O bł. Edmundzie Bojanowskim (1814-71) napisano i powiedziano już wiele. W publikacjach mu poświęconych jest przedstawiany jako gorący patriota, wytrawny pedagog, wielki społecznik i apostoł ludu. Maryjny i liturgiczny kontekst tego rozważania predysponuje nas do uwydatnienia rysów jego duchowości, które wyrzeźbił w nim swoim dłutem wszechmogący Bóg. Edmund Bojanowski był wielkim czcicielem Matki Najświętszej. Nazywał Ją „swoją Panią”. Z jego „Dziennika” dowiadujemy się, że całe swoje życie związał z jej sanktuarium w Gostyniu na Świętej Górze. Gorliwie zabiegał o zakładanie kółek żywego Różańca. Do świąt maryjnych przygotowywał się poprzez nowenny. Założonemu zgromadzeniu nadał nazwę Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej. Cała jego działalność apostolska przypadła na okres dojrzewania i ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Matki Bożej. Drugim szczególnym rysem duchowości bł. Edmunda była autentyczna religijność wyrażająca się w głębokiej wierze i żarliwej modlitwie. Każdy niemal zapis w „Dzienniku” – poza opisem przyrody – zaczyna się od rozliczenia się przed sobą z obcowania modlitewnego z Bogiem w danym dniu. Przez wiele lat codziennie, najczęściej pieszo, przemierzał drogę trzech kilometrów z Grabonogu do Gostynia lub na Świętą Górę Gostyńską, by uczestniczyć w Mszy św. Wbrew ówczesnej praktyce bardzo często przystępował do Komunii św. Wiele godzin spędzał przed Najświętszym Sakramentem. Każdego roku odprawiał trzydniowe rekolekcje zamknięte pod kierunkiem ojców jezuitów w Śremie. Codzienne trwanie przed Bogiem było źródłem jego mocy w pracy apostolskiej. Następnym rysem duchowości bł. Edmunda Bojanowskiego była jego litość wobec ludzkiej biedy, która przeradzała się w świadczenie miłosierdzia wobec bliźnich. Jest zadziwiające, że ten wykształcony, zamożny człowiek solidaryzuje się z wieśniakami, prostym ludem; zniża się cicho i pokornie do najbiedniejszych z biednych, do sierot, nędzarzy. Owo współczucie w cierpieniu, litość wyzwalająca miłosierdzie rozciągają się u niego na cały otaczający świat. I co ciekawe – brak jest jednak użalania się nad sobą, mimo doświadczenia uciążliwej choroby. Jest to znak świadczący o wysokiej klasie jego ducha. W lekturze „Dziennika” natrafiamy na wzruszający opis śmierci ukochanej sieroty Józi. Bojanowski nigdy nie zapomniał tej śmierci. Pełen wrażliwości wobec ludzi w potrzebie będzie stawał się ojcem dla sierot, nędzarzy, dla tych, którzy nie doświadczyli ojcowskiego serca w swoich domowych ogniskach. Będzie otaczał szczególną opieką kobiety i dzieci. Owa litość i miłość wyrazi się w zakładaniu instytucji charytatywnych, słynnych ochronek, a potem zgromadzenia zakonnego. Innym jeszcze rysem duchowości naszego błogosławionego była wyjątkowa miłość do Kościoła i narodu. Bojanowski był człowiekiem świeckim, ale całą swoją działalność charytatywną rozwijał w klimacie szacunku i miłości do duchowieństwa. Bojanowski nie czuł się poddanym kleru. Marzył nawet o tym, aby zostać księdzem, ale zamiar Boży wobec niego był inny. Miał pozostać i pozostał do końca świeckim apostołem, który w szczególny sposób dostrzegał umęczone oblicze Chrystusa w twarzach sierot i nędzarzy, a także w niedoli chrześcijańskiego narodu cierpiącego niewolę i prześladowania.
Pomóż w rozwoju naszego portalu