Sama inicjatywa jest dużo starsza, wyszła przed laty z parafii św. Jana Chrzciciela. Tutaj organizowano pierwsze wyjazdy rodzin. Włączała się w nie parafia św. Jadwigi Królowej. Od pięciu lat wspólnota parafialna osobno organizuje osobną edycję rekolekcji. Zainteresowanie jest bardzo duże. To pokazuje jak bardzo potrzebna jest tego typu formuła wypoczynku.
Trzeba jakoś zacząć
Inicjatorom zależy, by na rekolekcje mogła wyjechać każda rodzina. Nie tylko małżonkowie, ale i osoby samotnie wychowujące dzieci, czy osoby z problemami w rodzinie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Bywa, że początek rekolekcji dla rodzin, to dla niektórych poważna batalia, bo na przykład chwilę wcześniej odbywała u nich się ogromna kłótnia. Nagle się spakowali, wyjechali i trzeba razem być. Zaczynają odczuwać po jakimś czasie, że Pan Bóg ich zmienia. Czasami w sytuacjach, gdzie małżonkowie po ludzku nie mogą na siebie wzajemnie patrzeć, po tym czasie poprzez odnowienie relacji z Panem Bogiem, zaczynają się brać za ręce. Tutaj uczą się wzajemnego przebaczenia – fundamentu każdego małżeństwa. Do tego dochodzi rekreacja, wspólnie spędzony czas, zabawy, dyskoteki. Tworzy się więź pomiędzy ludźmi. Kiedy jedno, bądź drugie małżeństwo wchodzi do tej wspólnoty, obserwuje zdrowe, szczęśliwe rodziny, gdzie wszyscy się szanują, to automatycznie te wzory chce przeszczepiać – podkreśla ks. Samiczak.
Moc modlitwy
Reklama
– W zeszłym roku na pierwszej konferencji powiedziałem im, że jeśli małżonkowie będą uczciwie modlić się przez cały tydzień za siebie o przymnożenie wiary, nadziei i miłości, to gwarantuję im, że za tydzień jak będą stąd wyjeżdżać, będą bardziej wierzyć, bardziej kochać, a z serca ustąpi zwątpienie. Po tygodniu wypytywałem ich w kuluarach. I rzeczywiście doświadczyli działania mocy modlitwy. A trzeba powiedzieć, że często na wieczorny pacierz przychodzą całą rodziną do kaplicy. W ciszy odmawiają razem modlitwę. Klękają przed Najświętszym Sakramentem.
Między uczestnikami nawiązują się relacje, które wykraczają poza tygodniowy wyjazd. Po powrocie angażują się w życie parafii. Małżeństwa, dzieci mają ze sobą kontakt. Dużo osób wstępuje do Domowego Kościoła, ale to nie jest dogmat, że te rekolekcje są tylko i wyłącznie dla Domowego Kościoła, bo Ruch Światło-Życie ma swoją specyfikę, a Kościół ma bogatą ofertę – mówi ks. Paweł.
Zaskoczenie
Miejsce wypoczynku – Bieszczady. Nie ma zasięgu. Organizatorzy proszą o wyłączenie internetu, w pokojach nie ma telewizorów, a więc pierwsze pytanie „co robić?”. Nagle dzieci odkrywają, że istnieje inne życie, normalne, poza internetowym, elektronicznym, że potrafią wybiec na cały dzień na dwór, spocić się, biegać, ganiać się, lepić bałwana. Rodzice mogą wspólnie wypić kawę, patrząc przez okno jak się dziecko bawi. – Pamiętam, jak kiedyś podczas ogniska integracyjnego, było już późno, dzieci już poszły spać. Rodzice zaś, którzy dobrze ze sobą się czuli, zostali. Ojcowie, przejęli po dzieciach ślizgawkę, zajęli jakąś oponę. To są małe drobne rzeczy, które dają coś pięknego – wspomina.
Uczymy się wzajemnie od siebie
Reklama
W mojej pracy duszpasterskiej rekolekcje również dużo mi dają, zawsze przyjeżdżam z nich inny. Podstawowym owocem są powstające kręgi Domowego Kościoła, ale nie tylko. Bardzo ważne są indywidualne rozmowy w trakcie rekolekcji. Mam tam bardzo dużo czasu, który mogę poświęcić ludziom. Przez te kolejne dni Pan Bóg w różny sposób z nimi pracuje, otwiera ich serce. W pewnym momencie dojrzewają do tego, że chcą przyjść porozmawiać. Czasem nie są to tylko spowiedzi, mogą to być także duchowe rozmowy, bardzo głębokie i długie. Kiedyś mieliśmy taką sytuację. Zorganizowaliśmy wystawienie Najświętszego Sakramentu do północy, w trakcie zgłosiły się do mnie jakieś osoby na rozmowę. Oczywiście wszystko przedłużało się. O godz. 2. 30 wszedłem do kaplicy, myśląc że wszyscy inni już dawno poszli spać. Byłem bardzo zaskoczony, że nikt nie odszedł, wszyscy pozostali na modlitwie.
Program jest zwyczajny. Poranne modlitwy, śniadanie, Eucharystia, konferencja. Osobne zajęcia mają dzieci i dorośli. W ramach rekolekcji s. Anna Szewczyk prowadzi warsztaty z lectio divine. Dzięki czemu rodziny mają podstawę do własnej osobistej modlitwy ze Słowem Bożym, zaczynają się nim modlić.
– W tym roku będę mówił o działaniu Ducha Świętego w osobie Maryi. Ona słyszy Słowo, przyjmuje je, to Słowo staje się Ciałem. Jest to proces, który jest w naszej relacji do Ducha Świętego, chodzi o to, że Duch Święty, kiedy przychodzi posyła do nas Słowo, kiedy my przyjmujemy je z wiarą, staje się Ciałem. Doświadczamy cudów w naszym życiu, Bożej obecności. Pan Bóg cały czas mówi i wyznacza drogę dla rodziny, kierunek, jakim ma podążać ta rodzina, by była jednością, Bogiem silna i szczęśliwa – tłumaczy ks. Samiczak.
Wojownicy
Reklama
Przyjęło się, że na rekolekcjach jest zawsze kino familijne osobno dla rodziców i dla dzieci. – Kiedyś zaproponowałem im taki materiał dotyczący zagrożeń duchowych „Odebrać dzieciom niewinność”. Ich reakcja była ogromna. Okazało się, że nie byli świadomi, w jaki sposób ich dzieci mogą być poddawane różnym formom zagrożeń. To są rodzice, którzy są zaangażowani, by ich życie małżeńskie układać po Bożemu, a z drugiej strony są prawdziwymi wojownikami jeśli chodzi o katolickie i praworządne wychowanie swoich dzieci, które nie jest w dzisiejszym świecie łatwe. Dla mnie są to żołnierze pierwszej linii. Na przykład, mając świadomość, czym jest Halloween, nie puszczają wtedy swoich dzieci do szkoły, nie zezwalają na tego typu zabawy, bo one mają na celu przecież inicjacje duchowe. Nie boją się powiedzieć „nie”. Dzieci również mając świadomość są w stanie odmówić, i tak rosną świadkowie wiary – mówi ks. Samiczak.
Ks. Paweł widzi jak rekolekcje procentują w rodzinach. Dzieci angażują się w Oazę Dzieci Bożych. Przychodzą na spotkania formacyjne, ciągnąc ze sobą rodziców, którzy razem mogą spędzić czas w sobotnie popołudnie. Są małżeństwa, które posługują np. w czasie Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie, śpiewając w zespole muzycznym dorosłych. – To jest wielka łaska, że tak wiele rodzin chce się angażować w życie Kościoła. I robią to z wielkim entuzjazmem. Ciągle zapraszamy nowych ludzi – opowiada. Oprócz rekolekcji, wyjedziemy dwa razy w roku wspólnie na jednodniowy wypad. Byliśmy na przykład na Farmie Iluzji koło Lublina. Nie trzeba dużo, by się zintegrować, wspólnie pośpiewać. To też buduję wspólnotę.
Już nie możemy się doczekać
Reklama
Słyszałam od rodzin oczekujących na wyjazd. Wiola Molęda z parafii św. Jacka w Leszczynach mówi: – Dla naszej rodziny jest czas oddechu i naładowania duchowych akumulatorów. Ten czas spędzony na rekolekcjach pozytywnie wpływa na naszą rodzinę, daje nam nowe siły, by być blisko Pana Boga. Bo codzienność zagłusza nas różnymi sprawami. Świat pędzi, tempo życia jest dziś szalone. Dlatego potrzebujemy takiego czasu razem: wspólnej modlitwy i odcięcia się od codzienności. Podczas wyjazdu bardzo odczuwamy bliskość Jezusa, że On jest z nami i chce być z nami w codzienności. Jesteśmy tak jakby w szklarni, gdzie możemy wzrastać, budować ze sobą i z Jezusem wspólnotę. Dla naszych dzieci również jest to ważne, bo podczas rekolekcji mają swoje zajęcia. One widzą, że są inni młodzi, którzy mają podobne wartości, że się modlą i są blisko Pana Boga. To wszystko daje im umocnienie w życiu szkolnym i młodzieńczym. Nasze dzieci spotykają się z różnym podejściem wobec Pana Boga i wiary w środowisku. Rekolekcje umacniają je i sprawiają im wiele radości. Ten czas w nas owocuje. Angażujemy się w ciągu roku w życie swojej parafii św. Jacka w Leszczynach. Udało się nam utworzyć dwa kręgi Domowego Kościoła skupiające kilka rodzin.
To mój mąż Grzegorz po rekolekcjach ewangelizacyjnych (było to raptem pięć dni, a przemieniło nasze życie) podjął decyzję i wspólnie odpowiedzieliśmy na zaproszenie Domowego Kościoła. Należymy do Diakonii Ewangelizacji, posługujemy jako animatorzy w czasie rekolekcji. Mamy czwórkę dzieci. Ludzie czasem pytają: Jak wy na to znajdujecie czas? Po ludzku jest to niemożliwe, ale z Bogiem tak. Czasem bywają trudniejsze dni, pokłócimy się , ale wtedy wiemy, gdzie mamy wrócić, do Jezusa. Potrzebuję tych rekolekcji, by ustawić na nowo priorytety, by Jezusa na nowo postawić na pierwszym miejscu. W czasie wyjazdu czerpiemy jedni od drugich, dzielimy się wzajemnie swoimi doświadczeniami. Każdy idzie z różnymi sprawami i bagażem do Pana Boga. To nas bardzo ubogaca. Podczas rekolekcji s. Anna Maria uczyła nas medytacji nad Słowem Bożym – Lectio Divina. Wiele rzeczy na nowo odkrywamy. Za każdym razem coś do nas trafia. Kiedyś usłyszałam psalm 128 i słowa „Małżonka Twoja jak szczep winny, synowie dookoła twego stołu jak oliwne gałązki”. I były to słowa dla nas, bo niebawem dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Syn ma teraz dwa miesiące.
Reklama
W życiu Kasi Kopyść Pan Bóg też zostawił pewne pamiątki. – Na pierwszy wyjazd pojechałam z nastawieniem, że będzie to przede wszystkim wypoczynek. Jednak podczas tych rekolekcji Pan Bóg powywracał moje schematy. Przede wszystkim doświadczyłam tam odnowienia więzi z Jezusem. Czułam się wysłuchana i przyjęta. Podczas jednego z duchowych ćwiczeń, jakie zaproponował nam ks. Paweł mieliśmy spisać na kartce wszystko, co chcemy oddać Panu Bogu – nasze zranienia, brak przebaczenia, słabości, problemy. Na początku miałam duży opór, ale kiedy to zrobiłam i rzeczywiście oddałam to wszystko Jezusowi, doświadczyłam uzdrowienia w moim życiu. Wiele spraw w małżeństwie, w relacjach zmieniło się. Jeżdżąc na kolejne rekolekcje, umacniałam się wewnętrznie, budowałam swoją relację z Panem Bogiem. A owoce, jakie mi podarował Bóg, są zaskakujące, bo na przykład nie spodziewałam się, że będę dziś w ekipie organizacyjnej i przygotowującej ten wyjazd. Oprócz Eucharystii, konferencji, posiłków w każdym dniu zaplanowana jest także jakaś forma rekreacji, wyjście na basen, na lodowisko, wspólne ognisko, czy zwiedzanie Muzeum. W każdym roku mam nad czym pracować. A podczas wyjazdu dostajemy konkretne narzędzia, jak to robić. Przypomina mi się jedna taka zabawa. Jedno z małżonków miało zawiązane oczy, a drugie je prowadziło udzielając konkretnych wskazówek, jak ma iść by dojść do określonego punktu. Potem okazało się, że był to obraz słuchania Słowa, które daje Bóg, konkretnych wskazań, by dojść do Niego.
Nikt tego lepiej nie zrobi jak rodzina
Ks. Paweł tłumaczy, że przyszłością Kościoła jest formacja w małych wspólnotach, w rodzinach. Jeśli rodziny będą zdrowe, to wiara i parafie ostoją się. Nawet w życiu Jana Pawła II i w życiu tylu innych świętych, pierwszym kościołem, do którego uczęszczali, była rodzina, tutaj mieli swoją szkołę modlitwy, budowali relacje z rodzicami. Nikt tego lepiej nie zrobi niż ten domowy kościół, jakim jest rodzina.
Ostatnie lata pokazały mi, jak bardzo rodziny nas potrzebują, widać to bardzo wyraźnie, jak chodzę po kolędzie. Dużo opowiadam o naszych inicjatywach i ludzie pozytywnie reagują na to, coraz więcej osób jest chętnych do głębszego wejścia w życie parafii. To ważne, aby się nie bali i nie wstydzili. Kościół jest różnorodny i każdy może znaleźć i odkryć, że Kościół mnie kocha.
I