Przykłady takich sytuacji mieliśmy w polskiej historii kilka: obietnica niepodwyższania podatków, które później zostały zwiększone (pierwszy rząd PO-PSL), czy deklaracja, że wiek emerytalny nie zostanie podwyższony (Bronisław Komorowski w kampanii w 2010 r.), co jednak stało się dwa lata później, po wyborach prezydenckich i parlamentarnych. W ostatniej kampanii parlamentarnej padło wiele obietnic, na przykład "100 konkretów na 100 dni", jednakże większość z nich pozostała niespełniona, mimo iż minęło dwa razy więcej czasu. Najbardziej uderza nie tyle niespełnienie obietnicy obniżki cen energii, żywności i benzyny, co ich wzrost. To jest przykład nie tylko braku działania, ale działania wprost przeciwnego.
Jednak jest jedna kwestia, w której koalicja z 13 grudnia jest konsekwentna i dostrzega to każdy, niezależnie od preferencji, kto uważnie obserwuje polską scenę polityczną od około 2018 roku, a szczególnie intensywnie od 2020 roku. Wówczas Rafał Trzaskowski, kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta, wciągnął na sztandary swojej kampanii obietnicę zablokowanie dwóch kluczowych dla Polski projektów: przekopu Mierzei Wiślanej i budowy CPK. Pierwszego nie udało się zatrzymać i mimo wściekłości Kremla, kanał żeglugowy na Mierzei Wiślanej działa, ale walka o storpedowanie CPK wciąż trwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Powtarzałem, że CPK nie powstanie i miałem rację”
Reklama
To nie są moje słowa, to deklaracja Macieja Laska, pełnomocnika rządu ds. CPK, wypowiedziana ostatniego czwartku. Sam wybór tego polityka na tę funkcję mówi wiele o intencjach premiera Donalda Tuska wobec projektu. Maciej Lasek w materiałach wyborczych pisał wprost:
„PROJEKT CPK BĘDZIE ZATRZYMANY! (…) Jeśli wygramy wybory, projekt CPK na pewno będzie zatrzymany” (pisownia oryginalna).
Trzeba przyznać nowej władzy, że w tej jednej, konkretnej sprawie jest konsekwentna w działaniach, chociaż narracja nieco się zmieniła. W walce z CPK są konsekwentni i krok po kroku skutecznie torpedują ten projekt.
Można nawet powiedzieć, że na razie przeciwnicy projektu wygrywają. Jak ujawniła niedawno posłanka Paulina Matysiak – minister Maciej Lasek nie złożył wniosku o finansowanie unijne na budowę odcinka między Warszawą a Łodzią, ani na projekt lotniska.
„Na wojenny nabór termin minął i tracimy przez to pieniądze”
– ujawniła Matysiak w Polsat News. Powód? Minister Lasek powiedział na posiedzeniu w Sejmie, że „wniosek był niedojrzały”, a projekt lotniska nie został złożony, „bo nie ma decyzji politycznej”.
Jak storpedować projekt CPK?
Obserwując działania wokół CPK, można by napisać bardzo dokładną instrukcję obsługi. Być może taka instrukcja istnieje i na jej podstawie podejmowane są wszystkie działania Donalda Tuska i PO od czterech lat. Kto ją napisał? Tropy są oczywiste – według mnie taką instrukcję mogli napisać ci, którzy najbardziej na tym skorzystają, czyli Niemcy. To nie jest teoria spiskowa, Rafał Trzaskowski już w 2018 r. mówił, że CPK jest niepotrzebny, bo powstaje lotnisko w Berlinie.
Cui bono? Światło na prawdopodobne źródła walki z CPK rzuciła w lutym br. Anna Maria Żukowska z Lewicy, mówiąc u Roberta Mazurka w „Kanale Zero”, że:
„Jest wiele powodów i wiele grup interesów, które są czynnymi szatanami nie chcącymi powstania tej inwestycji.”
Reklama
Dopytywana przez prowadzącego, o jakie grupy może chodzić, odpowiedziała: „Takie, które są powiązane z lotniskiem w Modlinie w sposób personalno-finansowy. Jest samorząd województwa mazowieckiego, od lat związany z PSL-em, zarząd Portów Lotniczych Modlin. Tam od lat zasiadała rodzina bliska członków zarządu Sejmiku Województwa Mazowieckiego.” U źródeł uwalenia samej koncepcji (mowa o projekcie, który nie nazywał się CPK, ale założenia dotyczące sieci kolei były takie same) jest Sławomir Nowak, zapomniany dziś bohater niejednej afery korupcyjnej. To właśnie on w grudniu 2011 roku ogłosił, że „do projektu Kolei Dużych Prędkości wrócimy, gdy Polskę będzie na nią stać”, co dla nich oznaczało „nigdy”. - Zamrażamy wszelkie prace nad KDP po wykonaniu studium do roku 2030 - powiedział „Rynkowi Kolejowemu” Sławomir Nowak, ówczesny minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej. Deklaracja ta oznaczała, że prace nad budową linii kolejowej łączącej Warszawę z Wrocławiem i Poznaniem przez Łódź, po której pociągi miały się poruszać z prędkością 350 km/godz., zostały odłożone na co najmniej 20 lat.
„Audyty” i „urealnianie”
Jak jednak storpedować projekt, który cieszy się poparciem zdecydowanej większości Polaków, niezależnie od ich poglądów politycznych? To nie jest proste zadanie. W tym celu najpierw zaczęły powstawać „oddolne” organizacje sprzeciwiające się budowie, za którymi stały wcale nie przypadkowe osoby. Na ich plecach politycy obecnej władzy, wtedy będący w opozycji, zaczęli przedstawiać projekt CPK jako coś antyludzkiego, związanego z niechcianymi wywłaszczeniami. Choć jak dotąd nie było żadnych, fakty nie przeszkadzają im w robieniu propagandy. Później zaczęto wyśmiewać projekt, określając go jako barany w Baranowie, pustą łąkę itp. Następnie przeliczano koszt projektu na liczbę posiłków w szkołach, środki na służbę zdrowia, ratowanie gospodarki w czasie pandemii koronawirusa, a na końcu skupiono się na zarobkach kierownictwa spółki, sprowadzając do tego całe CPK. Podobnie postąpiono przy przejęciu TVP czy prokuratury, przy czym ci, którzy dokonali zamachu, żadnych pensji sobie nie obniżyli, co tylko potwierdza ich prawdziwe intencje.
Teraz nadszedł czas na „audyty” i „urealnianie”. To pierwsze zakończyło się dość szybko, gdy okazało się, że nikt poważny nie chce podpisać się pod absurdalnymi politycznymi tezami anty-CPK. To drugie natomiast zaczęło pojawiać się w ustach polityków obozu rządzącego jako synonim do „zwijania”, bo to tak naprawdę stało się z projektem. Ta nowa narracja jest konieczna, bo dziś nie wypada, jako politykowi powiedzieć, że jest się przeciwko CPK, a więc na potrzeby uśpienia wyborców wybrano taki, a nie inny przekaz. Jak zauważył Maciej Strzembosz na łamach „Rzeczpospolitej”, „presja społeczna była tak duża, że CPK nie dało się w prosty sposób pogrzebać. Trzeba było przejąć projekt. To co jednak otrzymujemy od Donalda Tuska, to nie jest już CPK, ale PDT, czyli Propaganda Dla Tumanów. Brak likwidacji Okęcia nie kreuje nowego hubu, ale coś dodatkowego: zostawiając w centrum Warszawy hałas i zanieczyszczenia, ale też odbierając nowemu lotnisku najbardziej lukratywne loty – bo mając wybór, każdy bogaty woli latać wprost do stolicy.” W skrócie: plan jest cały czas ten sam, tylko przekaz polityczny uległ korekcie.
Dlaczego warto o tym mówić?
Ludzie powinni być świadomi, jakie mechanizmy są wobec nich stosowane. Pozwoli to wyciągnąć wnioski na przyszłość przy innych podobnych strategiach odwracania pojęć i grzebania polskich inwestycji. Tym bardziej, że niestety wszystko wskazuje na to, że te zakopane do tej pory projekty nie są ich ostatnim słowem.
Czytaje więcej felietonów Samuela Pereiry.