WOJCIECH DUDKIEWICZ: – W Warszawie wznowiono zdjęcia do filmu Antoniego Krauze o tragedii smoleńskiej, odtwarzając m.in. sceny z lotniska Siewiernyj. Pan gra drugoplanową rolę człowieka z trzeciego planu, bardzo aktywnego w Smoleńsku?
JERZY ZELNIK: – Tak, to mała, drugoplanowa, ale ważna rola. Gram człowieka na usługach służb specjalnych, kto wie czy nie sowieckich, prawdopodobnie szarej eminencji całego tego zdarzenia.
– Postać zostanie zapamiętana, będzie frapowała?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Z pewnością. Jest tajemnicza, porusza trybami tej całej tragedii. Film nie stawia jednak żadnej ostatecznej tezy. Mówi o okolicznościach, atmosferze – nie dając odpowiedzi. I choć to film na bazie faktów, sporą rolę odgrywa także wyobraźnia.
– Zdjęcia w Warszawie trwają, ale nie wiemy jeszcze kiedy premiera?
– Wiemy. Zdjęcia będą do końca kwietnia, potem montaż i udźwiękowienie. Film, mimo problemów finansowych, powinien mieć premierę już na jesieni.
– Czy będzie oglądany przez Polaków z zapartym tchem?
Reklama
– Z pewnością będzie oglądany z zapartym tchem, bo powstał znakomity scenariusz. Film przygotowuje świetny reżyser i nieźli aktorzy. Odrzucenie scenariusza przez dużą część środowiska aktorskiego świadczy tylko o tym, że działała tu motywacja polityczna, a nie kryteria artystyczne. Aktorzy, jak jeden mąż, nie odrzucili go z powodów artystycznych, ale wyłącznie politycznych.
– Ale Polski Instytut Sztuki Filmowej nie chciał dotować go, wskazując, że to publicystyka polityczna.
– To niepoważne tłumaczenie. W takim razie spójrzmy na amerykański nurt w filmie, który odnosi sukcesy: on jest szalenie publicystyczno-polityczny, mówi o bardzo bolesnych sprawach dotyczących rzeczywistości. Trzeba mieć odwagę mówić o takich sprawach. Każdy naród powinien mieć odwagę o sobie mówić. Tragedia smoleńska to jest temat ogromnie ważny dla Polaków, dla naszego kraju. Zginęła elita polska, a my wciąż nie mamy odpowiedzi dlaczego.