Reklama

70 lat informatyki polskiej

Potrzeba jest matką wynalazku – to jedno z najbardziej znanych powiedzeń. Powstanie informatyki jako dyscypliny naukowej oraz jako techniki stosowanej w wielu obszarach naszego życia było wynikiem potrzeb

Niedziela Ogólnopolska 51/2018, str. 60-61

Archiwum rodziny profesora

Prof. Mieczysław Warmus w gabinecie dyrektora Centrum Obliczeniowego Polskiej Akademii Nauk. Siedziba COPAN, X piętro Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, 1961 r.

Prof. Mieczysław Warmus w gabinecie dyrektora Centrum Obliczeniowego
Polskiej Akademii Nauk. Siedziba COPAN, X piętro Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, 1961 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W trzech sektorach: wojsku, nauce i biznesie posiadanie szybkiej, niezawodnej i uniwersalnej maszyny liczącej było najpilniejsze. Tam też urządzenia tego typu znalazły swoje pierwsze praktyczne zastosowanie. W powojennej Polsce wojsko nie miało znaczenia jako ośrodek twórczy, wszystkie decyzje zapadały w sowieckich ośrodkach władzy. Gospodarka była zideologizowana i zamknięta na innowacje, dlatego początki informatyki miały miejsce w nauce.

Naukowe początki polskiej informatyki

Jako datę powstania polskiej informatyki przyjmuje się 23 grudnia 1948 r.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Odbyło się wtedy spotkanie kilku polskich matematyków, na którym prof. Kazimierz Kuratowski opisał wrażenie, które wywarł na nim ENIAC. To skrót od angielskiego wyrażenia oznaczającego elektroniczną maszynę liczącą, a był to pierwszy skutecznie działający komputer. Pracował on głównie dla potrzeb wojskowych – balistyki oraz przy projektowaniu bomby wodorowej. W wyniku tego spotkania przy Państwowym Instytucie Matematycznym powstała Grupa Aparatów Matematycznych. W 1952 r. zespół ten znalazł się w strukturze Polskiej Akademii Nauk. Największe jego sukcesy to budowa komputera analogowego AAR i pierwszego w Polsce komputera cyfrowego XYZ. Pracami przy konstrukcji obu tych urządzeń kierował późniejszy profesor Leon Łukaszewicz. Następne maszyny liczące, budowane jako kontynuacja XYZ, miały nazwy ZAM-2 i ZAM-41. Były one na tyle niezawodne, że znalazły już konkretne zastosowania do przetwarzania danych. Jednak za przełom w zakresie zastosowań komputerów można uważać rok 1959, kiedy to przy Instytucie Badań Jądrowych PAN powstał Zakład Matematyki Stosowanej. Szefem tego ośrodka został prof. Mieczysław Warmus. Dzięki jego energii i wielkim zdolnościom organizacyjnym instytucja ta szybko się rozwijała i w 1961 r. powstało Centrum Obliczeniowe Polskiej Akademii Nauk. Siedzibą COPAN były X i VI piętro Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Centrum było wyposażane w kolejne maszyny, najpierw Urał produkcji radzieckiej, a potem Odra z Wrocławia. Stało się pierwszym w Polsce sprawnie funkcjonującym ośrodkiem obliczeniowym. Prowadzone w nim prace były ukierunkowane na rozwój oprogramowania maszyn oraz wspomaganie wielu dziedzin gospodarki i nauki w zakresie obliczeń i analiz. Równocześnie profesor prowadził pionierskie badania m.in. zastosowania metod matematycznych w medycynie. Zakończenie tego niezwykle aktywnego okresu zawodowego prof. Warmusa nastąpiło w marcu 1968 r., kiedy to podczas wykładu na Uniwersytecie Warszawskim zdeklarował on swoje poparcie dla dążeń studentów, choć jednocześnie powstrzymywał ich od wyjścia na ulice. Po kilku dniach w jego mieszkaniu zjawił się funkcjonariusz SB. Konsekwencją była strata zajmowanego stanowiska, a szykany spadły nawet na najbliższych. Profesor nigdy nie wpisał się w komunistyczną ideologię, a swojej kariery nie wspomagał przynależnością do partii. Był katolikiem, człowiekiem wiary i dawał temu świadectwo. Na drodze swojego życia spotkał wybitnych kapłanów: bł. Edwarda Detkensa, niepokornego redemptorystę Mariana Pirożyńskiego i ks. Stefana Niedzielaka, proboszcza parafii, na której terenie mieszkał. Rok 1968 kojarzy się zwykle z walkami frakcyjnymi w PZPR, w wyniku czego ucierpieli jedynie obywatele Polski pochodzenia żydowskiego. Historia prof. Warmusa dowodzi, że jest to prawda, jak mówią matematycy, jedynie „w pierwszym przybliżeniu”. Od tego momentu profesor był odsunięty i pomijany, co skłoniło go do emigracji. Dziś jest uważany za twórcę polskiej informatyki stosowanej.

Reklama

Warto dodać, że obydwaj wymienieni tu naukowcy, którzy wydatnie przyczynili się do rozwoju tej dziedziny wiedzy, byli w okresie międzywojennym uczniami Państwowego Gimnazjum Męskiego im. Stefana Batorego w Warszawie. Szkoła ta kształtowała wówczas polskie elity intelektualne.

Produkcja i zastosowanie komputerów

W latach 60. XX wieku nastąpił dalszy rozwój zastosowań informatyki. Zostały zakupione maszyny amerykańskiej firmy NCR dla Narodowego Banku Polskiego oraz duński GIER dla Uniwersytetu Warszawskiego. Niekiedy udawało się sprowadzić do Polski komputery praktycznie bez kosztów. Takiej sztuki dokonał prof. Wojciech Brzozowski, szef jednego z zakładów Instytutu Badań Jądrowych w Świerku. Sprowadzona przez niego francuska maszyna T2000 służyła do automatyzacji badań. W rozliczeniu z francuskimi instytucjami dostarczano wyniki pomiarów i analiz. Był to też mój pierwszy komputer.

Reklama

Zwiększyła się także polska produkcja we wrocławskich zakładach ELWRO oraz warszawskich ERA. Jednak największą sławę spośród komputerów zaprojektowanych przez polskiego inżyniera zyskał minikomputer K-202, którego twórcą był inż. Jacek Karpiński ze swoim zespołem. Był on nie tylko znakomitym inżynierem – wynalazcą, ale też swoje dzieło potrafił skutecznie wypromować. Maszyna ta powstała na przełomie lat 60. i 70. i dobrze wpisywała się w ówczesne hasło: „Polak potrafi”. Do legendy zawodu przeszła rozmowa Karpińskiego z Gierkiem podczas Targów Poznańskich – kiedy szef partii popatrzył na komputer i zapytał: „Czy dacie radę zorganizować jego produkcję przemysłową?”, inżynier odpowiedział pytaniem: „A czy pomożecie?”. Jednak barierą nie do pokonania okazały się koszty importowanych elementów. Dopiero po kilku latach warszawskie zakłady ERA podjęły produkcję zmodyfikowanej wersji urządzenia pod nazwą MERA 400. Wówczas było już jednak za późno na próbę dużego eksportu. Wprowadzono stan wojenny, który „wypchnął” twórcę K-202 na emigrację.

Nie było moim zamiarem pisać jeszcze raz o Powstaniu Warszawskim, ale nie mogę pominąć faktu, że czterej wymienieni tu naukowcy byli jego żołnierzami. Jacek Karpiński został w nim ciężko ranny. Mieczysław Warmus stał pod ścianą i oczekiwał na rozstrzelanie. Leon Łukaszewicz bronił dzielnicy Ochota. Wojciech Brzozowski stracił nogę podczas walk. Gdy mówimy o pokoleniu Polaków urodzonych w pierwszych latach niepodległości i o tym, co się działo w XX wieku w Warszawie, zawsze spotkamy powstańców.

Reklama

Nowe technologie, nowe czasy

Zaczęły się wcześniej, niż nam się to zwykle wydaje, gdyż już na początku lat 70. XX wieku powstały w Stanach Zjednoczonych pierwsze mikroprocesory – najpierw stosowane tylko dla celów wojskowych, ale wkrótce wyprodukowano też ich wersje ogólnodostępne. Zwiastowały one przełom, który do Polski dotarł z opóźnieniem, bo w końcu lat 80., i zbiegł się z postępującymi wówczas zmianami politycznymi i gospodarczymi. Komputer z mikroprocesorem pojawił się najpierw w biurze, a później w domu. Nie potrzebował klimatyzacji ani zespołu fachowców do obsługi. W obecnym wieku stał się urządzeniem powszechnym, tak że dziś w Polsce mamy już może nawet 20 mln użytkowników komputerów. Przemiany nie obyły się bez wstrząsów i kosztów. Pierwszy – to błyskawiczna likwidacja polskiego przemysłu komputerowego. Pracujący w nim ludzie często znajdowali zatrudnienie w prywatnych firmach przy produkcji tzw. składaków z importowanych podzespołów. Przyczyny drugiego wstrząsu najlepiej wyjaśnię, przytaczając moją rozmowę z kolegami: Niemcem i Anglikiem z globalnej korporacji, w której pracowałem. Pierwszy z nich wypowiedział opinię: „Polacy powinni być bardzo wdzięczni Niemcom za poparcie podczas przyjęcia do Unii Europejskiej i rozwój ekonomiczny swojego kraju”. Zaprotestowałem – uświadomiłem mu, że bezrobocie przekracza u nas 20 proc. i jest spowodowane likwidacją resztek przemysłu, a także masową wyprzedażą zakładów pracy. Zapytałem, czy wie, co robi nowy właściciel np. banku. Do rozmowy wtrącił się wtedy angielski kolega, który jakby czytał w moich myślach. Powiedział: „W pierwszym kroku nowy właściciel przenosi do swojej zagranicznej centrali dział informatyki z polskiego banku, a w drugim – pozostałą część zaplecza bankowego. W Polsce pozostaje jedynie część sprzedaży usług”. Dodałem, że tą drogą straciliśmy dziesiątki, może setki tysięcy miejsc pracy nie tylko dla specjalistów od systemów komputerowych. Szkoda, że ówczesna Polska wydała miliardy na firmy doradcze, a nie otrzymała lub nie skorzystała z tak oczywistej opinii.

Reklama

Pomimo tych i innych trudności w pokoleniu moich rówieśników informatyka była dobrym zawodem, czego też życzymy naszym następcom.

Romantyczna młodość informatyki

Każdy z nas ma w swoim życiu czas romantyczny. Trochę podobnie jest w pracy zawodowej, niekiedy mówi się nawet, że pierwsza praca jest jak pierwsza miłość, o której nigdy się nie zapomina. Z dyscyplinami naukowymi i nowymi technologiami jest podobnie. Po okresie tworzenia i wzrostu stają się one atrakcyjne, modne i przeżywają czas rozkwitu. Dla wielu Polaków urodzonych wkrótce po wojnie ich własna młodość i młodość polskiej informatyki wypadły dokładnie w tym samym czasie, w latach 60. i 70. ubiegłego stulecia. Był to wówczas zawód tak ciekawy i romantyczny, że skutecznie rywalizował z naszymi sympatiami i narzeczonymi, kradnąc prywatny czas. Nie pomińmy pań – były co prawda niezbyt liczne, ale bardzo twórcze i dokładne, a co najważniejsze, to one łagodziły obyczaje w zespołach składających się często z nadmiernie ambitnych facetów. Najbardziej fascynujące w tym nowym zawodzie było poczucie pełnej kontroli nad maszyną, dostępne dla tych, którzy rozumieli jej działanie na poziomie pojedynczego elementu i całego systemu, sprzętu i programu. Jednocześnie komputer był niezwykle skutecznym nauczycielem pokory i nie mylił się nigdy. Dziś uczy on nas także cierpliwości – ale to już inna historia.

Dziękuję paniom Bożenie Beagley i Teresie Simińskiej za udostępnienie informacji o ich ojcu – prof. Mieczysławie Warmusie.

Wojciech Bobrowski
Autor jest absolwentem Wydziału Elektroniki Politechniki Warszawskiej, pasjonatem historii współczesnej, przewodnikiem wolontariuszem w Muzeum Powstania Warszawskiego. Od ponad roku współpracuje z „Niedzielą”

2018-12-18 10:59

Oceń: +2 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ojciec Pio ze wschodu. Św. Leopold Mandić

[ TEMATY ]

święci

en.wikipedia.org

Leopold Mandić

Leopold Mandić

W jednej epoce żyło dwóch spowiedników, a obaj należeli do tego samego zakonu – byli kapucynami. Klasztory, w których mieszkali, znajdowały się w tym samym kraju. Jeden zakonnik był ostry jak skalpel przecinający wrzody, drugi – łagodny jak balsam wylewany na rany. Ten ostatni odprawiał ciężkie pokuty za swych penitentów i skarżył się, że nie jest tak miłosierny, jak powinien być uczeń Jezusa.

Gdy pierwszy umiał odprawić od konfesjonału i odmówić rozgrzeszenia, a nawet krzyczeć na penitentów, drugi był zdolny tylko do jednego – do okazywania miłosierdzia. Jednym z nich jest Ojciec Pio, drugim – Leopold Mandić. Obaj mieli ten sam charyzmat rozpoznawania dusz, to samo powołanie do wprowadzania ludzi na ścieżkę nawrócenia, ale ich metody były zupełnie inne. Jakby Jezus, w imieniu którego obaj udzielali rozgrzeszenia, był różny. Zbawiciel bez cienia litości traktował faryzeuszów i potrafił biczem uczynionym ze sznurów bić handlarzy rozstawiających stragany w świątyni jerozolimskiej. Jednocześnie bezwarunkowo przebaczył celnikowi Mateuszowi, zapomniał też grzechy Marii Magdalenie, wprowadził do nieba łotra, który razem z Nim konał w męczarniach na krzyżu. Dwie Jezusowe drogi. Bywało, że pierwszą szedł znany nam Francesco Forgione z San Giovanni Rotondo. Drugi – Leopold Mandić z Padwy – nigdy nie postawił na niej swej stopy.

CZYTAJ DALEJ

Fatima - główne treści orędzia Matki Bożej

[ TEMATY ]

Fatima

100‑lecie objawień fatimskich

Fatima – wizerunki Dzieci Fatimskich/Fot. Graziako/Niedziela

Od maja do października 1917 roku - gdy toczyła się pierwsza wojna światowa, kiedy w Portugalii sprawował rządy ostro antykościelny reżim, a w Rosji zaczynała szaleć rewolucja - na obrzeżach miasteczka Fatima, w miejscu zwanym Cova da Iria, Matka Boża ukazywała się trojgu wiejskim dzieciom nie umiejącym jeszcze czytać. Byli to Łucja dos Santos (10 lat), Hiacynta Marto (7 lat) i Franciszek Marto (9 lat). Łucja była cioteczną siostrą rodzeństwa Marto. Pochodzili z podfatimskiej wioski Aljustrel, której mieszkańcy trudnili się hodowlą owiec i uprawą winorośli.

Wcześniej, zanim pastuszkom objawi się Matka Boża, przez ponad rok, od marca 1916 roku, przygotowuje ich na to Anioł. Na wzgórzu Loca do Cabeco dzieci odmawiają różaniec i zaczynają zabawę. Raptem, gdy słyszą silny podmuch wiatru widzą przed sobą młodzieńca. Przybysz mówi: Nie bójcie się, jestem Aniołem Pokoju, módlcie się razem ze mną". Następnie uczy ich jak mają się modlić, słowami: "O mój Boże, wierzę w Ciebie, uwielbiam Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Proszę, byś przebaczył tym, którzy nie wierzą, Ciebie nie uwielbiają, nie ufają Tobie i nie kochają Ciebie". Nakazuje im modlić się w ten sposób, zapewniając, że serca Jezusa i Maryi słuchają uważnie ich słów i próśb.

CZYTAJ DALEJ

Komunikat Zgromadzenia oblatów w sprawie zakonników zatrzymanych na Białorusi

2024-05-12 23:03

[ TEMATY ]

komunikat

Red.

O dalszą modlitwę w intencji dwóch misjonarzy oblatów zatrzymanych przez władze białoruskie oraz wiernych, którzy zostali pozbawieni opieki duszpasterskiej proszą ich współbracia zakonni. "Obaj oblaci są obywatelami Białorusi. W związku z powyższym prosimy dziennikarzy i agencje prasowe o roztropność w przekazywaniu informacji na ich temat" - pisze w wydanym wieczorem komunikacie o. Paweł Gomulak OMI, rzecznik Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.

W związku z zatrzymaniem przez władze białoruskie dwóch misjonarzy oblatów posługujących w diecezji witebskiej na Białorusi misjonarze oblaci wyrażają wdzięczność za wszelkie wyrazy wsparcia i solidarności oraz modlitwy w intencji ojców Andrzeja i Pawła.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję