Prof. Brague zauważa, że chrześcijanie usiłują skłonić obecnie muzułmanów, by wyrzekli się prawa szariatu, a skupili się wyłącznie na ściśle duchowym aspekcie islamu. Dla muzułmanów jest to nie do przyjęcia, bo u nich właśnie przestrzeganie prawa jest najważniejsze, a duchowość czymś opcjonalnym. Również mówienie o islamie umiarkowanym jest obraźliwe dla muzułmanów. Jeśli islam jest dobry, to nigdy nie jest go za dużo. Zamiast więc mówić o muzułmanach umiarkowanych, prof. Brague woli posługiwać się terminem muzułmanie poczciwi.
Francuski filozof mierzy się również z pytaniem, czy przemoc jest integralną częścią islamu. Na wstępie przypomina, że wyznawcy wszystkich religii dopuszczali się przemocy. To jest bezsporne. Inną jednak kwestią jest pytanie, czy założyciele religii dopuszczali się przemocy i jej nauczali. O ile nie da się tego powiedzieć o Jezusie czy Buddzie, o tyle, niestety, czyny Mahometa i jego towarzyszy nie różnią się od tego, co robią dżihadyści w Państwie Islamskim czy w Nigerii. Założyciel islamu kazał na przykład obciąć głowy kilkuset więźniom, torturował skarbnika wspólnoty żydowskiej, a także zlecił morderstwo naśmiewających się z niego pieśniarzy, co przypomina niedawne zamachy w Paryżu.
Prof. Brague’a oburza jednak masowe utożsamianie się Francuzów z twórcami tygodnika Charlie Hebdo. Jego zdaniem Francuzi powinni się posługiwać inną wizytówką, zwłaszcza wobec muzułmanów. Wykładowca paryskiej Sorbony przyznaje też, że we Francji istnieje dziś oczywista sprzeczność między rzekomą wolnością słowa, a obowiązującą powszechnie polityczną poprawnością. Wyrastają wręcz nowi bogowie. Można ich poznać po tym, że w odróżnieniu od świętości chrześcijan czy muzułmanów, z nich na prawdę nie można szydzić.
Pomóż w rozwoju naszego portalu