Tydzień temu pisałem o rybce na samochodach. Dziś pozostanę również, że tak się wyrażę, w drogowym klimacie. Chciałbym zwrócić uwagę na parę niepokojących rzeczy, które dzieją się na naszych zatłoczonych jezdniach. Nie chcę pisać o ich stanie, bo przecież wszyscy wiemy, że jest z nimi, eufemistycznie pisząc, kiepsko. Niemniej jednak wydaje się, że z roku na rok jest lepiej. Tak trzymać!
Wracając do głównego wątku, chodzi mi o to, że zachowanie sporej grupy użytkowników naszych dróg sprawia wrażenie, iż jezdnie należą tylko do nich. Można to zaobserwować szczególnie w miastach przy przejściach dla pieszych, które nie mają świateł. Trzeba odstać swoje, by dostać się na drugą stronę ulicy. Owszem, zdarzają się kierowcy, którzy widzą, co się dzieje na poboczu i zatrzymują się. Niestety, większość tego nie robi. We Włoszech np. pieszy jest jakby nietykalny i ma zawsze pierwszeństwo na drodze (nawet jeśli przechodzi w niedozwolonym miejscu). Nie jest to wpisane w żaden kodeks drogowy. Wszystko po prostu zależy od kultury użytkowników dróg, której u nas wielu jeszcze się zwyczajnie nie nauczyło.
Kolejna sprawa to rowerzyści, których na wiosnę mamy bardzo wielu. Co prawda, istnieją dla nich w miastach specjalne ścieżki, ale nie jest ich zbyt wiele. Dlatego też często spotykamy ich na jezdni. I tu znowu okazuje się, że spora część kierujących autami nie zachowuje odpowiednich odległości przy wyprzedzaniu jednośladu. Ostatnimi czasy sam często korzystam z roweru. Raczej unikam jazdy ulicami. Jeśli nie ma ścieżki rowerowej, po prostu jadę chodnikiem. Tak jest o wiele bezpieczniej. Co prawda, przeznaczony jest on dla pieszych, ale przy zachowaniu odpowiedniej prędkości i, oczywiście, szeroko rozumianej kultury jazdy można spokojnie się poruszać, nie przeszkadzając piechurom.
I na koniec jeszcze parę słów o motocyklistach. Tydzień temu pisaliśmy w „Niedzieli” o zlocie fanów stalowych rumaków na Jasnej Górze. Ponaddwudziestotysięczna rzesza motocyklowych zapaleńców dała świadectwo swej wiary, jednocześnie zadając kłam stereotypom postrzegania ich przez społeczeństwo. Owszem, nie brakuje wśród jeżdżących takich, którzy się popisują na drogach, ryzykując przy tym utratę zdrowia, a nawet życia. Większość jednak to naprawdę rozsądni ludzie (zob. koniecznie:
W każdym razie rzeczą najważniejszą jest, by wszyscy użytkownicy dróg wzajemnie się szanowali i odnosili się do siebie z wielką kulturą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu