Reklama

Autorytety

Co mojej pieczy powierzono...

Niedziela kielecka 18/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Trudno byłoby znaleźć odcinek patriotyczno-społecznej aktywności w Kielcach i na Kielecczyźnie, w której nie pojawiłoby się jego nazwisko. Nam, dziennikarzom, zawsze chętnie służy swą wiedzą i znajomością regionu. Gawędziarz i regionalista, organizator przewodnictwa turystycznego w Kieleckiem, harcerz Szarych Szeregów i żołnierz AK ps. "Tytus" - dziś w stopniu porucznika - ministrant bł. Józefa Pawłowskiego i bp. Czesława Kaczmarka - Zbigniew Chodak.

Człowiek z tym się rodzi

- twierdzi, wciąż pełen werwy i wciąż ciekawy świata
- Zawsze wyrywałem się do każdej zabawy i chciałem być w centrum wydarzeń. Im byłem starszy, tym mój dzień był szczelniej wypełniony zajęciami. A teraz chciałbym jeszcze upamiętnić skromnymi tablicami miejsca, o których wkrótce ludzie zapomną: tam, gdzie były egzekucje, seminarium na Niecałej, siedzibę Rady Głównej Opiekuńczej. Koszt byłby niewielki, a chyba warto, bo to w końcu historia grodu nad Silnicą.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

A przecież kiedyś było to inne miasto i inaczej w nim się żyło.

Reklama

Wychował się u zbiegu ulic Mielczarskiego i Zielonej, naprzeciw domu sióstr dominikanek. Wzdłuż torów rozlokowały się, otoczone skromnymi ogródkami, domki rodzin kolejarskich i rzemieślniczych. Na łąkach pasły się krowy, nie było telewizorów i komputerów, które dzisiaj tak absorbują dzieci w wieku szkolnym. - W co się bawiliśmy? W wojsko, w strażaków, w... księży. - To znaczy...? - Odprawialiśmy "mszę", a raz biednemu Staszkowi wygoliliśmy kształtną tonsurę. Innym razem "ochrzciliśmy" Żyda z sąsiedztwa, który po zakończeniu obrzędu bez szemrania spożył 10 dag kiełbasy, co wykrył jego rodzony ojciec i oczywiście była awantura.
Tym "szczenięcym latom" kres położył wybuch wojny 1939 r., który zastał Zbyszka w VI klasie szkoły podstawowej. Grupa rozrabiaków, regularnie zbierająca "łapy" długą nauczycielską linijką lub odsiadująca popołudniowe godziny w "kozie", szybko przeistoczyła się...

...w karny zastęp harcerzy.

- Była nas cała grupa, m.in. Sadkowski, Królikowski, Janus, Gołąbek. Oczywiście, znałem Zygmunta Kwasa, Wojtka Szczepaniaka, Wieśka Gołasa. Korzystano z nas jako z gońców i posługaczy, uczono obsługiwać się bronią, którą po kryjomu przynosili do lasu instruktorzy.
Przyrzeczenie złożył w 1940 r. Dobrze znał niemiecki. Jako pracownik niemieckiej "Centrali Obuwia" roznosił buty i rozpoznawał teren. Młodzi harcerze prowadzili działalność rozpoznawczą, dotyczącą ruchów wojsk niemieckich. Pomagali w kolportażu prasy podziemnej. Otrzymywali konkretne zadania. - Raz polecono mi odczekać 5 min. po przyjeździe pociągu na kielecki dworzec, włożyć czapkę i iść w kierunku Domaszowskiej. Komuś - nie wiem komu - miałem wskazać drogę.

Konspiracja przydawała się wszędzie

Reklama

także wśród ministrantów.
Pan Chodak dobrze pamięta ingres bp. Czesława Kaczmarka do kieleckiej katedry i potem codzienne służenie w kaplicy biskupiej do Mszy św. o godz. 8 rano. Wtedy Chodakowie mieszkali już przy Wesołej, blisko Ochronki św. Tomasza, katedry, seminarium. - Zapał do liturgicznej służby zawdzięczam ks. prof. Ludwikowi Adamowi Szafrańskiemu. Choć był on już przecież rektorem seminarium, traktował mnie, małego chłopaka, bardzo poważnie i nigdy nie żałował czasu na rozmowę. I tak jest do dziś.
Prawdziwe konspiracyjne ryzyko łączyło się z towarzyszeniem ks. Józefowi Pawłowskiemu, z Najświętszym Sakramentem regularnie odwiedzającemu kieleckie więzienie. Pan Chodak tak wspomina to wydarzenie:
- Ks. Pawłowski wszystko uzgodnił z mamą, która musiała mieć świadomość narażania przeze mnie życia. Niezmiennie czekaliśmy z Księdzem na wpuszczenie za bramę więzienia, a potem za kolejną, i jeszcze jedne drzwi, i następne - zawsze ponad godzinę. Potem szliśmy korytarzykiem, po którym nieraz Niemcy kopali sobie dla zabawy małe chlebki, przeznaczone na posiłek dla więźniów. W niewielkiej salce, gdzie widoczne były ślady krwi, pewnie po torturach, szybko przygotowywałem prowizoryczny ołtarz, a Ksiądz spowiadał - jeśli Niemcy na to pozwolili. Oczywiście, nie głosił homilii, nie śpiewano pieśni. Podczas Komunii św. ja - ministrant, pod pateną podawałem grypsy, co łączyło się z dużym ryzykiem. Oficjalnie przynosiliśmy tylko obrazki, żadnych paczek, ani listów. Towarzyszyłem także ks. Pawłowskiemu podczas kolędy, trochę jako obstawa, gdyż często kolęda bywała przykrywką dla zebrań konspiracyjnych. Ks. Pawłowski, jako proboszcz katedry, mawiał swoim wikariuszom: bierzcie pieniądze, gdzie mogą je wam dać, ale nie przynoście ich na plebanię - rozdajcie, gdzie zauważycie taką potrzebę. Ks. Pawłowskiego było wszędzie pełno: w szpitalu, przy rannych na dworcu, przy rozdawaniu chleba. Miał dla ludzi serce i czas, nikogo nie zbywał frazesami. A teraz jest naszym Błogosławionym, patronem, do którego można się pomodlić...
Mieszkając blisko Ochronki św. Tomasza, Zbigniew miał okazję przyjrzeć się działalności późniejszego biskupa - ks. Jana Jaroszewicza; przeżyć prawdziwe (czyli o północy) Pasterki czasu wojny, zakochać się tam w dziewczynie ("jak mi się wtedy podobało to schodzenie do piwnic", mówi dzisiaj). I to właśnie bp Jaroszewicz udzielił mu później ślubu. Chodak, wspominając ministrancką służbę, powraca także do dramatycznej chwili: likwidowania przez okupanta seminarium duchownego. - Byłem przy rozbieraniu kaplicy seminaryjnej. Wszyscy bardzo się śpieszyli: profesorowie, klerycy i my, chłopcy. Czasami udało się przemycić jakiś kielich czy patenę w ornacie. Pomagałem w przewożeniu seminaryjnych rzeczy na Niecałą, bądź przy magazynowaniu ich w katedrze lub w kościółku Trójcy Świętej. Był to gorączkowy, dramatyczny okres z posmakiem ryzyka, a przecież trzeba było też

Wykroić czas na szkołę, na pracę

Reklama

Trwała okupacja. Po skończeniu szkoły powszechnej, za radą ks. Szafrańskiego poszedł do 2-letniej szkoły handlowej przy ul. Leonarda oraz na tajne komplety w gimnazjum i liceum im. J. Śniadeckiego. Łączy się z tym okresem wiele niezapomnianych przeżyć i nazwiska wspaniałych profesorów starej daty. Zaraz w styczniu 1945 r. uczniowie skrzyknęli się, by jak najszybciej uruchomić szkołę; pomagali w wyszukiwaniu przyborów szkolnych, ustawianiu ławek czy szkleniu okien. Chodak stał się słuchaczem przyśpieszonych kursów licealnych, organizowanych przez Liceum im. S. Żeromskiego. Gdy na 2 miesiące przed maturą zapada decyzja o likwidacji klasy (złożonej w dużym stopniu z harcerzy i żołnierzy) we czterech wyruszają na Śląsk. Dzięki listom polecającym trafiają do Państwowego Koedukacyjnego Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego dla Dorosłych w Zabrzu. - Jakież było nasze zdumienie, gdy okazało się, iż wylądowaliśmy w klasie... samych dziewcząt. Cóż to był za złoty czas! Maj, spacery, każdy z nas grał na jakimś instrumencie, dziewczyny prowadziły nam zeszyty - i słowo honoru nie wiem, jak ta matura przeszła!
Potem były studia we Wrocławiu w Wyższej Szkole Ekonomicznej (przeplatane wezwaniami na UB) i magisterium w Szkole Głównej Planowania i Statystki w Warszawie. W 1951 r. Z. Chodak wrócił do Kielc. Pracował m.in. w przemyśle roszarniczym, w budownictwie, w administracji wojskowej. Także w latach 50. rozpoczęła się jego

Przygoda z przewodnictwem,

która zaczęła się w zasadzie od oprowadzania własnych gości po Kielcach - po katedrze, po cmentarzu partyzanckim. Rodzinne miasto i Kielecczyzna okazywały się wierzchołkiem góry lodowej - bliżej poznawane, kryły mnóstwo fascynujących tajemnic. I tak pan Chodak wraz z niewielką grupą zapaleńców zajęli się tworzeniem podstaw ruchu turystycznego na Kielecczyźnie. Organizowali kursy przewodnickie, rajdy, zjazdy i pielgrzymki, zabiegali o tematyczne wydawnictwa, napływ nowych ludzi, pozyskiwanie ciekawych źródeł. Przewodnictwo świętokrzyskie, obejmujące jedyny w swoim rodzaju skansen geologiczny w Europie, stanowiło wielkie wyzwanie i dawało satysfakcję. - Moje ulubione wątki, to: Święty Krzyż, starożytne hutnictwo, Staropolskie Zagłębie Przemysłowe, wzgórze katedralne i początki państwa polskiego w Wiślicy - mówi dzisiaj regionalista. - Wielką, a zapomnianą księgą historii okazał się kielecki cmentarz i oczywiście, cały okres okupacji na Kielecczyźnie (niejednokrotnie przestrzegano nas przed "złym kierunkiem historycznym"). Przewodnictwo jest jak nałóg, tego nigdy nie ma się dość...

Społecznikiem być...

...to znaczy czynić coś dobrego dla prawdy historycznej i dla przyszłych pokoleń.
Ta dewiza przyświeca panu Chodakowi w całym jego dorosłym życiu: jako wieloletniemu prezesowi Świętokrzyskiego PTTK i członkowi zarządu głównego, przewodniczącemu - przez trzy kadencje - Wojewódzkiej Radzie Kombatantów (był m.in. współinicjatorem budowy Mauzoleum w Michniowie oraz Pomnika Niepodległości w Kielcach, wmurowania wielu tablic pamiątkowych w mieście i w regionie). Jest działaczem miejscowego środowiska Szarych Szeregów (także w zarządzie głównym) i Towarzystwa Wiedzy Powszechnej. Przez 6 lat miał cykliczne audycje w diecezjalnym Radiu "Jedność" i Telewizji Kablowej. Odwiedził setki szkół. Chce upamiętnić w Kielcach ślady powstania styczniowego, marzy mu się muzeum diecezjalne... Długo by wyliczać.
- A gdy nadejdzie moja godzina, chciałbym odejść w zgodzie z Bogiem i z ludźmi, i w poczuciu, że nie zmarnowałem w życiu nic z tego, co mojej pieczy powierzono - stwierdza, spiesząc na kolejne, umówione spotkanie, dotyczące tym razem Muzeum Więziennictwa.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Benedykt XVI: uczmy się modlitwy od św. Szczepana - pierwszego męczennika

Drodzy bracia i siostry, W ostatnich katechezach widzieliśmy, jak czytanie i rozważanie Pisma Świętego w modlitwie osobistej i wspólnotowej otwierają na słuchanie Boga, który do nas mówi i rozbudzają światło, aby zrozumieć teraźniejszość. Dzisiaj chciałbym mówić o świadectwie i modlitwie pierwszego męczennika Kościoła, św. Szczepana, jednego z siedmiu wybranych do posługi miłości względem potrzebujących. W chwili jego męczeństwa, opowiedzianej w Dziejach Apostolskich, ujawnia się po raz kolejny owocny związek między Słowem Bożym a modlitwą. Szczepan został doprowadzony przed trybunał, przed Sanhedryn, gdzie oskarżono go, iż mówił, że „Jezus Nazarejczyk zburzy...[świątynię] i pozmienia zwyczaje, które nam Mojżesz przekazał” (Dz 6, 14). Jezus podczas swego życia publicznego rzeczywiście zapowiadał zniszczenie świątyni Jerozolimskiej: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2,19). Jednakże, jak zauważył św. Jan Ewangelista, „On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus” (J, 21-22). Mowa Szczepana przed trybunałem, najdłuższa w Dziejach Apostolskich, rozwija się właśnie na bazie tego proroctwa Jezusa, który jako nowa świątynia inauguruje nowy kult i zastępuje ofiary starożytne ofiarą składaną z samego siebie na krzyżu. Szczepan pragnie ukazać, jak bardzo bezpodstawne jest skierowane przeciw niemu oskarżenie, jakoby obalał Prawo Mojżesza i wyjaśnia swoją wizję historii zbawienia, przymierza między Bogiem a człowiekiem. Odczytuje w ten sposób na nowo cały opis biblijny, itinerarium zawarte w Piśmie Świętym, aby ukazać, że prowadzi ono do „miejsca” ostatecznej obecności Boga, jakim jest Jezus Chrystus, a zwłaszcza Jego męka, śmierć i Zmartwychwstanie. W tej perspektywie Szczepan odczytuje też swoje bycie uczniem Jezusa, naśladując Go aż do męczeństwa. Rozważanie Pisma Świętego pozwala mu w ten sposób zrozumieć jego misję, jego życie, chwilę obecną. Prowadzi go w tym światło Ducha Świętego, jego osobista, głęboka relacja z Panem, tak bardzo, że członkowie Sanhedrynu zobaczyli jego twarz „podobną do oblicza anioła” (Dz 6, 15). Taki znak Bożej pomocy, przypomina promieniejące oblicze Mojżesza, gdy zstępował z góry Synaj po spotkaniu z Bogiem (por. Wj 34,29-35; 2 Kor 3,7-8). W swojej mowie Szczepan wychodzi od powołania Abrahama, pielgrzyma do ziemi wskazanej przez Boga, którą posiadał jedynie na poziomie obietnicy. Następnie przechodzi do Józefa, sprzedanego przez braci, którego jednak Bóg wspierał i uwolnił, aby dojść do Mojżesza, który staje się narzędziem Boga, aby wyzwolić swój naród, ale napotyka również wielokrotnie odrzucenie swego własnego ludu. W tych wydarzeniach, opisywanych przez Pismo Święte, w które Szczepan jest, jak się okazuje religijnie zasłuchany, zawsze ujawnia się Bóg, który niestrudzenie wychodzi człowiekowi naprzeciw, pomimo, że często napotyka uparty sprzeciw, i to zarówno w przeszłości, w chwili obecnej jak i w przyszłości. W tym wszystkim widzi on zapowiedź sprawy samego Jezusa, Syna Bożego, który stał się ciałem, który - tak jak starożytni Ojcowie - napotyka przeszkody, odrzucenie, śmierć. Szczepan odwołuje się zatem do Jozuego, Dawida i Salomona, powiązanych z budową świątyni Jerozolimskiej i kończy słowami proroka Izajasza (66, 1-2): „Niebiosa są moim tronem, a ziemia podnóżkiem nóg moich. Jakiż to dom możecie Mi wystawić i jakież miejsce dać Mi na mieszkanie? Przecież moja ręka to wszystko uczyniła” (Dz 7,49-50). W swoim rozważaniu na temat działania Boga w historii zbawienia, zwracając szczególną uwagę na odwieczną pokusę odrzucenia Boga i Jego działania, stwierdza on, że Jezus jest Sprawiedliwym zapowiadanym przez proroków; w Nim sam Bóg stał się obecny w sposób wyjątkowy i ostateczny: Jezus jest „miejscem” prawdziwego kultu. Szczepan przez pewien czas nie zaprzecza, że świątynia jest ważna, ale podkreśla, że „Najwyższy jednak nie mieszka w dziełach rąk ludzkich” (Dz 7, 48). Nową, prawdziwą świątynią, w której mieszka Bóg jest Jego Syn, który przyjął ludzkie ciało. To człowieczeństwo Chrystusa, Zmartwychwstałego gromadzi ludy i łączy je w sakramencie Jego Ciała i Krwi. Wyrażenie dotyczące świątyni „nie zbudowanej ludzkimi rękami” znajdujemy także w teologii świętego Pawła i Liście do Hebrajczyków: ciało Jezusa, które przyjął On, aby ofiarować siebie samego jako żertwę ofiarną na zadośćuczynienie za grzechy, jest nową świątynią Boga, miejscem obecności Boga żywego. W Nim Bóg jest człowiekiem, Bóg i świat kontaktują się ze sobą: Jezus bierze na siebie cały grzech ludzkości, aby go wnieść w miłość Boga i aby „spalić” go w tej miłości. Zbliżenie się do krzyża, wejście w komunię z Chrystusem oznacza wejście w to przekształcenie, wejście w kontakt z Bogiem, wejście do prawdziwej świątyni. Życie i mowa Szczepana nieoczekiwanie zostają przerwane wraz z ukamienowaniem, ale właśnie jego męczeństwo jest wypełnieniem jego życia i orędzia: staje się on jedno z Chrystusem. W ten sposób jego rozważanie odnośnie do działania Boga w historii, na temat Słowa Bożego, które w Jezusie znalazło swoje całkowite wypełnienie, staje się uczestnictwem w modlitwie Pana Jezusa na krzyżu. Rzeczywiście woła on przed śmiercią: „Panie Jezu, przyjmij ducha mego!” (Dz 7, 59), przyswajając sobie słowa Psalmu 31,6 i powtarzając ostatnią wypowiedź Jezusa na Kalwarii: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23,46); i wreszcie, tak jak Jezus zawołał donośnym głosem wobec tych, którzy go kamienowali: „Panie, nie poczytaj im tego grzechu!” (Dz 7, 60). Zauważamy, że chociaż z jednej strony modlitwa Szczepana podejmuje modlitwę Jezusa, to jest ona skierowana do kogo innego, gdyż jest ona skierowana do samego Pana, to znaczy do Jezusa, którego uwielbionego kontempluje po prawicy Ojca: „Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga” (w. 56). Drodzy bracia i siostry, świadectwo św. Szczepana daje nam pewne wskazania dla naszej modlitwy i życia. Możemy się pytać: skąd ten pierwszy chrześcijański męczennik czerpał siłę do stawiania czoła swoim prześladowcom i aby dojść do daru z siebie samego? Odpowiedź jest prosta: ze swej relacji z Bogiem, ze swej komunii z Chrystusem, z rozważania Jego historii zbawienia, dostrzegania działania Boga, które swój szczyt osiągnęło w Jezusie Chrystusie. Także nasza modlitwa musi się karmić słuchaniem Słowa Bożego w komunii z Jezusem i Jego Kościołem. Drugi element to ten, że św. Szczepan widzi w dziejach relacji miłości między Bogiem a człowiekiem zapowiedź postaci i misji Jezusa. On - Syn Boży - jest świątynią „nie zbudowaną ludzkimi rękami”, w której obecność Boga stała się tak bliska, że weszła w nasze ludzkie ciało, aby nas doprowadzić do Boga, aby otworzyć nam bramy nieba. Tak więc nasza modlitwa powinna być kontemplacją Jezusa siedzącego po prawicy Boga, Jezusa jako Pana naszego, mojego codziennego życia. W Nim, pod przewodnictwem Ducha Świętego, możemy także i my zwrócić się do Boga, nawiązać realny kontakt z Bogiem, z zaufaniem i zawierzeniem dzieci, które zwracają się do Ojca, który je nieskończenie kocha. Dziękuję. tlum. st (KAI) / Watykan
CZYTAJ DALEJ

Betlejem: przygaszona radość z narodzenia Chrystusa

2024-12-26 09:32

[ TEMATY ]

Betlejem

Vatican News

W Betlejem, obchody pamiątki narodzenia Pana Jezusa, również w tym roku nosiły piętno trwającej wojny. Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji. Wspólnota katolicka mimo wszystko bardzo uroczyście celebrowała bożonarodzeniowe liturgie pod przewodnictwem łacińskiego patriarchy Jerozolimy.

Podczas ingresu do Betlejem kard. Pierbattista Pizzaballa wspomniał o swojej wizycie w Gazie i zaapelował do wiernych, aby przykład odwagi tamtejszych chrześcijan był wzorem do niesienia nadziei mimo smutku z powodu rozlewu krwi i cierpienia.
CZYTAJ DALEJ

Ponad 365 mln chrześcijan prześladowanych na całym świecie

2024-12-26 16:33

[ TEMATY ]

prześladowania

prześladowania chrześcijan

Włodzimierz Rędzioch

Chagall - "Białe Ukrzyżowanie

Chagall - Białe Ukrzyżowanie

Papież Franciszek podczas modlitwy Anioł Pański w Watykanie nawiązując do przypadającego dziś święta św. Szczepana Pierwszego Męczennika wezwał także do modlitwy za chrześcijan prześladowanych z powodu swej wiary. „Maryjo, Królowo Męczenników, pomóż nam być odważnymi świadkami Ewangelii, dla zbawienia świata” - powiedział Ojciec Święty. Według międzywyznaniowej organizacji pomocowej Open Doors ponad 365 mln chrześcijan na całym świecie jest narażonych na wysoki poziom prześladowań i dyskryminacji ze względu na swoją wiarę - to jeden na siedmiu chrześcijan. Organizacja od ponad 30 lat opracowuje ranking 50 krajów o największych prześladowaniach chrześcijan.

Podziel się cytatem Według raportu, Korea Północna po raz kolejny znalazła się na szczycie negatywnego rankingu najcięższych prześladowań, a za nią uplasowały się Somalia, Libia, Erytrea, Jemen, Nigeria, Pakistan, Sudan, Iran i Afganistan. Najbardziej zaludnione kraje świata, Indie i Chiny, zajmują odpowiednio 11. i 19. miejsce.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję