Reklama

Hej, kolęda, ko-lę-da!

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

- W wigilijne wieczory Antek był św. Józefem, Joanna Maryją, ja grałem karczmarza, pasterza i trzeciego króla, Elka była aniołem, Paweł pastuszkiem, Karol owieczką, a najmłodsze leżało w żłóbeczku. Gdy nóżki Dzieciątka wystawały już ze żłóbka, Mama i Tata w jakiś cudowny sposób obdarowywali nas nowym braciszkiem czy siostrzyczką. W tym może tkwi tajemnica wielodzietności naszej rodziny - opowiada Jan Pospieszalski.

Święta u Pospieszalskich od zawsze miały niezwykły klimat. W Wigilię rodzice stale powiększającej się gromadki rozpoczynali śpiewanie kolęd. Ułożone one były w porządku chronologicznym, tak aby każda następna opowiadała fragment historii Narodzenia. Tata Pospieszalski dorabiał drugi głos, a Mama Pospieszalska siadała do starego pianina. Przy jej akompaniamencie śpiewali wszyscy ci, którzy byli już na tyle duzi, żeby pamiętać słowa kolęd. Zaczynali od Zwiastowania: Archanioł Boży Gabryjel..., by zaraz potem wyśpiewywać: Najświętsza Panienka, gdy porodzić miała, Józefa staruszka o pokój pytała: Józefie, staruszku, opiekunie drogi, a gdzieże znajdzie się pokoik ubogi? Nie było miejsca dla Ciebie... - w odpowiedzi rozbrzmiewało rzewnie w pokoju, ale już w parę chwil później radosna kolęda o budzeniu pastuszków oznajmiała światu szczęsną nowinę. Wieczór kolędowania kończył się pokłonem Trzech Króli.

Jasełka stały się rodzinną tradycją, gdy najstarsze z dzieci odpowiednio podrosły. Każde z nich dostawało swoją rolę, choć tak naprawdę kwestii mówionych było niewiele. Same kolędy układały się w opowieść o narodzeniu Jezusa. Najmłodsze z Pospieszalskich, ułożone w koszu do bielizny, doskonale grało rolę Syna Maryi, póki nie wyrosło na tyle, by mogło je zastąpić kolejne niemowlę. Zazwyczaj ze żłóbka dzieciaki awansowały na owieczkę, a z czasem nawet na pastuszka. Publika nigdy nie zawodziła. W dużym pokoju zbierali się dalsi i bliżsi krewni, sąsiedzi i znajomi. To dla nich otwierano, pełniące funkcję kurtyny, drzwi do mniejszego pokoju, gdzie misterium narodzenia Jezusa rozgrywało się na nowo.

Kolędy Pospieszalscy śpiewali przez wiele dni stycznia. Wieczorami dźwięki pieśni w wykonaniu rodziców utulały dzieci do snu. Przez wiele lat akompaniament Mamy był dla nich jedynym i wzorcowym, bo zawierał w sobie jej ciepło i miłość. Z czasem każde z dziewięciorga rodzeństwa posiadło umiejętność gry na co najmniej dwóch instrumentach i kolędowanie nabrało rozmachu. Znosili do domu swoje fascynacje rock and rollem czy muzyką klasyczną, łączyli to we wspólnej pasji muzykowania, a wkrótce pokusili się o własne aranżacje kolęd. Odkryli, że bożonarodzeniowe pieśni zawierają też elementy muzyki ludowej, rytmy mazurków i oberków.

- Daję głowę, że dwieście lat temu niektóre kolędy śpiewano na wsiach przy towarzyszeniu kapeli ze skrzypcami, bębenkiem, z temperamentem i siłą, które w nich tkwią - z przejęciem twierdzi Jan Pospieszalski. - Ludzie mogli się nawet nieco poruszać w ich rytmie, z przytupem. Potem ucywilizowano kolędy, dodano im akompaniament fortepianu, w kościele organiści nie mogli sobie pozwolić na żadne obertasy i mazury... Za to w wykonaniu Pospieszalskich odzyskały one swoją radosną siłę.

Pomysł nagrania płyty z własnymi aranżacjami kolęd należy do Mamy Pospieszalskiej. Tak długo chodziła za swoimi dziećmi i prosiła je o to, że w końcu ulegli jej namowom. - Nie do końca wierzyliśmy w trafność tego przedsięwzięcia. Myślałem sobie wtedy: kto się tym zainteresuje? Dziś wiem, że to Mama miała rację - wyznaje Jan Pospieszalski. Za prawdziwe szczęście uważa fakt, że udało im się nagrać wspólnie kolędy jeszcze za życia pani Pospieszalskiej. W 1992 r. w studiu nagraniowym powstała pierwsza płyta, z użyciem wszystkich instrumentów, na jakich Pospieszalscy umieją zagrać. A każde z nich opanowało technikę gry na kilku. Dzięki metodzie łączenia ścieżek nagraniowych powstało brzmienie, którego w żaden sposób nie można było odtworzyć na koncercie na żywo. Nawet dziewięcioro Pospieszalskich to za mało!

Dlatego postanowili zrealizować plan, z którym nosili się od dawna: koncert z zaprzyjaźnioną rodziną Steczkowskich. Po raz pierwszy Pospieszalscy i Steczkowscy poznali się na festiwalu muzycznych rodzin we Wrocławiu dwadzieścia kilka lat temu. I oto, jako już dorośli ludzie, zebrali się, by razem pokolędować na scenie. Dodatkowe partie smyczkowe i rewelacyjny chórek sióstr Steczkowskich wzbogacił pierwszy koncert, który zarejestrowała telewizja. I okazało się, że ludziom podoba się to kolędowanie, że chcą oglądać je co roku. Jednorazowe przedsięwzięcie stało się, jak wszystko w tych dwóch rodzinach, tradycją.

Spotykają się na scenie w styczniu, by śpiewać stare i nowe kolędy. Następne pokolenie Pospieszalskich i Steczkowskich: siedmio-, pięcio-, a nawet trzyletnie pociechy wkraczają na scenę, by wspierać mamę, tatę, wujków i kuzynów. - To dobrze, bo jest szansa, że tradycja przetrwa. Być może my, gdy się zestarzejemy, opuścimy scenę, a oni będą kontynuować to, co zaczęliśmy - mówi Jan Pospieszalski.

Oczywiście występ publiczny to nie to samo, co rodzinne kolędowanie. - Zadaję sobie czasem pytanie, na które nie ma dzisiaj odpowiedzi: czy wynoszenie z domu pewnej tajemnicy, tradycji bardzo osobistej i przenoszenie jej na estradę nie zabiło w nas tej autentyczności przeżywania? - zastanawia się Jan Pospieszalski. - Scena ma swoje wymagania. Ale gdy spotykamy się przy wigilijnym stole, wszyscy razem, to wciąż jeszcze mamy coś do zaśpiewania - kolędy, których nie wykonujemy na scenie. I choć co roku nagrywamy coś nowego, to bogactwo polskich kolęd gwarantuje, że starczy nam ich do końca mojego życia.

Magia Świąt leży w tajemnicy przyjścia na świat Jezusa. Rodziny spotykają się przy wigilijnym stole, by wspólnie oczekiwać na Boże Narodzenie. Kolędowanie nie polega tylko na umiejętnościach muzycznych i wokalnych; to również sztuka bycia razem. Budowanie więzi poprzez inny poziom porozumienia. Sięganie po płyty i kasety, oglądanie telewizyjnych transmisji koncertów świątecznych nie jest złe, lecz warto samemu zaśpiewać kilka kolęd. To my sami bowiem tworzymy klimat naszych Świąt. I upragniony Gość zjawi się na pewno.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Trzeba prosić Boga o dobre oczy, aby widzieć i docenić dobro, które dzieje się wokół nas

2025-01-23 08:53

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Widzimy, że Ewangelia dzisiejsza mówi wiele o wielu częściach głowy: uszach, oczach, ustach. Nic nie jest bez znaczenia – dla wiary i dla życia. Trzeba nam zabiegać o wszystko, bowiem wszystko stać się może narzędziem pomnażania dobra lub jego odbudowania, kiedy zaczyna go ubywać.

Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono. W owym czasie: Powrócił Jezus mocą Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich. Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, znalazł miejsce, gdzie było napisane: «Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski Pana». Zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Niego utkwione. Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście».
CZYTAJ DALEJ

Apostoł dzieci

2025-01-21 14:55

Niedziela Ogólnopolska 4/2025, str. 20

[ TEMATY ]

święty

święci

Św. Henryk de Ossó

commons.wikimedia.org

Św. Henryk de Ossó y Cervelló

Św. Henryk de Ossó y Cervelló

Był niestrudzonym głosicielem prawdy wśród dzieci i osób świeckich, który sprzeciwił się laickim trendom w edukacji.

Henryk de Ossó y Cervelló żył w czasach gdy w Europie rosnące w siłę środowiska masonerii i skrajnych liberałów rozpoczęły z Kościołem otwartą wojnę. Tak też było w jego ojczyźnie, Hiszpanii, gdzie po rewolucji wrześniowej lewicowy rząd rozpoczął systemowe prześladowanie Kościoła. W tym czasie Henryk przyjął święcenia kapłańskie i oddał się bez reszty katechizacji, widząc w edukacji ratunek dla wiernych. Okazał się niezwykle utalentowanym nauczycielem, który z łatwością zdobywał szacunek u uczniów. Doświadczeniem katechetycznym podzielił się w Praktycznym przewodniku katechety – książce, która ułatwiła innym katechetom nauczanie w tych trudnych dla Kościoła czasach. Sięgał też po nowe – jak na swoje czasy – środki społecznego przekazu, m.in. wydawał gazetę Santa Teresa de Jesús. Opieką otoczył także dzieci, które z różnych powodów nie mogły uczęszczać do szkoły – dla nich zorganizował tzw. szkółki niedzielne, w których uczyły się pisać i czytać.
CZYTAJ DALEJ

Prefekt Dykasterii ds. Komunikacji o Jubileuszu świata mediów, dziennikarstwa i komunikacji

Obchody Roku Jubileuszowego 2025 w Rzymie rozpoczęły się od Jubileuszu świata mediów, dziennikarstwa i komunikacji. Odbył się w dniach 24 - 26 stycznia i był pierwszym z głównych wydarzeń Roku Świętego. O tym ważnym wydarzeniu Włodzimierz Rędzioch rozmawiał z Paolo Ruffinim, prefektem Dykasterii ds. Komunikacji.

- Komu dedykowany jest Jubileusz Komunikacji?
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję