Do zgromadzonych w katedrze metropolita katowicki mówił, że po śmierci rodziny Kmiecików„stajemy w niemym bólu jak Maryja, Matka Bolesna na człowieczej kalwarii”. - Każda śmierć jest przedwczesna, a co dopiero śmierć młodej rodziny. Ich pełna bólu śmierć nie jest z pozoru bezsensem. Wpatrzeni w krzyż wierzymy jednak, że zaowocuje ona bezkresnym dobrem, o czym się przekonamy po bezkresnej stronie życia - wyraził nadzieję abp Skworc.
Dariusz, Brygida i mały Remigiusz dają nam bezcenną lekcję, w naszym świecie porażonym materializmem, głodnym sensacji, zachowującym się jakby Boga nie było, iż pośrodku życia jesteśmy w śmierci. Jedyny sposób by przemijać mądrze to wierzyć w Chrystusa i być we wspólnocie jego uczniów w Kościele - podkreślił kaznodzieja.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Metropolita katowicki zwrócił też uwagę, iż celebrowana w katedrze Msza jest również dziękczynieniem za Dariusza, Brygidę i Remigiusza Kmiecików - ludzi wiary związanych z życiem lokalnego Kościoła, ludzi prawych przekonanych o wartości rodziny, przekonanych o wartości pracy, zainteresowanych losami najbardziej wydziedziczonych. Dziękujemy za dziennikarzy, którzy ukazywali że dziennikarstwo to powołanie, misja zmagania się o lepszy świat - podkreślił abp Skworc. Dodał, że pozostało dzieło zmarłych tragicznie dziennikarzy, ich - jak się wyraził - niepowtarzalny ślad we wszechświecie pozostały na nośnikach elektronicznych.
Reklama
Metropolita katowicki przewodniczy Mszy św. pogrzebowej, w intencji zmarłych modli się również abp Damian Zimoniem. "W tej godzinie Eucharystii prosimy Boga bogatego w miłosierdzie o pokój i miłosierdzie dla Dariusza, Brygidy i Remigiusza" - powiedział na wstępie abp Skworc.
W katedrze oprócz pogrążonej w żałobie rodziny zgromadzili się koledzy obojga zmarłych małżonków z redakcji TVP i TVN oraz mieszkańcy Katowic. W Eucharystii uczestniczą także m.in. prezydent Katowic Piotr Uszok oraz b. premier Jerzy Buzek.
Prezydent RP Bronisław Komorowski podjął decyzję o pośmiertnym odznaczeniu Brygidy Frosztęgi-Kmiecik i Dariusza Kmiecika Złotymi Krzyżami Zasługi za osiągnięcia w działalności dziennikarskiej, za "wkład w rozwój dokumentu telewizyjnego i wyjątkową wrażliwość społeczną w pracy reporterskiej". Przed rozpoczęciem Mszy św. pogrzebowej odznaczenia rodzinom dziennikarzy wręczyła dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta RP Joanna Trzaska-Wieczorek.
W krótkim słowie pożegnalnym powiedziała o zmarłym małżeństwie, że ich własnym wyborem jako dziennikarzy była prawda, uwrażliwianie na prawdę i bezkompromisowość w odpowiedzialności za słowo, "bo za słowem zawsze stoi człowiek".
"Dwie stacje telewizyjne straciły wartościowych, wrażliwych dziennikarzy. W tożsamość obojga bardzo silnie wpisany był Śląsk i śląskość, uważna troska o tę małą ojczyznę" - dodała Joanna Trzaska-Wieczorek.
Reklama
W czwartek 23 października nad ranem 34-letni reporter "Faktów" TVN Dariusz Kmiecik, jego żona 33-letnia Brygida Frosztęga-Kmiecik, dziennikarka TVP Katowice i ich synek, 2-letni Remigiusz, zginęli pod gruzami zawalonej w wyniku eksplozji kamienicy w Katowicach.
Ceremonia pochowania zmarłych odbędzie się na cmentarzu komunalnym w Katowicach przy ul. Murckowskiej 9.
Poniżej pełny tekst homilii abp. Skworca:
Wieczny odpoczynek racz im dać Panie! Homilia Arcybiskupa Katowickiego na pogrzebie Dariusza i Brygidy Kmiecików; 2014.10.28
Jeśli każda śmierć jest zawsze przedwczesna i nigdy nie w porę, to cóż powiedzieć o nagłej śmierci młodej rodziny z małym dzieckiem? Słowa są zbyt miałkie, by próbować to opisać. Stajemy tutaj w niemym bólu, jak Maryja, Matka Bolesna, na człowieczej Kalwarii.
Drodzy uczestnicy dzisiejszej żałobnej uroczystości.
Pochylamy pokornie głowę przed tajemnicą życia i śmierci. W swych niezbadanych planach Bóg dał Brygidzie, Dariuszowi i Remigiuszowi udział w zbawczym misterium Krzyża swego Syna. Ich pełna bólu śmierć - wbrew pozorom - nie jest więc bezsensem i absurdem; wpatrzeni w Krzyż wierzymy, że owocuje one nadprzyrodzonym dobrem - o czym w pełni przekonamy się po tamtej stronie Czasu.
Reklama
Ale już teraz Dariusz, Brygida i mały Remigiusz dają nam wszystkim bezcenną lekcję. W tym naszych świecie porażonym materializmem i kultem przyjemności, goniącym za pięciominutowymi newsami i głodnym sensacji; w świecie zachowującym się jakby, Boga nie było, jakby doczesność miała trwać wiecznie, młoda, tragicznie zmarła rodzina z naszego miasta, wstrząsająco przypomina, że życie jest kruche; przemijamy i zdążamy ku wieczności. Jak przestrzega chrześcijańska sentencja: „Media vita in morte sumus” - „Pośrodku życia, jesteśmy w śmierci”. Jedyny sposób, by przemijać mądrze, aby zwyciężyć śmierć - to wierzyć w Chrystusa i być we wspólnocie Jego uczniów, Kościele.
Umiłowani Składamy Najświętszą Ofiarę. Jest ona nie tylko naszym wołaniem o nadzieję życia wiecznego, ale i dziękczynieniem. Za Dariusza i Brygidę - ludzi wiary, związanych z życiem lokalnego Kościoła; za ludzi prawych przekonanych o wartości rodziny; za ludzi szczerze oddanych swojej pracy, podejmowanej z odwagą, profesjonalizmem i życzliwym zainteresowaniem losami najbardziej wydziedziczonych; za ludzi żyjących Śląskiem i wiernie pokazujących jego sprawy; za dziennikarzy, którzy ukazywali, że dziennikarstwo to nie tyle zawód, co powołanie - misja zmagania o lepszy świat!
Reklama
Świadomość, że człowiek odchodzi, a zostają rzeczy bywa przytłaczająca. W waszym wypadku, Dariuszu i Brygido, nawet one zostały zabrane przez ogień i wodę... Pozostało jednak wasze dzieło -niepowtarzalny ślad we wszechświecie zapisany na elektronicznych nośnikach… Wasz głos - by użyć porównania z dzisiejszego psalmu - wciąż „rozchodzi się po całej ziemi”. Będziemy się weń wsłuchiwać, do niego wracać, bo zostawiliście nam bezcenny zapis pulsu waszych mężnych serc, tak wrażliwych na brata i siostrę, na wykluczonych. Jak pisał nieśmiertelny Norwid: „Śmierć życia nie targa, lecz je uwydatnia”. Dlatego w cień nie mogą odejść wszystkie wyróżnienia i nagrody, które Brygida i Dariusz otrzymali za swoją rzetelną, pełną poświęcenia dziennikarską pracę, która - w całej prawdziwe o życiu - nie unikała trudnych tematów... Nie może odejść w cień ich świadectwo życia małżeńskiego i rodzinnego, bo byli rodziną miłością wielką! Wszystko to, w perspektywie wiary, zyskuje nowy sens i nadprzyrodzoną wartość. I za to dziś dziękujemy.
Cóż jednak z nami, którzy zostajemy tutaj w nieutulonym żalu, jako świadkowie katastrofy?
W obliczu tak strasznych doświadczeń zwykle ciśnie się na usta pytanie: Dlaczego? To pytanie - z reguły - kierowane jest do Boga. „Człowiek bowiem - zauważa św. Jan Paweł II - nie stawia tego pytania światu, jakkolwiek cierpienie wielokrotnie przychodzi do niego od strony świata, ale stawia je Bogu jako Stwórcy i Panu świata” (SD,9). Więc dlaczego dobry, kochający i wszechmocny Bóg pozwolił na takie cierpienie, dopuścił do takiej tragedii? Papież Polak stwierdza: „Jest rzeczą dobrze znaną, że na gruncie tego pytania [Dlaczego?] dochodzi nie tylko do wielorakich załamań i konfliktów w stosunkach człowieka z Bogiem, ale bywa i tak, że dochodzi do samej negacji Boga”(SD,9).
Sensowna odpowiedź na owo „dlaczego?” po ludzku jest praktycznie niemożliwa. „Istnieje zawsze pokusa - udzielania pouczeń łatwych i płytkich, urągających Bogu i tajemnicy cierpiącego człowieka. Pokusa odpowiedzi w stylu Leibniza («to i tak najlepszy z możliwych światów»), w stylu przyjaciół Hioba («zgrzeszyłeś - teraz cierpisz karę»), w stylu dewocyjno-cynicznym («za mało w tobie zaufania Bogu»), w wielu stylach zresztą. Fałszywa tonacja tych rad bierze się stąd, że udzielający ich nie mają najczęściej w tym momencie rozdartych bólem ciał i dusz” (Kocham teologię! Dlaczego?. Katowice 1998 s. 64-65).
Reklama
Kościół, zrodzony z boku Ukrzyżowanego, zawsze pamięta, że „człowiek w swoim cierpieniu pozostaje nietykalną tajemnicą” (SD,4). Stojąc z drżeniem na progu tajemnicy cierpienia i zła, w wierze, uświadamiamy sobie, że właściwie jedyną odpowiedzią na dramatyczne pytania bez odpowiedzi jest Krzyż Chrystusa. Św. Jan Paweł II uczył, iż Męka Chrystusa stanowi samousprawiedliwienie Boga wobec dziejów człowieka tak bardzo brzemiennych cierpieniem. A krzyż jest kluczem do tajemnicy cierpienia. W nim wszystko jest zawarte: wszystkie cierpienia indywidualne i zbiorowe, zarówno te powodowane działaniem skażonej grzechem pierworodnym natury, jak i te, które wywołuje wolna ludzka wola (por. Przekroczyć próg nadziei. Lublin 1994 s. 62-64). W encyklice o Bogu bogatym w miłosierdzie Jan Paweł zapisał: „Krzyż stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem, nad tym, co człowiek - zwłaszcza w chwilach trudnych i bolesnych - nazywa swoim losem. Krzyż stanowi jakby dotknięcie odwieczną miłością najboleśniejszych ran ziemskiej egzystencji człowieka”(DiM,8). W piękny sposób wyraża to łacińskie słowo „ con-solatio”, „pocieszenie”, wskazując na bycie razem w doświadczeniu, które już nie jest samotnością. W człowiecze cierpienie wszedł Ktoś, kto je z nami dzieli i znosi - stąd w każdym cierpieniu jest obecne „ con-solatio”, pocieszenie przez współcierpiącą miłość Boga…”(Spe salvi,38-39). Umiłowani Nam, wpatrzonym w zwycięski Krzyż Chrystusa zmartwychwstałego wolno płakać, ale, jako ludziom wierzącym, nie wolno rozpaczać. Nie możemy się smucić jak ci, którzy nie mają nadziei wyrastającej z wiary w zmartwychwstanie i życie wieczne. Wiara uczy nas, że na chwilę rozłączeni, spotkamy się znowu w domu naszego Ojca. Tam wszyscy zdążamy. W drodze krzepi nas ta prawda chrześcijaństwa, którą wyznajemy każdej niedzieli w kościele, a która zabrzmi ze szczególną mocą za parę dni, w miesiącu listopadzie: „Wierzę w świętych obcowanie”. W kontekście tej prawdy możemy więc z całą pewnością powiedzieć, że nasi bliscy - Brygida, Dariusz, Remigiusz nie odeszli definitywnie; są teraz blisko, a może jeszcze bliżej swoich, niż wtedy, gdy musieli, w biegu życia, sprostać wielu różnym rodzinno-zawodowym obowiązkom. Dowodzi ksiądz poeta: [Umarli] są uparcie obecni nie zasypiają mają okrągły czas więc się nie spieszą (…) zawsze ci sami jak olcha do końca zielona znają nawet prywatny adres Pana Boga (ks. J. Twardowski. O stale obecnych).
Reklama
Idąc szlakiem tego wiersza odczytujemy pociechę w Liście św. Pawła do Efezjan. Apostoł zdaje się dziś mówić szczególnie do śp. Dariusza, Brygidy i Remigiusza: „Jesteście już współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus”. Dzisiejsza Ewangelia ukazuje Jezusa, który przed wyborem Dwunastu, „wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga”. Nasz Pan czynił tak w ważnych, przełomowych momentach swojego życia. Podobnie i my, w tej wyjątkowej chwili, gromadzimy się na Mszy św., będącej źródłem i szczytem chrześcijańskiej modlitwy; to jest czas, w którym Jezus jest z nami; dzieli nasz ból, współcierpi i pociesza. W Komunii św. jest wręcz „fizycznie” obecny i „można Go dotknąć, bo Moc wychodzi z Niego”. Ten zaś, kto przyjmuje słowo i Ciało Pańskie, otwiera Mu drogę do swego serca. On przychodzi tu jako Boski Lekarz, który chce dotknąć rany śmierci, rozstania i uzdrowić nas; napełnić życiem, podźwignąć nadzieję. Przy Jezusie nasze żałobne łzy nawadniają wyschłą nieraz glebę nadziei i niepostrzeżenie przechodzą w pokorną modlitwę… Kiedy Pan po nocnej modlitwie zszedł z góry, spotkał się z całą rzeszą udręczonych, cierpiących, smutnych, potrzebujących łaski i pociechy ludzi: „Cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich”. I my - przychodzimy dziś, do Ciebie, Panie, aby Cię słuchać i znaleźć pocieszenie. Przychodzimy dotknąć Ciebie w tej godzinie modlitwy i straszliwej życiowej próby, ponieważ Ty jesteś naszym Uzdrowieniem, Ty jesteś naszą Mocą i Pociechą!
Wejrzyj zwłaszcza na bliskich Dariusza, Brygidy i Remigiusza; na rodziców: Krzysztofa i Marię, Marię i Mirosława, na braci: Jacka i Krzysztofa. Niech będą mocni wiarą i żywą nadzieją pełną obietnicy nieśmiertelności, która mówi, że życie ludzkie zmienia się, ale się nie kończy; że ostatecznie będzie nowe niebo i nowa ziemia; a Bóg otrze z cierpiących oczu wszelką łzę.
Drodzy Rodzice i Rodzino!
W tym czasie ciężkim jak ołów, kiedy każdy czwartek przypomina tamten dzień 23 października 2014 roku, pragniemy okazać wam naszą solidarność w bólu, pragniemy przynieść dar modlitwy i pocieszenia i złożyć go w sieroce teraz wasze dłonie, tak głodne dotyku córki, syna i wnuka... Niech kojącą będzie dla was, i dla nas wszystkich tu zgromadzonych, świadomość, że Dariusz, Brygida i Remigiusz już nie cierpią, że są - jak ufamy - w ręku Bogu, że w niebie mają wieczny odpoczynek. Praca dziennikarska jest trudna i ogromnie absorbująca - koniec jednego wydania, oznacza początek następnego... Terror ciągłego pośpiechu, żeby zdążyć z materiałem; nieustający stres, także dlatego, że można się narazić różnym możnym tego świata; a bywa, że i dylematy moralne, gdy nosi się w sercu tylu ludzi wraz z niepokojącym nieraz pytaniem: czy kogoś nie skrzywdziłem, czy dobrze zrobiłem, czy można było jeszcze lepiej?
Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie.. Niech teraz odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen.