązaniach.
Dopóki nie wytworzy się w ludziach „święty nałóg”, który jest cechą świętych, muszą oni bezustannie odnawiać w sobie pierwszą gorliwość.
Reklama
W ciągu dnia taką chwilą odnowy ma być Apel Jasnogórski, połączony z rachunkiem sumienia. W ciągu tygodnia ma nią się stać Sobota Królowej Polski. Oba „alarmy” przypominają o Jasnej Górze, by zjednoczyć wszystkich pomocników u tronu Matki. „My tylko pomagamy, jesteśmy sługami, a historię pisze Bóg” – tłumaczył prymas.
Zaangażowanie na zewnątrz
W wizji prymasa – pomocnicy Matki Kościoła nie tylko mają się cali zawierzyć Maryi i Ją naśladować. Ich zadaniem jest również działanie na płaszczyźnie społecznej. Mają walczyć o dobre imię Matki Najświętszej i bronić praw ludzi wierzących. „Może wydaje się Wam – woła w 1969 r. – że obrona czci Matki Najświętszej jest zbędna. Naród nasz jest maryjny i wierzący. Naród zdaje sobie sprawę z tego, co zawdzięcza Matce Boga i Matce Chrystusa.
Pamiętajmy jednak, że „szatan zawsze czyha na Jej stopę i zawsze próbuje pomniejszyć jej cześć”.
Prymas wyjaśnia: „Nie chcemy, aby ludzie niewierzący decydowali o wierzącym ludzie i jego prawach, starając się je ograniczyć. Nie brak takich faktów, gdy gwałtem i przemocą usiłuje się wierzących od wiary i religijności, od czci Bożej i religijnego wychowania dzieci, od okazywania swoich przekonań religijnych i publicznej, odważnej czci Boga odciągnąć”.
Zarzucona sieć
Reklama
W sierpniu 1969 r. prymas Wyszyński zaczyna gromadzić wokół siebie pierwszych pomocników. Woła: „Do kogo dotrze ten głos prymasa Polski, dla którego zaszczytem jest, że może zwać się «niewolnikiem Maryi»? Może dotrze do ciebie, drogi mój bracie w kapłaństwie, utrudzony już nad miarę w samotnej pracy, a jednak przynaglony nowym wezwaniem. Może dotrze do ciebie, drogi bracie i siostro, czy jesteś ojcem, czy matką, rolnikiem, pracownikiem czy profesorem? A może dotrze do ciebie, dziecko Boże, złożone chorobą, jako wezwanie, aby wszystkie cierpienia oddać Maryi za Kościół Chrystusowy. A może usłyszysz ten głos ty, drogi chłopcze, czy dziewczę, i głos ten przynagli cię do ofiary w pracy, nauce i modlitwie, do odważnej postawy wyznania wiary wobec kolegów i do czynu apostolskiego. I ty, drogie dziecko, możesz odczuć swoją odpowiedzialność za twój Kościół i naród”.
„Sieć została zarzucona”, a apel prymasa „wyławia” nowych ludzi.
– Na spotkania przychodziło bardzo dużo ludzi – wspomina Joanna Szymanda, członkini Instytutu Prymasowskiego – Zaczyna się wśród nich wielka praca – w duchu polskiej tradycji, w duchu maryjnym, w duchu soboru.
Wieloletni duszpasterz krajowy ruchu, ks. Teofil Siudy, tłumaczy: „Pomocnicy Maryi to ruch wymagający, z aktem oddania Matce Bożej w duchu św. Ludwika Marii Grignion de Montfort”. Potwierdza, że „istotne jest radykalne oddanie się Matce Bożej, a przez Nią zawierzenie Bogu, poświęcenie duszy i ciała, tego, kim jestem, i co mam”, dodaje również: „Ważne jest maksymalne zaangażowanie w apostolstwo”.
W lutym 1972 r. dziełu Pomocników Matki Kościoła został poświęcony list pasterski Episkopatu. Biskupi zachęcali do podjęcia wielkiej prymasowskiej idei: „Przynagla nas do tego odpowiedzialność za wypełnienie Milenijnego Aktu oddania Narodu Matce Najświętszej w Jej macierzyńską niewolę miłości za Kościół święty. Od słów chcemy przystąpić do czynów, aby przez Nią nieść pomoc Kościołowi Chrystusa w Polsce i na całym świecie”. Wiemy już, że wątek „całego świata” jest tu niezmiernie ważny.
Prymas powtarza: „Tak! Możemy mieć wpływ na losy świata. Ciąży na nas wielka odpowiedzialność. Wypełnienie Milenijnego Aktu zmieni historię!”.
Co się stało?
Reklama
Może to dziwne, ale po śmierci kard. Wyszyńskiego ruch stracił swoją dynamikę, liczba pomocników spadła do kilku tysięcy członków, a wielka idea prymasa o „maryjnej awangardzie” została uśpiona. Czy była zbyt wymagająca? Może w tamtym czasie myśl prymasowska została po prostu zasypana przez krzykliwe wydarzenia naszej historii?
Nie my mamy odpowiadać na te pytania. Ale wiemy, że idea pomocników Maryi z pewnością nie umarła – pewnie czeka na swoją „ nową godzinę”, którą zaplanował dla niej Bóg. Przecież umierający Prymas Tysiąclecia zapewniał: „Przyjdą nowe czasy, wymagają nowych świateł, nowych mocy, Bóg je da w swoim czasie... Wszystko zawierzyłem Matce Najświętszej i wiem, że nie będzie słabszą w Polsce, choćby ludzie się zmieniali” (16 maja 1981 r.).
Może ruch Pomocników Matki Kościoła został przeznaczony przede wszystkim na czasy współczesne? Może w tym prymasowskim dziedzictwie znajdują się odpowiedzi na pytania: jak dziś ocalić narodową tożsamość, jak umocnić atakowany zewsząd Kościół, jak wpłynąć na losy świata, nad którym zapada ciemność.
Odpowiedzi na te pytania zna tylko Pan dziejów.