Powody do wyczynowych wędrówek mogą być rozmaite. Sylvain Tesson, francuski pisarz, reporter i łazik, na ogół w tym czasie poznaje świat, ludzi i ich kulturę, przetrawia je i pisze. Przemaszerował przez Syberię do Indii, przeszedł Himalaje, objechał świat na rowerze, a efektem były eseistyczno-podróżniczo-refleksyjne książki. Tym razem pretekst do wielotygodniowego przejścia z południa na północ Francji, przez Prowansję, Masyw Centralny i Normandię, był inny. Tesson uległ poważnemu wypadkowi, a ze szpitala wyszedł „kulawy, obolały, z wgniecioną czaszką, z kręgosłupem na śrubkach i oszpeconą twarzą”. Ale także z chęcią powrotu na szlak, by dojść do równowagi. I poszedł. Trasa prowadziła przez wyludnione wsie, upadłe plantacje, odrolnione grunty, miejsca uznane przez francuski rząd za opóźnione w rozwoju. A Tesson nie byłby sobą, gdyby nie było z tego książki. „Na dzikich ścieżkach” jest, jak poprzednie jego książki, napisana z literacką swadą i bogactwem kulturowych odniesień.
Pomóż w rozwoju naszego portalu