Jest takie powiedzenie, że człowieka można zabić gazetą. Odnosi się ono wprawdzie głównie do polityków, ale - jak widać - gazetą można dziś godzić w każdego. W „Tygodniku Powszechnym” ukazał się artykuł Marka Zająca pt. „Ojciec rządzi”. Jest to atak na o. Tadeusza Rydzyka CSsR, ale przy okazji także na polskich kardynałów i biskupów. Autor bardzo mocno strofuje kard. Stanisława Dziwisza za to, że podczas procesji Bożego Ciała ośmielił się poprzeć Telewizję Trwam. Przedziwne, że autor piszący na łamach tygodnika, który w nazwie zawiera przymiotnik „katolicki” i wychodzi w Krakowie, gdzie ordynariuszem jest kard. Dziwisz, z taką napaścią występuje, bądź co bądź, na swojego pasterza. Przy okazji dostaje się również kard. Kazimierzowi Nyczowi w tej samej sprawie.
Nie bardzo rozumiem intencje ludzi, w tym także redaktora „Tygodnika Powszechnego”, którzy atakują Telewizję Trwam. Podaje on przy okazji nieprawdziwą informację, że tę telewizję ogląda ok. 5,5 tys. ludzi (!). Podobną opinię wyraził przewodniczący KRRiT Jan Dworak. Widzieliśmy jego aroganckie zachowanie w stosunku do o. Tadeusza Rydzyka. To była reakcja na uwagę zakonnika o dużej liczbie korespondencji w obronie Telewizji Trwam.
Wszyscy mamy świadomość, że Telewizję Trwam oglądają ogromne rzesze, na pewno nie 5 czy 10 tys. widzów. Rozeszło się już ok. 220 tys. dekoderów do odbioru tej stacji, a są przecież jeszcze inne sposoby jej oglądania.
Red. Zając odmawia zabrania głosu pasterzom Kościoła, upominającym się o dobra wiernych. Jeżeli ponad 2,2 mln ludzi składa podpisy pod apelem o przyznanie Telewizji Trwam miejsca na multipleksie cyfrowym, który umożliwi lepszy i nieskomplikowany przekaz telewizyjny, to przecież niebagatelna liczba! Władza sprawowana dziś przez PO i PSL, po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, przejęła większość stanowisk w gronach decyzyjnych. Oznacza to, że ludzie, którzy chcieliby mówić niewygodną prawdę dla rządzących, nie mają miejsca i możliwości. Na szczęście jest jeszcze Internet, są blogi i inne wolne przekaźniki.
Do „Tygodnika Powszechnego” przyłącza się „Newsweek Polska”. Aleksandra Pawlicka także w arogancki sposób występuje przeciwko kard. Dziwiszowi. Porównała go z kard. Macharskim, który rzekomo miał spacerować po Plantach, rozmawiać z ludźmi, a kard. Dziwisz tego nie robi... W jej tekście wszystko, co wiąże się z kard. Dziwiszem, przedstawione jest w bardzo niekorzystnym świetle. Źle pasterzuje, źle szafuje relikwiami Jana Pawła II, źle rządzi, trudno się do niego dostać. Są to obiegowe zarzuty, które można postawić dokładnie każdemu człowiekowi, a zwłaszcza każdemu biskupowi. A już absolutne potępienie spotkało krakowskiego biskupa za przyjęcie na Wawel prezydenta Lecha Kaczyńskiego z małżonką. Tak się składa, że ktoś z moich przyjaciół był w gronie ludzi decydujących o pochówku Pary Prezydenckiej. I wiem dokładnie, jak to było, jaką wspaniałą rolę odegrał wtedy kard. Dziwisz.
Sługa Boży kard. Stefan Wyszyński w latach 60. i 70. mówił o kamieniach, które są rzucane na Kościół. Te bardzo mocne kazania Prymasa Tysiąclecia były wygłaszane w czasach komunizmu, który zawodowo walczył z Kościołem. Cała ówczesna prasa była nastawiona na walkę z Kościołem, z kard. Wyszyńskim, z biskupami, z księżmi. To samo działo się w radiu i w telewizji. Pamiętam, jak Władysław Gomułka krzyczał, wygrażając pięścią przeciwko Księdzu Kardynałowi. Przeminął czas Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego, a pojawiły się nowe czasy - polska Solidarność, stocznie na Wybrzeżu, kopalnie na Śląsku, zryw lat 80., runął mur berliński. Doprowadziło to do upadku Polski Ludowej, rok 1989 oznaczał wolne wybory i jakby nową Polskę.
Tak się złożyło, że sprytni i obrotni ludzie w tym czasie doprowadzili do wykupienia mediów przez zagranicznych właścicieli, ludzi majętnych, rozmaitej proweniencji, na pewno też antychrześcijańskiej. I zobaczyliśmy po paru latach, że media piszą i mówią po polsku, ale nie w duchu polskim, nie w interesie naszej Ojczyzny. Te media funkcjonują także dzisiaj. Można więc powtórzyć za kard. Wyszyńskim o kamieniach rzucanych na Kościół. Ileż to kamieni padało nawet w tym czasie, kiedy wydawało się, że Polska jest rządzona przez ludzi bliskich Kościołowi i chrześcijaństwu. Te zasadnicze wielkie ataki na polskich biskupów i księży były wtedy, gdy zaczęły działać archiwa IPN.
Teraz wszyscy zapominają, że to nawet władze i profesorowie wyższych uczelni udostępniali Służbie Bezpieczeństwa swoje lokale i szli na rękę złym ludziom, przeciwko narodowi. Tak było wszędzie, w każdej dziedzinie - w fabrykach, uczelniach, zakładach pracy, instytucjach - wszędzie był element ubecki, który spełniał swoje niecne funkcje. Gdy przyszedł czas oczyszczenia, rzucono się na Kościół, na księży. Mamy ogromny żal do decydentów tamtych czasów, że dopuścili do tego, że nie pokazali jakiegoś obiektywnego stanu rzeczy. Zresztą zaraz po śmierci Jana Pawła II doszło do ataku na o. Konrada Hejmo OP, który z nim współpracował. W jednej z rozmów o. Konrad powiedział mi: „Wiesz, nigdy się nie spodziewałem, że jest jakiś szpieg w Watykanie, który miałby być donosicielem. Ogromne było moje zdziwienie, że to ja zostałem ogłoszony takim współpracownikiem”.
Takich ludzi często ośmieszano, wyśmiewano, niszczono, nie doprowadzając do sedna i istoty prawdy, wydając opinie, które - uważam - są nieprawdziwe i krzywdzące. Tu także trzeba powiedzieć o pognębionym całkowicie abp. Stanisławie Wielgusie. Ostatnio wyraził mi w liście podziękowanie, jednocześnie mówiąc o niesprawiedliwości, która go spotkała. Takich ludzi Kościoła, znieważonych, zniesławionych, jest naprawdę bardzo wielu.
Trzeba dziś skuteczniej docierać do prawdy. Taką możliwość dają nam jeszcze tygodniki katolickie, będące w gestiach biskupów. Obawiam się, że „Tygodnik Powszechny” już takim nie jest z racji wakatu stanowiska asystenta kościelnego. Warunkiem katolickości pisma jest obecność takiej osoby w redakcji. To na niej spoczywa odpowiedzialność na łamach pisma za wierność wierze i obyczajom. Katolicki tygodnik ma możliwość mówienia prawdy nie tylko religijnej, ale i tej, która opowiada o życiu obywateli, o sposobie rządzenia itd. Zauważmy, że tygodniki katolickie nie poruszają się na pasku jakichś właścicieli kierującymi spoza granic naszego kraju. One starają się przekazywać prawdę o rzeczywistości w sposób wolny i prawdziwy. Pamiętam czasy, jak sprawnie funkcjonowała cenzura. Wycinała zdania lub całe artykuły i nie dopuszczała ich do druku. Dziś oficjalnie nie ma już instytucji cenzury, ale jest ona obecna w bardzo wielu instytucjach, także pismach, oczywiście, nieoficjalna, skryta, ale nie mniej skuteczna. Stąd z perspektywy rządzących powszechna obecność Telewizji Trwam w polskich domach byłaby dla nich niewygodna. Dlatego musimy bardzo mocno trzymać się Kościoła, nauczania biskupów, ludzi, którzy kochają prawdę i ją głoszą. Jest takie łacińskie powiedzenie: „Bene distinguere” - dobrze rozróżniać. Chodzi o rozróżnianie prawdy od fałszu. Będziemy się modlić w intencji kard. Stanisława Dziwisza, żeby tak jak św. Stanisław, biskup i męczennik, był ostoją dla ludu wiernego, by był świadkiem prawdy, tego, co jest dobre, sprawiedliwe i zgodne z Ewangelią. W tym przypadku mówi ona o tym, co jasno wyraził Chrystus: „Prawda was wyzwoli” (J. 8, 32). Gdy chodzi o opcję, którą wyrażają kardynałowie i biskupi, również tę popierającą Telewizję Trwam, nie jest ona niczym innym, jak opcją Chrystusową, że prawda was wyzwoli. Popierając Telewizję Trwam, jesteśmy za prawdą, za tym, co najważniejsze w nauczaniu Jezusa Chrystusa, że trzeba przede wszystkim służyć prawdzie, która broni się sama tam, gdzie jest wolność wypowiedzi, nie ma obcych wpływów, nie ma ukrytych decydentów i obcych dyrektyw.
Posłuchaj
Pomóż w rozwoju naszego portalu