Współczesny zachodni racjonalizm niezaprzeczalnie ma wielkie trudności ze zrozumieniem rzeczywistości czyśćca. W tej kwestii wyczuwamy dystans między sferą religijności a niektórymi społeczeństwami. Widzą one tu tylko jakieś magiczne opowieści.
Zasadniczo człowiek, który nie chce zrozumieć czyśćca, już nie jest w stanie wiedzieć, kim jest Bóg. Jeśli Bóg jest miłością, to płonie absolutem bez miary. Kiedy Mojżesz spotyka Boga, widzi płonący ogień, z którego dobywa się głos: „Jestem, który jestem”. Żąda, by Mojżesz nie podchodził zbyt blisko i zdjął swoje zakurzone sandały.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nie możemy przyjść do Boga jak romantyczni spacerowicze, szukający pięknych wzruszeń w angielskim ogrodzie... Bóg żąda od nas oczyszczenia ze wszystkich pogmatwanych stanów, które wypełniają nasze serce i zaciemniają dusze.
Święci natychmiast znajdują się w radości Nieba. Ale dla większości ludzi czyściec jest trudnym i jałowym przedpokojem, poczekalnią w drodze do naszego Stwórcy, który chce nam wybaczyć nasze doczesne grzechy. Bóg nie wchodzi w uczucie zemsty; nie stosuje takiej miary jak człowiek. Czyściec jest więc odnowieniem człowieka. Stary człowiek odchodzi, a nowy człowiek pojawia się w oczyszczającej czułości Boga. Czyściec rodzi się więc z Bożej miłości. Jest oczyszczającym ogniem, niektórzy zaś utożsamiają go z samym Bogiem.
Za: „Bóg albo nic. Rozmowa o wierze”. Z kard. Robertem Sarahem rozmawia Nicolas Diat. Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 2016.