Reklama

Wiadomości

W „Betanii” dostają nowe życie

Niedziela Ogólnopolska 45/2013, str. 48

[ TEMATY ]

narkotyki

BOŻENA SZTAJNER

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Katolicki Ośrodek Rehabilitacyjno-Readaptacyjny „Betania” we Mstowie pod Częstochową już ponad 30 lat pomaga wyjść z nałogu ludziom uzależnionym od narkotyków. Wielu podopiecznych ośrodka rozpoczęło tu nowe życie: zerwało ze światem narkotyków, założyło rodziny, ukończyło szkołę, znalazło pracę. Nazwa ośrodka nawiązuje do biblijnej miejscowości Betania, gdzie w mieszkaniu Łazarza i jego sióstr – Marty i Marii Jezus i Jego uczniowie znajdowali gościnę.

Praca terapeutyczna w ośrodku opiera się na wartościach chrześcijańskich. Ośrodek posiada własną kaplicę i swojego duszpasterza – ks. Zbigniewa Zalejskiego. Od początku opiekę nad placówką sprawuje bp Antoni Długosz – krajowy duszpasterz młodzieży nieprzystosowanej społecznie, twórca i dobry duch „Betanii”. Kierownikiem ośrodka jest Kazimierz Jarzębski. W ośrodku pracuje ośmiu specjalistów terapii uzależnień. Przyjmowane są tu osoby pełnoletnie, mężczyźni i kobiety. Terapia trwa od 12 do 15 miesięcy. W ośrodku jest 28 miejsc. Wśród zasad ośrodka dominują więziotwórcze, wspólnotowe i religijne, sformułowane przez mieszkańców z myślą o nowo przyjętych, którym przekazuje się prawdę, że tylko w grupie można wyjść z nałogu. A oto kilka z nich:

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Chcemy ci pomóc, tylko w grupie można wyjść z narkomanii.

– Dlaczego stałeś się narkomanem? Ponieważ odszedłeś od Boga, zapomniałeś o Nim.

Reklama

– W twoim życiu wytworzyła się pustka, ponieważ nie miałeś oparcia. W chwili słabości w tę pustkę z łatwością wkradło się zło. Wypełnij tę pustkę, powróć do Boga.

– Mówisz, że jesteś słaby, nie liczysz na swoje siły – zawierz Bogu, Pan cię umocni.

– Nie szukaj samotności, bądź z nami – my chcemy być z tobą. Wszystko jest takie proste, gdy się ma wiarę. Jeśli nie możesz uwierzyć, nie zniechęcaj się do nas. My i tak cię kochamy, bo jesteś naszym bratem.

Początki „Betanii” sięgają 1982 r. Wspólnotę założyło w Częstochowie dwu byłych narkomanów. Pierwsze lata były trudne. Spotykając się, poświęcali dużo czasu na modlitwę, uczestnictwo w codziennej Mszy św. Ich siedziby zmieniały się. W pierwszych trzech placówkach nie zawsze byli akceptowani przez społeczności sąsiedzkie. W roku 1985 „Betania” przeniosła się do nowo zakupionych przez Kurię Biskupią w Częstochowie dwóch domów we Mstowie.

Z każdym rokiem wspólnota nabierała doświadczeń. Każdy jej członek czuł się odpowiedzialny za innych. Najważniejsze były spotkania społeczności terapeutycznej, nazywane „dzieleniami”. Droga wychodzenia z uzależnienia wypracowana w ośrodku z biegiem czasu została wzbogacona przez terapię indywidualną, grupową, zajęciową oraz sport. I chociaż zmieniał się charakter „Betanii”, niezmienna pozostała jej chrześcijańska istota. Oprócz codziennych zajęć jest tu czas na wspólną modlitwę i pogłębianie życia duchowego. Wspólnota ma ojca duchownego, który raz w tygodniu prowadzi katechezę i odprawia Mszę św. Odbywają się rekolekcje, organizowane są pielgrzymki. Wszystkie praktyki dokonują się na zasadzie dobrowolnego udziału. Ośrodek organizuje wyjazdy na wycieczki i wspólne spotkania świąteczne, na które zapraszani są dotychczasowi podopieczni i przyjaciele ośrodka. „Betańczycy” żyją wartościami Ewangelii i tworzą wspólnotę bez względu na to, gdzie się znajdą po opuszczeniu ośrodka. – W „Betanii” zostawiłem kawałek swojego życia, kawałek samego siebie, w zamian dostałem nowe życie – mówi jeden z podopiecznych „Betanii”.

Katolicki Ośrodek Rehabilitacyjno-Readaptacyjny „Betania”, ul. Leśna 13/14, 42-244 Mstów, tel./fax: (34) 328-40-72, e-mail: betania2@interia.pl.

2013-11-05 10:52

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Narkomania

Niedziela świdnicka 28/2009

[ TEMATY ]

narkotyki

William Brawley / Foter.com / CC BY

W kolejnym odcinku naszego alfabetu pokazujemy problem, o którym ostatnio bardzo dużo się mówi, uzależnienia od substancji chemicznych, czyli narkomanii. Poniżej przedstawiamy świadectwo 30-latka, któremu udało się zerwać z nałogiem. „Przyczyn sięgnięcia po narkotyki było tak samo wiele, jak nie było żadnej. Pochodzę z rodziny ze skłonnościami do nałogów. Mój ojciec, tak jak jego ojciec i trzej bracia, nadużywał alkoholu, ale ja poszedłem całkiem inną drogą. W moim przypadku chodziło chyba raczej o ciekawość. Miałem starsze «punkowe» towarzystwo. Chłopaki pili wino, palili marihuanę i jeździli na koncerty. Zaczęło się niewinnie; znajomy kupił «wagon» (pudełko po zapałkach) marihuany, który z resztą szybko spaliliśmy. Spodobał nam się efekt i kupowaliśmy coraz częściej. «Trawka» w mieście była dostępna, mieliśmy kilku znajomych dilerów, od których kupowaliśmy. W wieku 14 lat pierwszy raz wciągnąłem amfetaminę. Było to coś zupełnie innego niż marihuana. Po pierwsze «faza» była inna (nie czuło się zmęczenia, człowiek był gotowy zrobić dosłownie wszystko), a po drugie, był to już twardy narkotyk, który działał o wiele dłużej i intensywniej. Po krótkim czasie doszło do tego, że towar mieliśmy codziennie, na «ziółko» i «speeda» pieniądze zawsze skądś się wzięły. Kilka miesięcy później przyszedł do mnie znajomy, oznajmiając, że ma LSD i czy nie chciałbym z nim spróbować. Dlaczego nie? - pomyślałem, i to było coś, czego się nie zapomina. Pod wpływem LSD dosłownie «widziało się muzykę» i «słyszało kolory», ale to jeszcze nie było to. Czułem, że chcę czegoś więcej. Pewnego wieczoru kupiliśmy gram amfetaminy i postanowiliśmy, że tym razem nie wciągniemy jej do nosa, jak zwykle, tylko po prostu rozcieńczymy ją z wodą na łyżeczce i wstrzykniemy. Robiliśmy to na klatce schodowej w jednym z najstarszych bloków w mieście, było ciemno i brudno… Odlot po wstrzyknięciu natychmiastowy. Czułem się niezniszczalny… Po tym doświadczeniu, wiedziałem, że o to mi chodzi. Ćpaliśmy już codziennie, marihuana, LSD, grzyby, amfetamina, bez oporów. Najczęściej braliśmy amfetaminę, była w miarę tania i wystarczało nam na długo. Kiedy miałem 15 lat, nadszedł w moim życiu «przełom». Razem z moim znajomym wybraliśmy się na pobliskie ogródki działkowe w poszukiwaniu maków. Postanowiliśmy, że zrobimy «kompot». Nie mieliśmy pojęcia, jak się go robi, ale postanowiliśmy zaryzykować. Znaleźliśmy mnóstwo maków, ale w drodze powrotnej spotkaliśmy naszego wspólnego znajomego, który oznajmił nam, że to nie takie maki i że on zna miejsce, gdzie rosną te właściwe. Po przybyciu na miejsce przyrządziliśmy sobie każdy po działce. Kiedy jako pierwszy sobie «podałem», w ułamku sekundy opuściły mnie wszystkie siły fizyczne i upadłem bezwładny na ziemię, tracąc kompletnie świadomość. Wpadłem w zapaść, czułem to. Kiedy chłopaki zobaczyli, co się ze mną dzieje, szybko wzięli mnie na ramiona i zanieśli do pobliskiej przychodni. Tam wciągnęli mnie do łazienki i opłukali mi głowę zimną wodą. Po jakimś czasie poczułem się na tyle lepiej, żeby w miarę normalnie opuścić teren przychodni. Heroina była teraz dla mnie czymś nowym. Była tania, dostępna wszędzie - na wyciągniecie ręki. Wtedy zaczął się koszmar. Dosłownie w kilka miesięcy, nawet nie mając pojęcia jak szybko, zacząłem odczuwać objawy abstynencji. Nerwowość, pocenie się dłoni, później całego ciała, rwanie w stawach, lęki… Tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć samemu. Kiedy przyznałem się matce, rozpłakała się. Pokazałem jej «ścieżkę zdrowia» (zrosty, jakie miałem na żyłach), prosiłem ją o pomoc, bo sam nie dawałem już rady. Wtedy mama zadecydowała: «Idziemy do MONARU, tam Ci pomogą». Kiedy weszliśmy z mamą do budynku MONARU, zostałem przedstawiony pewnej Pani, której nazwiska, niestety, już nie pamiętam. W momencie, kiedy owa Pani dowiedziała się, ile mam lat i z jakim problemem przychodzę, oniemiała. Długo nie mogła wyjść z szoku, byłem pierwszym tak młodym narkomanem. Zaczęły się meetingi i szukanie dla mnie placówki odwykowej, ale po jakimś czasie stwierdziłem, że to nie dla mnie, że chyba nic mi już nie pomoże i zrezygnowałem z MONARU. Ćpałem tak do 21. roku życia, miałem kilka prób samobójczych, na szczęście nieudanych, kiedy to poznałem właściwą (później okazało się, że nie była tą właściwą) dziewczynę. Pomyślałem, że albo teraz rzucę, albo nigdy już nie uda mi się tego zrobić. Przez te lata patrzyłem, jak odchodzą moi znajomi, jedni do piachu, drudzy do więzienia, a inni… «warzywa». Ja chciałem spróbować. Nie było łatwo. Wtedy najlepszym wyjściem było zastąpić narkotyk innym narkotykiem, lżejszym i mniej szkodliwym w działaniu. Wybór padł na marihuanę. Myślałem, że się nie uda, ale o dziwo wytrzymywałem. Kiedy czułem, że nadchodzi głód, nabijałem lufkę i paliłem. W tej chwili mam prawie 30 lat, większość moich starych znajomych nie żyje albo tuła się gdzieś po świecie. Nie biorę od 8 lat, kiedy przestałem, zacząłem robić sobie badania na obecność wirusa HIV. Sprawdzałem się co pół roku przez okres 3 lat i całe szczęście jestem zdrowy i czysty. Dzisiaj jak tylko wspominam tamte lata, ciarki przebiegają mi po plecach. Spotykam czasem ludzi, których znałem kiedyś i pytają: «To Ty jeszcze żyjesz?». Do dzisiaj nie wiem, czy miałem szczęście, czy może Ktoś czuwał nade mną...”.
CZYTAJ DALEJ

Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Mk 9, 14-29.

Poniedziałek, 24 lutego
CZYTAJ DALEJ

Pamięci Niezłomnych - obchody we Wrocławiu

2025-02-25 10:58

ks. Łukasz Romańczuk

Pomnik Żołnierzy Niezłomnych we Wrocławiu

Pomnik Żołnierzy Niezłomnych we Wrocławiu

1 marca obchodzić będziemy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, ustanowiony dla upamiętnienia żołnierzy antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia.

Wrocławskie obchody rozpoczną się na Cmentarzu Osobowickim przy Pomniku Ofiar Terroru Komunistycznego 1945-1956. O godz. 10.00. odbędzie się tam okolicznościowa uroczystość z udziałem wojskowej asysty honorowej z Garnizonu Wrocław.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję