Ta sama droga, budynki, ulice, ci sami przechodnie. Czasem któryś z nich na chwilę zwrócił twoją uwagę, bo musiałeś się zatrzymać przed przejściem dla pieszych, a on akurat ciągnął psa na smyczy, pchał wózek z żelastwem albo miał żółty szalik... Nic szczególnego. Chwila bez znaczenia. Zwykły kierunek do przodu z krótkimi przerwami na czerwone światło.
Zwykły dzień.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nie bardziej szary i nie mniej samotny. Kolejna zmiana sygnalizacji zatrzymała cię kolejny raz w tym miejscu. Czerwone. Wzrok padł na tę samą co zawsze wielką tablicę z napisem „Kaplica wieczystej adoracji...”. Za nią ten sam duży kościół. Zielone. Już niedaleko dom. Miejsce do parkowania jak zwykle niełatwo znaleźć o tej porze. Te same ruchy, jakieś „dzień dobry”, klucze. Zwykły dzień. I może gdybyś tego dnia został dłużej w pracy, tego dnia nie natknąłbyś się na tego listonosza i nie zmieniłoby się tak niezrozumiale to twoje zwykłe życie.
„Dobrze że pana widzę, polecony do pana!”. Polecony? Kto w ogóle pisze teraz listy? Pewnie jakiś bank, albo... Jeden podpis, jedno „dziękuję”, uśmiech na do widzenia i spokój.
„Drzwi pozamykać okna zasłonić i czarne kwiaty a ja...”
Reklama
Nieraz wracał do ciebie ten wiersz. Ile miałeś lat, kiedy go napisałeś? 19? Zabawne, że nazwałeś go „Samotność”. Wtedy. 19 lat. To podobno najbardziej twórczy wiek; ma się wtedy najwięcej marzeń, wiary, ale i niepokoju. Może po prostu najsilniej się przeżywa?
Zwykły dzień.
Nie chciało ci się jeść, ale zrobiłeś sobie herbatę. Dopiero kiedy kubek postawiłeś na stoliku, zobaczyłeś pieczątkę na kopercie: „Szpital Kliniczny...”. W środku: „Wynik badania...”.
Więc tylko tyle?
Wyszedłeś z domu, kiedy było ciemno. W sklepie kupiłeś papierosy, nic innego nie przyszło ci do głowy. Szedłeś przed siebie, wypuszczając dym w powietrze i na tym się skupiłeś; kiedy jest zimno, nie wiadomo gdzie kończy się dym, a zaczyna powietrze. Wypuszczanie powietrza bez refleksji. Bez pytań, bez odpowiedzi...
Po ciemku tablica wydawała się mniejsza; zwykły kawał blachy umocowany na wysokich prętach. Taka reklama dla kierowców. Tyle że treść wiecznie ta sama. Wieczyście nawet...
A jednak to małe światełko cię przyciągnęło: „Może dziś właśnie na ciebie czeka?” – tego nie dało się przeczytać z ulicy. „Przeżyj z nami Adwent!”.
Czeka? Przeżyj? OK, spotkajmy się! Skoro to już wszystko!
Zwykły dzień.
Nikogo. Jedno światło, jeden krzyż i Hostia. A więc to tak?
Stanąłeś naprzeciw.
Ktoś patrzył ci w oczy. Długo, cierpliwie.
„Drzwi pozamykać okna zasłonić i czarne kwiaty a ja zaśpiewać zatańczyć zamilknąć jak skała...”
Dlaczego nazwałeś ten wiersz: „Samotność”?