Reklama

Burzliwe życie Wiktorii

W latach 70. zabiegi usuwania ciąży na oddziałach szpitalnych w całej Polsce były wykonywane masowo. Lekarze w niektórych placówkach przeprowadzali nawet kilkadziesiąt aborcji dziennie. Nie było sprawy, kobieta nie musiała się tłumaczyć dlaczego chce pozbyć się dziecka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Teresa - 30-letnia matka trojga dzieci zaszła w kolejną ciążę. Sama z lekkim upośledzeniem umysłowym, przy mężu, który nie był w stanie zapewnić rodzinie godnego życia, bo nigdzie nie pracował, na garnuszku rodziców. Zapadła decyzja o zabiciu dziecka. Jednak stało się inaczej. Z dziecka, które miało być wyrwane chirurgicznym skalpelem z łona matki wyrosła piękna, atrakcyjna, utalentowana dziewczyna. Miała mieć na imię Magda, ale na znak, że cudem uniknęła śmierci ma wymowne imię Wiktoria.

Palec Boży

Jednak choć ma piękne imię, na pewno nie miała równie pięknego i radosnego życia. Właściwie w dzieciństwie nigdy nie zaznała ciepła i miłości rodziców. „Przyszłam na świat jako czwarte dziecko, później «posypały» się kolejne. Średnio co 2, 3 lata mama zachodziła w ciążę. W sumie było nas przez długi czas siedmioro rodzeństwa. Mówię przez długi czas, bo po nim pojawiło się kolejne dziecko - Marcin... ale to zupełnie inna historia”. Dziadkowie, rodzice i dzieci gnieździli się w trzech pokojach z kuchnią. Nikt nie pracował, wszyscy utrzymywali się z renty dziadka, który jednak miał głowę na karku, bo tak gospodarował funduszami, że nigdy na chleb nie zabrakło. Co jedli? Wiktoria do dziś pamięta smak grubej pajdy chleba z jeszcze grubiej posmarowaną śmietaną i cukrem czy ziemniaków z kwaśnym mlekiem i zalewajki, która nigdzie nie smakowała tak, jak w biednym, lecz rodzinnym domu. Dziadkowie mieli gospodarkę, która przynosiła spore profity, głównie w postaci żywności. Nie wstydzę się tego powiedzieć otwarcie, że w domu zawsze było ubogo pod każdym względem - materialnym, to wiadomo, ale i duchowym. Rodzice wychowywali nas rutynowo. Nie było do kogo się przytulić ani wyżalić. Wyrastaliśmy raczej w zimnej atmosferze. Jedynym człowiekiem, który potrafił dać odrobinę ciepła był dziadek. Wszystko zaczęło się „sypać”, gdy Wiktoria miała 9 lat. Matka zaczęła sobie urządzać małe wypady za wieś, najpierw do sąsiedniej miejscowości, potem trochę dalej, najpierw na dzień lub dwa, później na tydzień, miesiąc, a jeszcze później nawet na pół roku. Nie dawała znaku życia, ale ludzie na wsi wszystko wiedzą. Okazało się, że zaczęło podobać jej się życie wolnych obyczajów - bez codziennych trosk, gromady dzieci na karku i napominań rodziców. Wówczas, kiedy Teresa „była w ciągu” dzieci pozostawały pod opieką ojca, który był ciągle strofowany, gnębiony, a nawet bity przez teściów. Kilka razy udało się żonę sprowadzić z powrotem do domu, ale na krótko. On, choć bez inicjatywy, cichy i małomówny postanowił zerwać z dotychczasową sytuacją. Zostawił cały ten świat i zniknął bez wieści. Minęło kilka miesięcy. Dzieci były pod opieką dziadków, rodzicom odebrano prawa rodzicielskie. Jak długo jednak stan ten mógł się utrzymywać? Musiał kiedyś nastąpić kres. Umiera dziadek - ostoja, nadzieja i głowa całej rodziny. Matka zjawia się na pogrzebie ojca po kilku miesiącach nieobecności w domu, ale jest w stanie błogosławionym. Jednak skrzętnie ukrywa ciążę. Nawet najbliżsi nie zauważają, choć to już prawie 8. miesiąc. Życie toczy się dalej. Babcia, która nigdy nie miała do czynienia z pieniędzmi, nie bardzo radzi sobie w tej materii. Okradają ją przypadkowi ludzie, zostaje bez grosza po tygodniu od otrzymania renty. A co dalej... Kiedy zbliżało się rozwiązanie w domu zjawiła się Teresa. Zaczyna, jak na gust 10-letniej Wiktorii, zachowywać się co najmniej dziwnie. Gdy rozpoczynają się bóle porodowe, Teresa biegnie nad pobliską rzekę z zamiarem utopienia maleństwa. „Choć wówczas nie wiedziałam za bardzo co się dzieje, to jednak pobiegłam za mamą. Usłyszałam płacz dziecka. To był błyskawiczny poród. Zawiadomiłam najbliższych i w ten sposób ocalał mój mały braciszek, choć nie wiadomo, kto tak naprawdę był jego ojcem” - mówi Wiktoria. Parę tygodni po rozwiązaniu, Teresy już nie było w domu. Małego wychowuje rodzeństwo, choć żadne to wychowanie przez nieletnich. Umiera babcia. Dzieci zostają bez żadnej opieki. Część z nich jest pełnoletnia, jednak czworgu z nich grożą domy dziecka.

Historia Wiktorii

Była najzdolniejsza z rodzeństwa. Wszyscy mówili, że talent muzyczny odziedziczyła po niezwykle muzykalnej rodzinie ojca, gdzie niemal wszyscy grali na instrumentach muzycznych. „Jednak w małej wiosce nauczyciele brali mnie pod jedną krechę ze starszymi braćmi i siostrami, którzy nie należeli bynajmniej do prymusów. Jednemu z nich «wystarali się» nawet o szkołę specjalną, choć jestem przekonana, że spokojnie mógł ukończyć miejscową podstawówkę. Mnie również jedna z nauczycielek chciała to zapewnić, jednak skończyło się tylko na nieotrzymaniu promocji do klasy następnej. Nie byłam orłem, ale uczyłam się nieźle. Pomocą od najmłodszych lat służyła mi dalsza rodzina, w której miałam rówieśników i tam też chodziłam odrabiać lekcje. U nich poznałam smak normalnego życia, w zdrowej, chrześcijańskiej rodzinie. Zaczęło się od spędzania tam kilku godzin, potem zazwyczaj nie chciało mi się wracać do zimnego domu, więc celowo przedłużałam czas nauki i zabawy, aby zrobiło się późno. Raz i drugi zostałam tam na noc. Wciągnęłam się całkowicie w ich życie, bo u mnie nie było czym żyć, zwłaszcza po odejściu ojca. Doszło do tego, że zamieszkałam u nich. Ciocia zapisała mnie do ogniska muzycznego. Uczyłam się gry na skrzypcach i szło mi ponoć nieźle. Byłam szczęśliwa, że znalazłam schronienie, ciepło, miłość i matczyną czułość. W pewnym momencie jednak zawrzało w moim wnętrzu, kiedy okazało się, że czeka mnie dom dziecka. Krewni Wiktorii nie mogli zrobić inaczej, jak tylko adoptować 12-letnią dziewczynkę. Gdy prawnie wszystko już było uregulowane, dziecko dotknął jeszcze jeden ból. Przychodzi telegram o znalezieniu ciała jej matki. Tego roku była mroźna zima. Teresa zmarła z zamarznięcia. Znaleziono ją w jednej z mrocznych dzielnic Sosnowca. To jednak nie koniec goryczy, jakich nie szczędziło życie kilkunastoletniej skrzypaczce. Gdy ma 15 lat, ulega wypadkowi samochodowemu, podczas którego ginie jej kolega. Ona po raz drugi uchodzi z życiem, jednak wspomnienie tamtego dnia zawsze wywołuje u niej ból, którego smak nosi do dziś.
Kończy szkołę podstawową i rozpoczyna liceum muzyczne. Zaczyna się jakby lepszy, pogodniejszy fragment życia. Należy do jednej ze zdolniejszych skrzypaczek. Daje koncerty na scenie i w domu. Świadectwo dojrzałości otrzymuje z wyróżnieniem. Decyzja o studiach jest jednoznaczna - Akademia Muzyczna w Krakowie. „Jestem na czwartym roku i choć gorycz wczesnego dzieciństwa i ból po stracie najbliższych pozostaną we mnie na zawsze, to jednak jestem szczęśliwa i wdzięczna moim przybranym rodzicom za wskazanie właściwej drogi, za przyjęcie mnie pod swój dach, po prostu za to, że mogłam godnie żyć”.
Największą radością jej życia jest jednak to, że ocaliła od śmierci swojego braciszka, który teraz jest pod jej opieką. W miarę swoich możliwości pomaga też reszcie rodzeństwa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przyjmijmy więc Ducha i słuchajmy Go!

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Mt 10, 17-22.

Czwartek, 26 grudnia. Święto św. Szczepana, pierwszego męczennika
CZYTAJ DALEJ

Papież apeluje o pokój i darowanie długów krajom najuboższym

2024-12-26 13:38

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Po odmówieniu modlitwy „Anioł Pański” i udzieleniu apostolskiego błogosławieństwa Ojciec Święty przypomniał o znaczeniu otwarcia Drzwi Świętych w rzymskim więzieniu Rebibbia, zaapelował o apeluj o pokój i darowanie długów krajom najuboższym.

Pozdrawiam was wszystkich, rzymian, pielgrzymów z Włoch i z różnych krajów. Myślę, że wielu z was odbyło jubileuszową podróż do Drzwi Świętych Bazyliki św. Piotra. Jest to piękny znak, który wyraża sens naszego życia: iść na spotkanie z Jezusem, który nas miłuje i otwiera nam swoje ciało, abyśmy mogli wejść do Jego Królestwa miłości, radości i pokoju. Dziś rano otworzyłem pierwsze Drzwi Święte po tych w Bazylice św. Piotra w rzymskim więzieniu Rebibbia - była to, że, tak powiem katedra cierpienia i nadziei.
CZYTAJ DALEJ

Projektant zabawek erotycznych dla dorosłych prezentuje szopkę na wystawie watykańskiej

2024-12-26 11:08

[ TEMATY ]

Watykan

Włodzimierz Rędzioch

Nie osłabły kontrowersje wokół maskotki o nazwie „Luce”, jaką dla Watykanu na Rok Jubileuszowy zaprojektował Simone Legno, włoski twórca marki Tokidoki. Nie tak dawno okazało się, że firma współpracowała także z brytyjskim producentem zabawek erotycznych Lovehoney. Podobnie jak nowa maskotka, wraz z towarzyszącymi jej dodatkowymi maskotkami o imionach Fe, Xin i Sky, erotyczne zabawki są inspirowane japońską estetyką kiczu – podaje portal „Life Site News”. Firma Tokidoki promowała też miesiąc gejowskiej „Dumy” materiałami podobnymi w stylu do watykańskich maskotek. Teraz Simone Legno zaprezentował swoją szopkę w ramach wystawy „100 szopek w Watykanie”.

Lovehoney zainicjowała we współpracy z Tokidoki nową serię swoich erotycznych produktów w październiku 2016 r. Pooneh Mohajer, współzałożycielka Tokidoki, stwierdziła wówczas, że nowy projekt ma na celu promowanie „znaczenia zdrowia seksualnego i ogólnego dobrego samopoczucia”. Docelowy klient to dla obu firm osoby w wieku od 18-30 ze względu na popularność w tej grupie kultury japońskiej.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję