Reklama

Parafia czytająca

Niedziela przemyska 7/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Węgierka od dzieciństwa żyła w mojej głowie. Jako mały dzieciak z klasy szóstej po raz pierwszy oddaliłem się z rodzinnego domu, by uczestniczyć w obozie harcerskim w Berehah Górnych, tak się ta bieszczadzka miejscowość wówczas nazywała. Wśród równie przestraszonych jak ja, był mój rówieśnik właśnie z Węgierki. To wtedy zapamiętałem tę miejscowość. Pewnie, dlatego, że kojarzyła się ze smakowitymi śliwkami, które nie u wszystkich rosły w naszej wsi i ich zdobycie często graniczyło z nocnymi podchodami.
Celem zaspokojenia ciekawości spójrzmy na historię Węgierki. Pierwsze pisane wzmianki o Węgierce pochodzą z połowy XIV wieku. W północnej części wsi, przy trakcie z Jarosławia do Pruchnika zbudowano w połowie XV wieku dwór obronny, w końcu XV przebudowany na nowoczesną fortecę. Pod koniec XVIII wieku zamek spłonął i nie został już odbudowany. Z zamkowego kompleksu zachowała się północno-zachodnia okrągła baszta i fragment zachodniego skrzydła mieszkalnego (częściowo zrujnowany, częściowo wykorzystywany przez mieszkańców). Czterokondygnacyjna baszta ma średnicę ok. 13 m. Grube ściany z otworami strzelniczymi zbudowane są z kamienia i cegły. U góry baszta zabezpieczona jest obręczą ze stalowej taśmy. Brak nakrycia sprawia, że ruina z każdym rokiem coraz bardziej niszczeje. Oprócz warunków atmosferycznych kamienie wykruszane są przez korzenie rosnących na baszcie drzew. W chwili obecnej, po włączeniu terenów i budynków do Pruchnika, rozpoczęły się prace remontowe mające na celu odnowienie i zabezpieczenie przed dalszym niszczeniem baszty. Pośrodku wsi kaplica (dawna cerkiew greckokatolicka) z 1886 r. oraz kościół parafialny zbudowany w latach 1984-86. Na południowym krańcu wsi odkrywka skalna i wapiennik.
Do parafii należy też Wola Węgierska, również z nowym kościołem. Od tamtych wspomnianych na początku artykułu lat minęło sporo czasu, a ja, od kiedy zacząłem pielgrzymować na Jasną Górę, co roku, kiedy zdążając na nocleg do Pruchnika mijamy drogowskaz wskazujący na Węgierkę, rzewnie wspominam dziecinne doświadczenia dojrzewania w bieszczadzkim odludziu. Przed dwoma laty moja znajomość parafii wzbogaciła się o opowieść ks. Trelki o plenipotencie wspomnianego majątku, Włodzimierzu Szembeku, kandydacie na ołtarze, człowieku związanym z właścicielami Węgierki i osobie niezwykle szlachetnej. Mam nadzieję, że kiedy ten tekst zobaczy światło dzienne, pruchnicki Proboszcz podeśle nam ciekawą historię owego człowieka.
To wszystko przypomina nieco historię z „Alchemika” opisującą jednego z bohaterów, który przez lata wybierał się do świętego miasta, ale ciągle nie miał motywacji do zrealizowania swoich marzeń. W moim przypadku motywacja pojawiła się nagle i niespodziewanie. Codzienność redakcji, od pewnego czasu, to telefony lub osobiste wizyty księży zgłaszających, często z nietajonym i szczerym smutkiem, rezygnację z kolejnych egzemplarzy naszego tygodnika. O motywach już wspominałem - to często śmierć ludzi starszych i niechęć ze strony młodych do sięgania po prasę katolicką. Tak się też zdarzyło pewnego dnia, kiedy to nieco zdenerwowany proboszcz jednej z parafii ujawnił swoje żale, a kiedy zostały wyjaśnione rzekome nieścisłości, jakby ratując twarz zdecydował, że prosi o zmniejszenie nakładu z siedmiu do pięciu egzemplarzy. Uczyniłem jak kazał i pozostałem ze swoim smutkiem. Za dwa dni do redakcji zawitał ks. Józef Ciekliński, proboszcz Węgierki. Uiściwszy należność, nieśmiało poprosił o zwiększenie nakładu o dwa egzemplarze, to znaczy - do liczby sześćdziesięciu. Okazało się, że na emeryturę zjechali ludzie ze Śląska i widząc, że w kościele można nabyć „Niedzielę”, przyszli do zakrystii prosząc o wpisanie ich na listę prenumeratorów. Kiedy zostałem sam, z czystej ciekawości sięgnąłem do diecezjalnego Schematyzmu i uświadomiłem sobie, że parafia owego nieco zirytowanego kapłana liczy 1250 dusz w jednej miejscowości. Węgierka razem z Wolą ma 1240 parafian. Ciekawość, w jaki sposób w tej rolniczej przecież miejscowości „Niedziela” rozchodzi się z 12-krotnym przebiciem w stosunku do podmiejskiej parafii, na zewnątrz zradzającej dostatniość i zasobność, sprowokowała decyzję o odwiedzinach w Węgierce.
Dzień, który wybrałem na wyjazd był bardzo zimowy i cała trasa do Węgierki skrzyła się bielą śniegu omiatanego promieniami słońca. Nie sprzyjało to szybkiej jeździe, ale za to stwarzała okazję do obserwacji piękna krajobrazu. Ks. Józef już na nas czekał odśnieżając przyplebańskie otoczenie. Na początek pojechaliśmy do Woli. Cudne wzgórza i pejzaż wysoko położonych zabudowań. - Jak Ksiądz radzi sobie po kolędzie? - pytam z ciekawością. - Widzę, że się zadziwiasz widokiem. To piękne, prawda, ale po kolędzie nie jest łatwo. Teraz radzę sobie już jak na statecznego pana przystało. Przyjeżdżają po mnie gospodarze z tych najwyżej położonych domów i stamtąd zmierzam ku dolinie. Odległość od domu do domu, to nieraz cząstka Różańca. Specjalnie ministrantów wypuszczam nieco z przodu, by mieć czas dla siebie i swoich myśli.
Dojeżdżamy do kościoła. Ze wzgórza Dorotka, która dziś zastępuje chorą siostrę, wprost wczepia się aparatem w krajobraz. Przywołana do porządku fotografuje kościół, jego wnętrze i nie może nacieszyć się szopką.
W drodze ks. Józef wspomniał, że w tym roku zostanie oddana do użytku nowa szkoła. Postanawiamy zatem „zarchiwizować” stary budynek, pamiętający dawne lata. Trafiamy na drugie śniadanie. Dzieciaki zachęcają do jedzenia, które smakowicie pachnie. Zastanawiam się, gdzie tu w tym niewielkim budynku jest miejsce na kuchnię. Nie ma kuchni - wyjaśnia jedna z pań. Przyjeżdża catering. Na jednej ze ścian zauważam starą, mało już czytelną tablicę, upamiętniającą pacyfikację wsi. Szukamy rozmówcy, ale nauczycielka doradza: - Co ja wam powiem, dzieckiem byłam, kiedy umieszczono tu tę tablicę. Jedźcie do mojej mamy, ona pamięta tamte wydarzenia. I tak niespodziewanie zakłócamy spokój pani Joannie Sęk. Nieco zszokowana opowiada: - Pamiętam ten dzień dokładnie. Wcześnie były już jakieś głosy, że będzie pacyfikacja i część mężczyzn uciekła ze wsi, ale mój ojciec nie mógł uciec, bo był sołtysem. Niemcy szukali tutaj partyzantów. Wszystkich mężczyzn zagoniono do szkoły. Ustawili tam ławki szkolne i kazali im przez nie przeskakiwać. Jeśli któryś nie mógł, to go bili. Kilku mężczyzn zastrzelili. Ludzie tutaj zbierali się pod kapliczką i modlili się, kobiety płakały.
Wracamy do Węgierki. Mama Księdza Proboszcza przygarnęła Dorotkę, jak wnuczkę, a my mamy czas na chwilę refleksji.
- Urodziłem się w Nowym Żmigrodzie, mieszkałem w Makowiskach. Moja droga do kapłaństwa zaczęła się w latach siedemdziesiątych. W roku 1976 wstąpiłem do seminarium, święcenia kapłańskie przyjąłem w 1982 r. - opowiada Ksiądz Proboszcz. - Byłem wikariuszem w kilku parafiach, m.in. w Brzozowie, a po trzech latach proboszczowania w Wisłoku Wielkim przyszedłem tutaj do Węgierki, gdzie pracuję już trzynasty rok. Kończyłem tu budowę plebanii, którą zaczęli moi poprzednicy. Poświęcona została w 2000 r. przez Księdza Arcybiskupa i było to też związane z 30-leciem parafii. Przygotowywaliśmy się do tego wydarzenia poprzez Misje Święte, które przeprowadził ks. Rząsa razem z innymi kapłanami.
Parafia Węgierka składa się z dwóch miejscowości, więc jest nieco zróżnicowana. Jednak parafianie umieją się zorganizować, czego dowodem jest budowa pięknych świątyń w obu miejscowościach. Pewne elementy zostały przeniesione do kościoła z cerkwi, która mieści się na cmentarzu. Parafia została erygowana w roku 1970, ale wcześniej właśnie w tej cerkwi były odprawiane Msze św. - przyjeżdżał tam ksiądz z Tuligłów. Są tu jeszcze osoby, które pozostały przy obrządku greckokatolickim, ale jest ich bardzo niewiele.
Jeśli chodzi o żywy Kościół - mamy Radę Duszpasterską, Akcję Katolicką, ministrantów, dwie schole, Żywy Różaniec. Mamy też trzech kapłanów, którzy pochodzą z naszej parafii oraz dwie siostry zakonne i jedną nowicjuszkę.
Staram się zachęcać do czytania „Niedzieli”, często wspominam o jakimś artykule, który jest ciekawy, który warto przeczytać, żeby orientować się w ważnych sprawach dla Kościoła i żeby skorzystać z tego dobra, jakim jest prasa katolicka. I ludzie czytają, i chcą czytać, widać, że jest taka w nich potrzeba tego słowa, innego niż w świeckich gazetach.
Ksiądz Józef znany jest ze swej skromności, wiem, że już więcej niczego się nie dowiem na temat jego zachęt. Z pewnością robi to podczas swoich kolędowych wędrówek. A ludzie nie tylko chcą tu czytać, szanują swego proboszcza i pewnie dlatego nie są głusi na jego apele. A że słuchają i szanują, tego dowód dała pani Janina. Kiedy już odetchnęła po wyłączeniu magnetofonu, jakby na pożegnanie, jak to roztropna kobieta, nie omieszkała zapytać: - A po co ta rozmowa? Ksiądz Józef wyjaśnił, że będzie to w gazecie. - Oj, to niedobrze, bo to zawsze może coś niedobrego z tego wyjść. - Niech się Pani nie boi, to dobra gazeta. - Dobra niedobra, ale potem się okaże, że nam księdza zabierają. A my go nie damy. Uśmiech nas obu był odpowiedzią, ale i naturalną radością.
Moje rozterki, co do dalszych pytań rozwiała mama ks. Józefa, która jak to matka wkroczyła do pokoju i głosem nieznoszącym sprzeciwu zawyrokowała: - No to już wystarczy, bo herbata zimna. Ze smakiem pożywaliśmy wiejski chleb i coś do chleba. Z powagą wysłuchałem pochwał osoby Dorotki, jaka to mądra i ładna dziewczynka, i nadszedł czas pożegnania. Sunąc wolno po świeżym śniegu oddałem się marzeniom. Jedna „Niedziela” przypada w Węgierce na 21 parafian. Gdyby tak wszędzie, gdyby tak… oj marzenia, marzenia. Ale może warto marzyć? Za tę chwilę marzeń i umiłowanie Kościoła wyrażone w promocji prasy katolickiej pragnę podziękować Księdzu Proboszczowi i całej wspólnocie parafialnej. Może spotkamy się przy nowej szkole w Woli Węgierskiej?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tak bardzo chciałbym zostać kumplem TWYM!

2024-12-17 12:16

Niedziela Ogólnopolska 51/2024, str. 43-45

[ TEMATY ]

wywiad

muzyka

Muniek Staszczyk

T.Love

Marta Wojtal

Muniek Staszczyk

Muniek Staszczyk

Z „miasta Świętej Wieży” pochodzi Muniek Staszczyk, założyciel i lider zespołu T.Love. Na naszych łamach opowiada o swojej wierze, zwątpieniach, trudnych relacjach z Bogiem, który nigdy o nim nie zapomniał.

Aneta Nawrot: Częstochowa, aleja Pokoju, dzielnica robotnicza. Blokowiska z podwórkami i trzepakami... W jednym z takich bloków Pan mieszkał... Muniek Staszczyk: Moja rodzina nie odbiegała od tradycyjnych rodzin. Dzieci miały szacunek do rodziców, nauczycieli, starszych osób. Wpajano nam wartości i mówiono, „co dobre, a co złe”.
CZYTAJ DALEJ

Bydgoszcz: ordynariusz diecezji erygował Ośrodek Formacji Diakonów Stałych

2024-12-20 11:12

[ TEMATY ]

diakonat stały

archidiecezja.pl

W rocznicę wprowadzenia w diecezji bydgoskiej diakonatu stałego, bp Krzysztof Włodarczyk dekretem z 20 grudnia 2024 roku powołał do istnienia Ośrodek Formacji Diakonów Stałych i mianował kapłanów, którzy będą odpowiedzialni za jego funkcjonowanie.

Jednocześnie zatwierdził Statut działalności Ośrodka, a na siedzibę wyznaczył część budynku sąsiadującego z Domem Biskupim, przy ul. Farnej 8 w Bydgoszczy, wskazując tym samym na swój bezpośredni udział w formacji przyszłych duchownych, którzy, jak głosi starożytny traktat chrześcijański „Didascalia Apostolorum”, są „jak oczy i uszy, usta, serce i dusza biskupa” w Kościele lokalnym.
CZYTAJ DALEJ

Małość jako droga do Boga: medytacja ojca Pasoliniego na Boże Narodzenie

2024-12-20 18:16

[ TEMATY ]

Watykan

rekolekcje adwentowe

kaznodzieja

Vatican Media

Ojciec Roberto Pasolini, franciszkanin kapucyn i kaznodzieja Domu Papieskiego, podczas swojej ostatniej medytacji adwentowej dla Kurii Rzymskiej w Auli Pawła VI skoncentrował się na teologicznej koncepcji „małości", jako kluczowego elementu w relacji człowieka z Bogiem. Rozważania, które nawiązywały do tematu „Drzwi nadziei" w kontekście nadchodzącego Roku Świętego, ukazały małość jako świadomy wybór Boga, otwierający przestrzeń dla autentycznych relacji i miłości.

Pasolini podkreślał, że Boże Narodzenie, w którym Jezus przychodzi na świat jako bezbronne dziecko, objawia prawdziwą wielkość Boga. Małość to nie słabość, lecz siła ukryta w pokorze i prostocie. Bóg, zniżając się do poziomu człowieka, pragnie budować relacje pełne zrozumienia i wolności. Wskazywał, że podobna postawa małości otwiera przestrzeń spotkania, pozwalając każdemu być sobą bez narzucania swojej woli drugiemu człowiekowi.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję