Reklama

Wiadomości

Gorzkie zwycięstwo

Czy zwycięstwo opozycji w częściowo wolnych wyborach 4 czerwca 1989 r. można uznać za początek III Rzeczypospolitej? I tak, i nie. Bo co prawda komuniści doznali porażki, ale długo jeszcze pozostali przy władzy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zanim doszło do wyborów, były strajki w 1988 r. Pokazały, że opozycja (społeczeństwo) i władza są słabe. Na tyle słabe, że konieczna jest jakaś forma kompromisu. Obie strony myślały jednak o nim jako o sposobie przechytrzenia przeciwnika.

Komuniści chcieli zachować wpływy, opozycja – przejąć choćby część władzy. I każda ze stron osiągnęła swoje cele. Wyniki wyborów 4 czerwca 1989 r. nie okazały się jednoznaczne: dawały opozycji zwycięstwo nad komunistami, ale nie dawały realnej władzy. Komuniści, choć osłabieni, utrzymali się przy niej. Zapewnili sobie większość głosów w Sejmie i możliwość blokowania przemian.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Skreśleni, nieskreśleni

Rozmowy okrągłego stołu budziły kontrowersje przed rozpoczęciem rozmów, w trakcie i po ich zakończeniu. – Nie było świadomości, czym się to zakończy ani tego, jaki będzie obszar wolności, do której doprowadzi okrągły stół – twierdzi Mieczysław Gil, wówczas jeden z rozgrywających w ekipie opozycji, dziś senator PiS. – Dla nas najważniejsza była reaktywacja „Solidarności”. Jednak głównym kreatorem okrągłego stołu była ówczesna władza.

Reklama

Wyniki wyborów, a właściwie ich pierwszej tury, były zaskoczeniem chyba dla wszystkich. Kandydaci solidarnościowej reprezentacji – Komitetu Obywatelskiego – zdobyli prawie wszystkie miejsca w parlamencie, jakie mogli zdobyć. W I turze opozycja zdobyła 160 ze 161 zakontraktowanych dla niej miejsc w parlamencie i 92 fotele senatorskie. Opozycjoniści, w większości, nie kryli radości. Przedstawiciele władz myśleli, co zrobić, żeby nie stracić wpływu na rozwój wydarzeń. Pomocna okazała się kwestia tzw. listy krajowej, stworzonej po to, żeby ułatwić wejście do Sejmu komunistycznym liderom.

Wydawało się nieprawdopodobne, żeby więcej niż połowa wyborców skreśliła wszystkie nazwiska umieszczone na tej liście, a jednak z całej listy ocalały tylko dwie osoby, i to przypadkiem, bo nie wszyscy dokładnie skreślali. Ponad 30 mandatów miało być nieobsadzonych, co powodowało, że w parlamencie zachwiała się koalicyjna większość, która miałaby wybrać gen. Jaruzelskiego na prezydenta.

Znaleźli sposób

Jednak władze wymyśliły sposób, nacisnęły na liderów KO Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka. A ci zgodzili się na zmianę ordynacji wyborczej… w trakcie wyborów. 18 czerwca, w czasie drugiej tury, wbrew wcześniejszym ustaleniom, o nieobsadzone mandaty znów mogli ubiegać się reżimowi kandydaci. Sprawa wydawała się załatwiona.

Jednak do dziś ta sprawa kładzie się cieniem na ocenie wyborów 4 czerwca. Mieczysław Gil do dziś ocenia to ustępstwo za wielki błąd. Strona opozycyjna, jego zdaniem, poszła na ustępstwa, które jeszcze długo nie pozwoliły jednoznacznie wykończyć starego systemu.

– To był dla mnie szok i pierwsze rozczarowanie. Zapaliła mi się czerwona lampka – mówi Adam Borowski, jeden z dawnych liderów radykalnej „Solidarności Walczącej”, wspierający kandydatów opozycyjnych. – Nasi liderzy nas zdradzili, zwycięstwo miało okazać się porażką.

Reklama

Szarzy wyborcy też to dostrzegali. Frekwencja wyborcza w drugiej turze była niemal śladowa, 25 proc. Do urn poszło niemal trzy razy mniej ludzi niż w czasie pierwszej tury.

Jak oceniono potem, liderzy „Solidarności” byli nieprzygotowani na aż takie poparcie społeczne, na aż takie zwycięstwo. Była obawa przed siłową reakcją władz i powstaniem autentycznego i radykalnego ruchu społecznego, paraliżowano próby odejścia od kontraktu okrągłego stołu.

Czy warto świętować?

Czy 4 czerwca warto świętować jako dzień wolności, zwycięstwa? I tak, i nie – uważa prof. Ryszard Terlecki, historyk i poseł PiS. Tak, bo jakiś dzień trzeba świętować w związku z odzyskaniem wolności po upadku PRL-u. Nie, bo 4 czerwca kojarzy się także ze straconą szansą na szybkie pokonanie komunizmu.

– Dyskusja, jaki dzień świętować w związku z odzyskaniem wolności, wciąż trwa – mówi prof. Terlecki. – Propozycje były różne: początek i zakończenie obrad okrągłego stołu, pierwsze wolne wybory prezydenckie, data przekazania insygniów władzy prezydenckiej przez prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego Lechowi Wałęsie, nowelizacja konstytucji zmieniająca nazwę państwa z PRL na RP, wreszcie 4 czerwca.

Co do tego ostatniego dnia, jego wymowę osłabia nie tylko zgoda na listę krajową, wbrew logice wyborczej, ale i wybór Jaruzelskiego na prezydenta, dopuszczenie do rządu Mazowieckiego komunistycznych generałów Kiszczaka i Siwickiego, wreszcie – odwlekanie wolnych wyborów do Sejmu.

Jak uważa prof. Terlecki, wszystkie terminy mają swoje wady. Ale jeśli trzeba coś wybrać, to warto wskazać jednak 4 czerwca. – Poza wszystkim to był także ostatni akord sierpnia 1980 r. Polacy jeszcze raz powiedzieli komunizmowi „nie” – podkreśla historyk.

2014-05-27 15:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Viktor Orbán jako obrońca wiary

Ojciec Święty Franciszek spotkał się 29 sierpnia br. w Watykanie z premierem Węgier Viktorem Orbánem oraz innymi przywódcami chrześcijańskimi. Było to spotkanie kurtuazyjne, a politycy występowali jako osoby prywatne, nie omawiano zatem konkretnych zagadnień. Orbán przybył do Włoch, aby wziąć udział w dorocznym spotkaniu we Frascati chrześcijańskich przywódców politycznych. W jego programie znalazła się dyskusja na temat sytuacji chrześcijan na Bliskim Wschodzie, a zwłaszcza w Libanie. Było to spotkanie członków Katolickiej Sieci Prawodawców (International Catholic Legislators Network) – grupy analitycznej powstałej w 2010 r. ze wspólnej inicjatywy arcybiskupa Wiednia kard. Christopha Schönborna i brytyjskiego parlamentarzysty lorda Davida Altona.
KAI

W Polsce ciągle za mało znana jest rola Viktora Orbána w działaniach na rzecz odnowy Europy w duchu chrześcijańskim. A przecież nie ma dziś w Europie polityka, który mógłby dorównać Orbánowi w tej sferze. Znakomicie znający sprawy węgierskie redaktor naczelny „Frondy” Grzegorz Górny pisał kiedyś, że praktycznie tylko Orbánowi, jego charyzmie i zaangażowaniu w propagowanie chrześcijańskich ideałów, należy zawdzięczać dzisiejsze ogromne wzmocnienie chrześcijaństwa na Węgrzech, bez porównania bardziej zlaicyzowanych niż Polska. Ja chciałbym się w tym miejscu upomnieć o znaczenie swego rodzaju misyjnych wypowiedzi Orbána, jego konsekwentnych wystąpień na rzecz wzmocnienia roli chrześcijaństwa i krytyki agresywnego sekularyzmu w UE na różnych kongresach i spotkaniach za granicą. Dość przypomnieć jego przemówienia na kongresach katolików w Madrycie w 2012 r. i w Bilbao w 2013 r., na konferencji w Berlinie w 2014 r., w czasie polemik w Parlamencie Europejskim w Brukseli, w Cleveland w 2004 r., na zjeździe gnieźnieńskim w 2003 r. i na Uniwersytecie Warszawskim w 2013 r. Podobne przesłanie cechowało rozliczne wywiady Orbána udzielone zachodnim periodykom. Dodajmy do tego znaczenie działań Orbána na rzecz niezwykle szczerego i bezpośredniego dialogu z hierarchami katolickimi i kaznodziejami protestanckimi na skalę, w której nie dorównał mu żaden inny chrześcijański polityk we współczesnej Europie. By przypomnieć słynną telewizyjną debatę w Kaposvárze w 2005 r. między Viktorem Orbánem a katolickim biskupem Balásem Bélą i pastorem Zoltánem Balogiem. Debata ta miała ogromny rezonans w węgierskim społeczeństwie. Po jej odbyciu zamówiono wiele Mszy św. w intencji powodzenia misji Orbána. I jeszcze jedna oryginalna cecha sytuacji na Węgrzech, w niewielkim stopniu przedstawiana w Polsce – znaczenie wyraźnego poparcia Kościołów dla prowadzonej przez Orbána polityki odradzania się Węgier.
CZYTAJ DALEJ

Rozważanie Ks. Mariusza Rosika: Konsternacja na górze

2025-02-15 11:21

[ TEMATY ]

rozważania

Ks. Mariusz Rosik

James Tissot/pl.wikipedia.org

„Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie” (Mt 5,1) – takimi słowami ewangelista Mateusz wprowadza czytelnika do wysłuchania Jezusowego Kazania na górze, które rozpoczyna się ośmioma błogosławieństwami. Ta sama mowa u Łukasza wprowadzone została zupełnie inaczej: „Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie” (Łk 6,17). Tak jawna rozbieżność – Mateuszowa góra i Łukaszowa równina – przez wieki budziła konsternację biblistów. Próbowano wyjaśniać ją na wiele sposobów.

Jedni dowodzili, że zwyczajem wędrownych nauczycieli było powtarzanie tych samych nauk w różnych okolicznościach. Można więc z powodzeniem przyjąć, że Jezus powtarzał błogosławieństwa nie tylko na górze czy równinie, ale także w domach, synagodze czy świątyni. Inni twierdzili, że zamiarem Mateusza było ukazanie Jezusa jako nowego Mojżesza. Skoro Mojżesz wyszedł na górę, być narodowi wybranemu dać Dekalog, tak Jezus jako nowy Mojżesz wychodzi na górę, by rodzącemu się Kościołowi, dać przykazanie miłości bliźniego. Najnowsza propozycja biblistów każe sięgnąć do aramejskiego tła wygłoszenia mowy. W języku Jezusa słowo taurah oznacza zarówno „górę”, jak i „pole”. Wydaje się, że ten właśnie termin stoi u podstaw obydwu przekładów. Można więc uniknąć konsternacji spowodowanej różną lokalizacją Jezusowego kazania.
CZYTAJ DALEJ

USA/ Trump: Izrael musi teraz zdecydować, jak dalej postępować z Hamasem

2025-02-15 19:37

[ TEMATY ]

Donald Trump

PAP/EPA/JIM LO SCALZO / POO

Prezydent USA Donald Trump ogłosił w sobotę, że chociaż Hamas uwolnił trzech kolejnych zakładników, to jednak nie wypuścił wszystkich porwanych, czego od niego żądano. W tej sytuacji Izrael będzie musiał zdecydować, jak dalej postępować z Hamasem, a USA poprą każdą decyzję tego państwa - dodał Trump.

"Hamas właśnie uwolnił trzech zakładników ze Strefy Gazy, w tym jednego obywatela amerykańskiego. Wygląda na to, że są w dobrej kondycji! (Hamas-PAP) postąpił inaczej niż zapowiadał w tym tygodniu, mówiąc, że nie uwolni żadnych zakładników. Izrael będzie musiał teraz zdecydować, co zrobić w sprawie upływającego dziś w południe terminu uwolnienia wszystkich zakładników. USA poprą tę decyzję!" - napisał Trump na swoim portalu społecznościowym Truth Social.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję