Z dużym rozbawieniem obserwuję próby narzucenia przez sztab wyborczy Bronisława Komorowskiego podziału ideowego w tej kampanii. Długo musiano zapewne szukać pomysłu, by zdecydować się ostatecznie na rzekome zderzenie Polaków „racjonalnych” z „radykalnymi”. Ale dobrze, spróbujmy to przełożyć na konkrety.
Czy jest postępowaniem „racjonalnym” czy „radykalnym” wypłukiwanie edukacji z przekazu patriotycznego, kasowanie z kanonu kluczowych dla polskiego kodu kulturowego lektur, ograniczanie nauczania ojczystej historii, wyrzucanie z elementarza wszelkich odniesień do chrześcijaństwa? Rząd i partia wspierana przez pana prezydenta czynią to od lat, bardzo świadomie prowadząc ofensywę przeciw polskiemu dziedzictwu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czy zapowiedziana przez Bronisława Komorowskiego w roku 2009, w rozmowie z amerykańskim ambasadorem, prywatyzacja Lasów Państwowych, ostatniego rodowego skarbu narodowego, w celu pozyskania pieniędzy na reprywatyzację to obietnica „radykalna” czy „racjonalna”?
Czy zaciekła obrona przez prezydenta ramienia Moskwy w Polsce, a więc Wojskowych Służb Informacyjnych, umoczonych w przekręty, handel bronią, nielegalne akcje inwigilacyjne – to „racjonalność” czy „radykalizm”?
Reklama
Im dłużej notuję podstawowe tematy sporów polskich i zastanawiam się, jak odnosił się wobec nich Bronisław Komorowski, tym bardziej dziwię się, jak można aż tak bardzo odwracać znaczenie podstawowych słów.
Pomysł jest zatem dość cyniczny. Chodzi o przekonanie wyborców, że próba walki o swoje przekonania w przestrzeni publicznej, obrona tego, co dla każdego z nas święte, dostrzeganie trucizn we wciskanych nam rzekomych lekarstwach (przykład tzw. Konwencji przemocowej) to jakieś nieakceptowalne szaleństwo. Jedynym wyborem Polaka, który nie chce mieć przypiętej takiej łatki, ma być zatem zgoda na kierunek obecnej polityki.
Niepokojąco mocno przypomina to praktykę rządów komunistycznych, których podstawową zasadą było twierdzenie iż wsparcie władz PRL, wymuszany udział w wiecach, marszach i organizacjach – to wszystko jest oczywiste jak powietrze. Jakikolwiek opór był zaś natychmiast stygmatyzowany jako „groźna zabawa w politykę”. Dziś tę regułę próbuje się wdrożyć na nowo. Skrajnie lewicowi politycy prezentowani są jako normalne centrum, nawet łagodni konserwatyści ścigani z całą mocą medialnego aparatu przemocy. Księży i biskupów dzieli się na „apolitycznych”, czyli milczących, i „upolitycznionych”, którzy nie godzą się na wyrzucanie chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej. A w świecie mediów mamy media „prawicowe” i... żadnych mediów „lewicowych”. Choćby propagowali pedofilię, mają stempel „normalności”.
Jak tak dalej pójdzie, to za chwilę wciągną w to wszystko i nasze dzieci. Zapędzenie w jednej ze szkół kilkulatków do machania plakatami Bronisława Komorowskiego wydaje się być tego wyraźną zapowiedzią. Bądźmy zatem naprawdę racjonalni i wybierzmy zgodnie z sumieniem, dla dobra Polski i Kościoła, a nie wedle podsuwanej nam ściągawki.
* * *
Michał Karnowski
Autor jest publicystą tygodnika „wSieci” oraz portalu internetowego wPolityce.pl