Reklama

„Pan Bóg dał nam ciebie”

Bp Stefan Regmunt odwiedził 22 stycznia Diecezjalny Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy w Gorzowie. W rozmowie z pracownikami poznał zadania i aktualną sytuację placówki, a także rozważał plany na najbliższą przyszłość

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Diecezjalny Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy w 2008 r. zawiązał 13 adopcji oraz 7 rodzin zastępczych. Obecnie 11 par oczekuje na zawiązanie grupy. Średnio raz w tygodniu do ośrodka dzwoni lub e-mailuje małżeństwo proszące o informację nt. adopcji lub zgłaszające chęć przysposobienia dziecka. Aktualnie trwają rozmowy dotyczące współpracy z Caritas diecezjalną.

Przełamał monopol

DOAO w Gorzowie działa od 1995 r. Powstał jako jedna z pierwszych katolickich placówek tego typu w kraju. - Wcześniej istniały jedynie ośrodki państwowe, więc można powiedzieć, że wspólnie z innymi ośrodkami pozarządowymi przełamaliśmy pewien monopol - mówi ks. Dariusz Orłowski, diecezjalny duszpasterz rodzin i duchowy opiekun ośrodka. - W tym sektorze w latach 90. zaczęła wreszcie funkcjonować zdrowa konkurencja, zwłaszcza że ośrodki katolickie opracowały własny nowoczesny program przygotowujący pary do adopcji, oparty na warsztatach - wyjaśnia.
Przez lata poziom ośrodków adopcyjnych - zarówno państwowych, jak i pozarządowych - stosunkowo się wyrównał. Może więc pojawić się wątpliwość co do potrzeby dalszego istnienia placówek katolickich. - Nie można powiedzieć, że obecnie wybijają się wśród innych czy to pod względem programu przygotowawczego, czy nawet zaplecza finansowego. Z całą pewnością jednak są istotne dla par, które chcą, żeby ich droga do zostania rodzicami adopcyjnymi miała katolickie podstawy, była oparta na Bogu - tłumaczy ks. Orłowski.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bez ślubu ani rusz

Osoby zgłaszające się do ośrodka odbywają rozmowę wstępną, najczęściej z dyrektorem. Później odbywają się indywidualne spotkania z pedagogiem i psychologiem. Większość procedur, wymaganych dokumentów i zaświadczeń nie różni się od tych, z którymi można się zetknąć w innych placówkach. Ponieważ jednak jest to ośrodek diecezjalny, kandydaci muszą przedstawić opinię od księdza proboszcza oraz odbyć rozmowę z kapłanem, który sprawdza, czy rzeczywiście żyją w duchu religii katolickiej i w ten sposób pragną też wychowywać dziecko. - Zdarzały się sytuacje, kiedy musiałem wyrazić sprzeciw, np. z powodu podejścia do kwestii antykoncepcji - mówi ks. Orłowski.
Ze względu na katolicki charakter ośrodka od kandydatów na rodziców wymaga się ślubu kościelnego. Jego brak uniemożliwia rozpoczęcie procedury adopcyjnej. Pozostałe wymogi są takie same, jak w innych tego typu placówkach. - Przeszkodami mogą być: skłonność do ukrywania adopcji, zgoda na adopcję tylko jednego z małżonków, sytuacja, kiedy adopcja jest kartą przetargową w małżeństwie czy wynika z chęci rozwiązania małżeńskich problemów, a także sztywne preferowanie wieku, płci i wyglądu dziecka - wymienia Aneta Pająk-Woźny, dyrektor ośrodka. - Na adopcję nie pozwala też instrumentalne podejście do dziecka lub wiązanie z nim określonych planów i oczekiwań. Zły stan zdrowia fizycznego i psychicznego też może utrudnić rozpoczęcie procedury, jak również strata własnego dziecka bezpośrednio przed podjęciem decyzji o adopcji.

Reklama

Kolejki w sądach

Wzrasta liczba małżeństw starających się o adopcję, mimo to wiele dzieci pozostanie w domu dziecka do pełnoletności. Problemem nie do przeskoczenia jest ich nieuregulowana sytuacja prawa i opieszałość sądów w kwestii podjęcia decyzji o pozbawieniu praw rodzicielskich rodziców biologicznych. Inną sprawą jest wiek dziecka. - Najchętniej ludzie przysposabiają malutkie dzieci. Im dziecko starsze, tym trudniej znaleźć dla niego rodzinę. Te, które skończyły 8 lat, trafiają do adopcji niezwykle rzadko - tłumaczy Aneta Pająk-Woźny. - Dla dzieci, które nie mogą zostać adoptowane, szansą jest rodzina zastępcza. Kiedy para zostanie zakwalifikowana, rozpoczynają się poszukiwania dziecka. Informacje czerpiemy z Banku Danych oraz od takich placówek, jak domy dziecka, inne ośrodki adopcyjne czy centra pomocy rodzinie, do których docierają informacje ze szpitali - wyjaśnia dyrektor. - Niestety my jako ośrodek w 2008 r. dostaliśmy tylko jedno zgłoszenie ze Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie, iż matka urodziła dziecko i chce zrzec się praw do niego. To bardzo przykre, że się nas pomija.
Zdarza się też, że do ośrodka dzwoni lub przychodzi kobieta, która chce po porodzie oddać dziecko do adopcji i prosi o pomoc DOAO, ponieważ zależy jej, żeby dziecko trafiło do rodziców wierzących. - Od momentu podpisania odpowiednich dokumentów taka kobieta ma 6 tygodni na zmianę swojej decyzji - mówi Aneta Pająk-Woźny. - To dla niej wielkie przeżycie. Zawsze idę razem z taką matką do sądu i jeżeli o to prosi, towarzyszę jej podczas podpisywania dokumentów. W takiej chwili wiele z nich ściska moją rękę tak mocno, że przestałam zakładać biżuterię.
Matki zrzekające się praw rodzicielskich do przeważnie kobiety w ciężkiej sytuacji finansowej, same potrzebujące pomocy. DOAO oferuje im pomoc rzeczową, np. w postaci zakupów czy ubrań i zabawek dla pozostałych dzieci. - Robimy to przeważnie już po podpisaniu dokumentów, żeby nie wyglądało to na „kupowanie” dziecka - tłumaczy dyrektor ośrodka.

Reklama

Nie tylko dla par

O adopcję mogą starać się również osoby samotne. Od powstania ośrodka trzy takie osoby zostały zakwalifikowane do roli rodzica adopcyjnego. - Dwie są już szczęśliwymi matkami. Jedna nadal oczekuje na dziecko - wyjaśnia dyrektor. W przypadku osób samotnych adopcja jest jednak trudniejsza. - Wiele instytucji mówi otwarcie, że woli, by dziecko nadal przebywało w rodzinie zastępczej bądź w domu dziecka, niż trafiło do tzw. rodziny niepełnej, czyli było wychowywane przez jedną osobę. Osobiście uważam jednak, że jest to dla dziecka krzywdzące, bo mogłoby trafić do kochającego człowieka, a tymczasem tę szansę mu się odbiera - mówi Aneta Pająk-Woźny.
historii ośrodka zdarzały się też adopcje dokonywane przez małżeństwa mieszane (polsko-niemieckie i polsko-francuskie). Zgłaszają się również pary romskie. - Dla nich specjalnie szukamy dzieci romskich, choć nie jest to łatwe. Ale podejmujemy się tego zadania ze względu na ich specyficzną kulturę - tłumaczy dyrektor.

Reklama

Adopcja i co dalej?

Kontakt z ośrodkiem nie kończy się z chwilą podpisania dokumentów adopcyjnych. Wiele par nadal potrzebuje wsparcia i je otrzymuje. - Chodzi tu o różne sytuacje, losowe bądź zdrowotne - wyjaśnia Aneta Pająk-Woźny. - Często pary potrzebują porady psychologicznej bądź pedagogicznej, gdyż nie radzą sobie z niektórymi sprawami.
Małżonkowie proszą też o radę w sytuacjach, które pozornie mogą wydawać się błahe, np. dokąd można zgłosić się po kartę szczepień dziecka albo jak sprawdzić, czy dziecko było chrzczone. - Zauważyłam, że często wystarczą im jedynie słowa otuchy oraz spotkania z innymi rodzicami adopcyjnymi, którzy już też mają dziecko - dodaje dyrektor.
Po przyjeździe dziecka do domu nie można np. od razu posyłać go do przedszkola. Matka powinna z nim zostać co najmniej przez 3 miesiące. - Ono musi mieć czas na zaaklimatyzowanie się. Nauczyć się panujących w domu zasad. Warto, jeśli jest starsze, pytać je o zdanie, np. razem kupować meble do pokoju - tłumaczy Aneta Pająk-Woźny.
Wszyscy, którzy przysposobili dziecko lub zostali rodziną zastępczą dzięki pomocy ośrodka, co roku w czerwcu mogą spotykać się podczas Dnia Dziecka w Dąbrówce Wlkp. Ta impreza jest okazją do rozmowy i wymiany doświadczeń z innymi rodzicami. Dla dzieci jest szansą zobaczenia, że nie tylko one były adoptowane. - Wiele par przyjeżdża co rok, ale są też takie, które nie chcą kontaktu z ośrodkiem - mówi Aneta Pająk-Woźny. - Bardzo dużo par dzwoni do nas i chwali się sukcesami wychowawczymi oraz dzieli się ważnymi momentami, które miały miejsce w ich życiu, co jest bardzo miłe i wzruszające - dodaje. W tym roku Dzień Dziecka odbędzie się 14 czerwca.

Reklama

Adopcja to nie wstyd

Adopcja dla wielu małżeństw jest jedynym sposobem na zostanie rodzicami, zwłaszcza dla małżeństw katolickich, dla których metoda in vitro - jako niemoralna z punktu widzenia Kościoła - nie wchodzi w grę. Tym bardziej przykre dla nich i ich dzieci są sytuacje, kiedy otoczenie reaguje na adopcję zdziwieniem, a nawet pogardą. - Szczególnie piętnowane są dzieci przez swoich rówieśników. Brakuje uświadamiania już od najmłodszych lat, że adopcja to nie wstyd, ale piękna sprawa - uważa Jowita Marzec, psycholog DOAO. - Znam rodzinę adopcyjną, w której matka jednego z małżonków nie zaakceptowała dziecka jako swojego wnuka - dodaje Aneta Pająk-Woźny.
Zdaniem ks. Orłowskiego takie podejście na szczęście powoli się zmienia. - To problem przede wszystkim starszego pokolenia, dawniej brak dzieci biologicznych uważano za karę Bożą. Dzisiaj młodzi ludzie raczej patrzą na adopcję z szacunkiem, często z podziwem.
Zapobiec dramatycznym sytuacjom może nieukrywanie przed dzieckiem, że było adoptowane. - Pod wpływem alkoholu czy zawiści padło już wiele przykrych słów. Lepiej oszczędzić dziecku takiego szoku - uważa dyrektor DOAO.

Historia z happy endem

- Decyzję o adopcji podjęliśmy dość szybko i nie była ona trudna - opowiada matka, która wraz z mężem korzystała z pomocy ośrodka. - Było nam łatwiej, ponieważ dziecko od razu po urodzeniu trafiło do rodziny zastępczej i mogliśmy je odwiedzać. Kiedy po 6 tygodniach jego biologiczna matka zrzekła się praw rodzicielskich w sądzie, od razu rozpoczęliśmy starania o adopcję.
Oboje od razu poczuli prawdziwą więź z dzieckiem. - Osobiście nie czuję, że ono było adoptowane, czuję, że jest moje, że jestem jego prawdziwą matką od samego początku, chociaż nie było momentu porodu.
Oboje mają stały kontakt z ośrodkiem. - Udzielają się na zajęciach warsztatowych dla przyszłych rodziców, mówią im, że nie ma czego się bać - opowiada Aneta Pająk-Woźny. - Sami zaoferowali swoją pomoc, a jest ona bardzo cenna - dodaje.
Rodzice nie chcą ukrywać przed dzieckiem, że jest adoptowane. - Nasze dziecko jest jeszcze małe, ale powoli staramy się mu to tłumaczyć. Na razie mówimy po prostu: „Pan Bóg dał nam ciebie”.

Ośrodek można wspierać darowiznami na konto:
PKO BP I/O Gorzów Wlkp.
nr 96 1020 1954 0000 7102 0054 0757
z dopiskiem: „Darowizna”

Diecezjalny Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy
ul. Czereśniowa 15
66-400 Gorzów Wlkp.
tel./fax (0-95) 729-52-75
czynny w godz. 8-15
we wtorki 8-17
www.doao.yoyo.pl
doao@interia.pl

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego

W czasie Roku Świętego nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego. Zorganizowane zostaną jednak przy nim specjalne czuwania przeznaczone dla młodzieży. Jubileuszową inicjatywę zapowiedział metropolita Turynu, abp Roberto Repole.

- Chcemy, aby odkrywanie na nowo Całunu, niemego świadka śmierci i zmartwychwstania Jezusa stało się dla młodzieży drogą do poznawania Kościoła i odnajdywania w nim swojego miejsca - powiedział abp Repole na konferencji prasowej prezentującej jubileuszowe wydarzenia. Hierarcha podkreślił, że archidiecezja zamierza w tym celu wykorzystać najnowsze środki przekazu, które są codziennością młodego pokolenia. Przy katedrze, w której przechowywany jest Całun Turyński powstanie ogromny namiot multimedialny przybliżający historię i przesłanie tej bezcennej relikwii napisanej ciałem Jezusa. W przygotowanie prezentacji bezpośrednio zaangażowana jest młodzież, związana m.in. z Fundacją bł. Carla Acutisa, który opatrznościowo potrafił wykorzystywać internet do ewangelizacji.

CZYTAJ DALEJ

Maryjo, przyprowadź młodych

Mam nadzieję, że owocem peregrynacji będzie większa frekwencja młodych na Mszach św. w kościele – mówi Niedzieli ks. Mieczysław Papiernik, proboszcz parafii św. Wojciecha w Kowalach-Ganie.

Obraz Matki Bożej Częstochowskiej przybył do parafii w niedzielę 28 kwietnia po południu. Przyjazd poprzedziła modlitwa różańcowa i śpiew pieśni maryjnych. Ikona została przywieziona z parafii św. Leonarda w Wierzbiu, w asyście wozu strażackiego.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję