Warto ku przestrodze przypomnieć słowa śp. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego wypowiedziane w sierpniu 2008 r., podczas pamiętnej demonstracji w Tbilisi: „Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę! Byliśmy głęboko przekonani, że przynależność do NATO i Unii zakończy okres rosyjskich apetytów. Okazało się, że nie, że to błąd”.
Patrząc na to, co w ostatnim czasie działo się na Ukrainie, można powiedzieć, że dzisiaj mamy to „jutro”, o którym mówił prezydent Kaczyński. I trzeba mieć nadzieję, że nie będzie „pojutrza”, a tym bardziej jakiegoś „później”.
Nie powinniśmy mieć jednak złudzeń co do „rosyjskich apetytów”, a dokładniej co do apetytów postsowieckiego aparatu władzy w Rosji one zawsze były, są i pozostaną wielkie, trudne do zaspokojenia. Może trzeba już bić na alarm, by wstrząsnąć zgnuśniałą Unią Europejską i przysypiającym NATO? I szukać prawdziwych sojuszników, a nie tylko takich, którzy polskiego prezydenta czy premiera będą dobrotliwie poklepywać po plecach…
Pomóż w rozwoju naszego portalu