Jeżeli nasza wizyta ma uroczysty charakter, ubieramy się odświętnie. Nikt nie idzie z wyjątkową, towarzyską wizytą w adidasach, dżinsach, spranym podkoszulku i podartej starej kurtce. Udział w niedzielnej Mszy św. ma rangę wyższą niż uroczysta wizyta towarzyska.
W świetle zasad savoir-vivre’u ubiory kobiece dzielą się na dwie kategorie ze względu na rolę, jaką kobieta spełnia. Może ona występować jako pracownik lub jako kobieta, która emanuje kobiecością, podkreśla ją i uwypukla.
Kościół jest takim miejscem, w którym, tak jak zresztą w każdej poważnej instytucji, ten drugi typ kobiecego stroju nie uchodzi, jest nie na miejscu, może komuś przeszkadzać, kogoś gorszyć, a nawet obrażać. Część kobiet powie: „Nie odpowiadam za ludzkie reakcje”. O, nie! W świetle savoir-vivre’u jesteśmy za nie odpowiedzialni. Nasz ubiór i nasze zachowania, jak uczy etykieta, mają być takie, by u nikogo nie wywoływały niewłaściwych reakcji, by powodowały powszechną akceptację. Poza tym należy pamiętać, że ubiór zbytnio podkreślający kobiecość, może - co powinno być oczywiste - ściągać i rozpraszać uwagę mężczyzn, a przecież przyszli do kościoła po to, by spotkać się z Panem Bogiem, a nie podziwiać kobiecą urodę. Epatując swoimi wdziękami, kobieta postępuje więc w taki sam sposób, jak by przyszła do publicznej biblioteki i czytelni, gdzie obowiązuje cisza, bo wszyscy chcą w skupieniu czytać, i włączyła głośno przenośne radio.
Któraś z pań mogłaby powiedzieć: „Ja nie ubrałam się w ten sposób do kościoła, tylko na spacer, który nastąpi zaraz po Mszy św.”. No cóż, w takim przypadku trzeba do kościoła ubrać się stosownie, a potem wrócić do domu i się przebrać.
Kobiety wybierając się z wizytą towarzyską, a nawet do pracy, malują się i perfumują. Trzeba jednak pamiętać o tym, że nie w każdej sytuacji jest to stosowne. W kościele kobiety nie powinny zwracać uwagi innych nie tylko swoim strojem i makijażem, ale również w żaden inny sposób.
Pomóż w rozwoju naszego portalu